Ten niezwykle skromny, prowadzący mieszczański tryb życia i wręcz chorobliwie nieznoszący dworskiego blichtru, władca przekształcił Prusy w sprawnie działającą machinę.
W jego zamyśle – jak pokazała historia, słusznym – siłę kraju na arenie międzynarodowej wyznaczała armia. Dlatego polityka wewnętrzna została podporządkowana wojsku, które pochłaniało ok. 80 proc. wydatków państwa, podczas gdy w o wiele większej Francji i Austrii od 50 do 60 proc. Już w 1714 roku w Prusach wprowadzono obowiązkowy pobór do wojska. Egzekwowano go siłą. Państwowi urzędnicy krążyli od Łaby po Niemen, wyłapując mężczyzn zdolnych do służby. Kiedy się okazało, że działania te dezorganizują gospodarkę i hamują napływ osadników, warunki werbunku nieco złagodzono. W 1733 roku kraj podzielono na okręgi, które były odpowiedzialne za dostarczanie rekruta do poszczególnych regimentów. Wszyscy mężczyźni jeszcze jako dzieci byli wpisywani na listy werbunkowe i bez zgody oficera pułkowego nie mogli ze swojego okręgu wyjechać, zmienić zawodu, a nawet się ożenić. Potencjalny kandydat na żołnierza mógł zostać powołany na czas nieograniczony lub po rocznym intensywnym szkoleniu przechodził do rezerwy. Później raz do roku miał się stawiać na dwu-, czteromiesięczne manewry. Nie zaniechano przy tym werbunku zagranicznego, którego ofiary stanowiły poważny zastrzyk dla armii królewskiej. Pruscy werbownicy działali prawie w całej Europie (przede wszystkim w Rzeczypospolitej, na austriackim Śląsku i w krajach niemieckich), dopuszczając się wielu nadużyć i gwałtów. W trakcie służby żołnierze często wykonywali prace cywilne na rzecz państwa, co minimalizowało straty wynikające z ubytku rąk do pracy.
Pobór i utrzymanie licznego wojska wymagały sprawnej i rozbudowanej administracji. Tracącej wpływy szlachcie wskazano ścieżki kariery wojskowej i urzędniczej. Macki biurokracji z roku na rok oplatały coraz mocniej pruskich poddanych. Aparat państwowy kontrolował rynek pracy i manufaktury, ustalał kierunki i zakres wymiany handlowej zarówno na rynku wewnętrznym, jak i w obrocie zagranicznym. Aby wykarmić armię i stworzyć zapasy żywności, urzędnicy mieli wpływ m.in. na ceny zboża. Rozbudowano także policję mającą czuwać nad porządkiem w kraju. Władza absolutna monarchy miała towarzyszyć poddanym od kołyski aż po grób. Za panowania Fryderyka Wilhelma I liczba ludności Prus podniosła się o 37 proc. – z 1,65 mln do 2,26 mln mieszkańców.
Z powodu militarnych upodobań monarchy nadano mu przydomek Król Żołnierzy. Złośliwi – ze względu na prostotę obyczajów – określali go mianem Króla Sierżanta. Paradoksalnie, ten twórca wielkiej machiny wojskowej nie prowadził wielkich wojen. Swych świetnie prezentujących się grenadierów wolał oglądać na paradach niż na polach bitew. Umierając w 1740 roku, pozostawiał synowi Fryderykowi II doskonale zorganizowane państwo i 80-tysięczną armię.
Europa żyjąca w cieniu traktatu utrechckiego z 1713 roku, gwarantującego względną równowagę na kontynencie, zadrżała niebawem pod uderzeniem pruskiego buta.