Środowiska twórcze przez cały okres PRL znajdowały się w centrum uwagi komunistycznych decydentów. Jedni starali się podporządkowywać je metodami siłowymi, inni pozorami liberalizacji systemu. Cel był zawsze ten sam: poparcie dla władzy. We wszystkich przypadkach parasol ochronny zapewniał aparat bezpieczeństwa.
Twórcy: Henryk Tomaszewski (twórca Wrocławskiego Teatru Pantomimy), Maciej Damięcki, Marek Piwowski, Kazimierz Koźniewski, Andrzej Brycht, Wacław Sadkowski, Jan Maria Gisges, Aleksander Minkowski, Tadeusz Strumff, Henryk Worcell, Lech Isakiewicz, Roman Waschko, Tadeusz Borowski, Stanisław Chaciński, Andrzej Drawicz, Henryk Gaworski, Eugeniusz Kabatc, Andrzej Kuśniewicz, Jerzy Lovell, Andrzej Szczypiorski, Krzysztof Teodor Toeplitz, Jerzy Wittlin, Marian Reniak, Czesław Białowąs… Te przykładowe osoby, choć pochodzące z różnych środowisk twórczych, łączyła jedna cecha. Były osobowymi źródłami informacji tajnej policji politycznej w Polsce Ludowej. Donosicielami. Czy było ich wielu, czy szkodzili, czy też prowadzili tylko „intelektualną grę” z aparatem bezpieczeństwa, czy byli osobami, które w brutalny sposób złamano, czy też donosili z własnej woli, a może byli ofiarami systemu totalitarnego – te pytania padają często w polemikach na temat działalności agentury SB w środowiskach twórczych. Na jedno pytanie znamy już odpowiedź.
Dla Służby Bezpieczeństwa penetrującej środowiska twórcze liczyła się jakość agentury, a nie jej ilość.
Każda z wyżej wymienionych osób to przypadek indywidualny, zarazem jednak ich losy jako agentury bezpieki posiadają wiele stycznych punktów. Większość z nich na współpracę godziła się chętnie i bez oporów. Co więcej, wielu z nich brało za tę pracę wynagrodzenie: najczęściej pieniądze, dobra materialne, np. wina. Zdarzało się, że pracownicy resortu wyświadczali swoim OZI wywodzącym się ze środowisk artystycznych różne przysługi: próby zwolnienia z odpowiedzialności karnej (Tomaszewski), oddanie prawa jazdy za prowadzenie samochodu po pijanemu (Damięcki), ułatwienie startu życiowego (Isakiewicz) i polepszenie warunków bytowych (Worcell). Wynagrodzeniem były też prawo do publikacji czy liczne podróże zagraniczne. Osławiony paszport pełnił rolę języczka u wagi. W każdym przypadku. Inną nagrodą było utrącanie konkurentów: do kariery, do sławy, do pieniędzy, do popularności. Oni błyszczeli, a ich adwersarze, czasami bliscy przyjaciele czy tylko koledzy, ponosili klęski, zaliczali kolejne problemy na swojej drodze życiowej, emigrowali w poczuciu własnej klęski (Karpowicz), nie wiedząc, kto i w jaki sposób przyczynił się do postawienia ich w takiej sytuacji.
Służba Bezpieczeństwa PRL prowadziła pracę operacyjną, opierając się na różnych źródłach informacji: podsłuchach, obserwacji zewnętrznej, perlustracji korespondencji, ukrytym filmowaniu, prowokacjach. Jednakże najważniejszym źródłem informacji był człowiek. Pracę z agenturą realizowano na podstawie instrukcji pracy operacyjnej. Warto pamiętać, że były one uzupełniane o poszczególne zarządzenia i/lub wewnętrzne akty o charakterze normatywnym regulujące oraz uściślające kwestie budzące wątpliwości. Co więcej, ich ilość oraz specyfika danego terenu często decydowały o podejmowaniu decyzji, które w teorii nie miały zastosowania. Wczytując się w donosy osobowych źródeł informacji, warto mieć w pamięci generalną zasadę, która determinowała działania SB: „nie było informacji nieprzydatnych. Mogły być one jedynie nieużyteczne operacyjnie w danej chwili. Warto również pamiętać, ze w relacjach na linii OZI – funkcjonariusz często kluczową rolę wyznaczały nie zasady, lecz emocje i uczucia. […] O faktycznej współpracy z tajną policją polityczną nie decydowały zaś formalne wymogi proceduralne, w postaci np. formalnego podpisu zobowiązania, lecz składanie donosów przydatnych w bieżącej działalności operacyjnej i/lub lojalny stosunek do SB” – pisał Filip Musiał.