Ekspedycja dysponuje statkiem badawczym „Imor” należącym do gdańskiego Instytutu Morskiego i bardzo nowoczesnym sprzętem. Obszar wytypowany do przeszukiwania został podzielony na pasy trałowe, każdy o szerokości 500 m.
Najpierw dno będzie badane sonarem EdgeTech 4200, a potem sondą wielowiązkową SeaBat 8101. Obydwa te urządzenia przeczeszą cały wyznaczony obszar.
Kierujący ekspedycją Krzysztof Piwnicki nie wyklucza, że polska ekspedycja odkryje kilka wraków różnych bander. Za każdym razem, gdy urządzenia poszukiwawcze natrafią na obiekt, który może się okazać wrakiem, na dno opuszczany będzie robot SeaEye DT 500, wyposażony w kamerę i przekazujący obraz na powierzchnię.
Poszukiwania są tak zaplanowane, że nie ma możliwości przeoczenia wraku – jeśli tylko znajduje się on rzeczywiście w wybranym do badań rejonie.
Jeżeli będzie duże prawdopodobieństwo, że sonar i sonda zlokalizowały polski okręt, na dno zejdą płetwonurkowie, aby sporządzić dokumentację i wydobyć umieszczoną na kiosku okrętu tablicę pamiątkową (nie wiadomo, czy jest przyspawana czy przykręcona). Informuje ona o tym, że budowę tej jednostki w całości sfinansowały składki społeczeństwa – Fundusz Obrony Morskiej. Tablica przekazana zostanie Muzeum Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Ponieważ ORP „Orzeł” stał się grobem całej załogi, okręt pozostanie na dnie. Członkowie ekspedycji nie będą otwierać i penetrować wraku. – Wierzymy, że odnalezienie ORP „Orzeł” będzie symbolicznym powrotem do domu dla 63 polskich marynarzy Pragniemy przywrócić pamięć o nich – powiedział Wojciech Godlewski, rzecznik ekspedycji.
ORP „Orzeł” to polski okręt legenda. Przed II wojną był najnowocześniejszą jednostką (wraz z bliźniaczym „Sępem”) w polskiej Marynarce Wojennej. We wrześniu 1939 roku został podstępnie internowany w estońskim Tallinie i rozbrojony. Pod ostrzałem wymknął się z portu. Bez map, płynąc nocą, a za dnia leżąc na dnie, prowadzony na pamięć, z uszkodzoną radiostacją, zdołał przedostać się praktycznie przez cały Bałtyk, cieśniny Sund i Skagerrak, dotrzeć do Anglii. Za tę brawurową ucieczkę (w trakcie całej akcji nie zginął ani jeden człowiek) kapitan Jan Grudziński został odznaczony polskim Krzyżem Virtuti Militari oraz brytyjskim Distinguished Service Order. ORP „Orzeł” został włączony do floty alianckiej i odbywał regularnie rejsy bojowe.