Atrakcyjna historia pogranicza

Muzeum II wojny koncentrujące się na polskiej martyrologii lub oporze byłoby adresowane do biernego widza, natomiast przedstawiony zarys koncepcji proponuje powołanie do życia placówki tworzącej przestrzeń do dyskusji – pisze historyk Rafał Wnuk

Aktualizacja: 18.11.2008 08:21 Publikacja: 18.11.2008 01:08

Red

Jestem jednym z historyków zaproszonych do debaty nad przygotowanym przez Pawła Machcewicza i Piotra M. Majewskiego wstępnym zarysem koncepcji muzeum II wojny światowej. Spotkanie odbyło się w Kancelarii Premiera 6 października. Dokument ten został przez czołowych znawców problemu uznany za interesujący punkt wyjścia i wywołał ożywioną dyskusję, która potem przeniosła się na łamy prasy.

Można więc uznać, że doskonale wypełnił on przyjęte przez autorów założenie, jakim było wywołanie dyskusji właśnie. Ponieważ czynnie uczestniczyłem w opisywanym wydarzeniu i jestem w posiadaniu omawianego dokumentu, mogę skonfrontować treść zarysu projektu i zapisany w mej pamięci przebieg spotkania oraz dyskusję historyków z funkcjonującymi w prasie interpretacjami.

[srodtytul]Pierwsza taka debata[/srodtytul]

Krytycy projektu sugerują, iż powstawaniu muzeum towarzyszy niezdrowa aura poufności. Zaproszenie przez organizatorów do debaty kilkudziesięciu badaczy i doświadczonych muzealników traktowane jest jak zarzut. Przyznam, że takie ujęcie tematu przyjąłem z zaskoczeniem. Jeśli otwarta dyskusja specjalistów różniących się doświadczeniem, poglądami na wojnę oraz warsztatem, której przebieg będzie publikowany w „Przeglądzie Politycznym”, uznajemy za próbę zatajenia zamiarów organizatorów muzeum II wojny światowej, to koncepcje innych muzeów powstawały w warunkach głębokiej konspiracji.

Tworzeniu koncepcji Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Polski, Muzeum Historii Żydów Polskich czy Europejskiego Centrum „Solidarności” nie towarzyszyły tego typu dyskusje. Może więc za błąd organizatorów winniśmy uznać zbytnią otwartość, bo gdyby działali bez konsultacji, z zaskoczenia, to ewentualna krytyka byłaby możliwa dopiero po otwarciu muzeum. W tym kontekście zarzut tajności należy więc uznać za chybiony.

Według publicystów „Rzeczpospolitej” Cezarego Gmyza oraz Piotra Semki dowodem na „niejasność założeń” jest następujący wyjątek zarysu koncepcji: „Ze względu na lokalizację muzeum i polską inicjatywę jego powołania wojenne losy Polski i Polaków zostaną w nim, co zrozumiałe, wyeksponowane. Nie może to jednak nastąpić kosztem umniejszania doświadczeń innych narodów – w tym także Niemców i Rosjan. Należy podkreślić, że nie zamierzamy tworzyć muzeum martyrologii narodu polskiego ani muzeum chwały polskiego oręża, lecz placówkę o przekazie uniwersalnym, w której wydarzenia rozgrywające się w Polsce stanowiłyby jedynie część szerszego obrazu”.

Po czym autorzy stwierdzają, iż jest to „zapowiedź dążenia do wyrównania proporcji między przedstawieniem polskiego doświadczenia ostatniej wojny a ujęciem uniwersalnym”. Gdyby historycy Paweł Machcewicz oraz Piotr Majewski faktycznie zamierzali „wyrównywać” doświadczenie polskie, francuskie i niemieckie, to byłby to zarzut głęboko uzasadniony. Jednakże z jakiegoś powodu publicyści pominęli treść kolejnego akapitu, w którym czytamy: „Jednym ze sposobów wyważenia proporcji pomiędzy sprawami polskimi i „obcymi” może być zastosowanie w narracji perspektywy porównawczej. Służyłaby ona ukazaniu podobieństw i różnic pomiędzy charakterem wojny i okupacji w Europie Zachodniej a Środkowo-Wschodniej, podobnie jak uczynił to Tomasz Szarota w książce „Życie codzienne w stolicach okupowanej Europy” (Warszawa 1995). Jako przykład posłużyć może tu kwestia strat ludzkich, najczęściej bardzo dokładnie udokumentowanych na Zachodzie i mających charakter anonimowy i masowy w Polsce, na obszarze ZSRR czy na Bałkanach”.

Nie chodzi więc o „wyrównanie”, lecz „wyważenie”, czyli ukazanie w odpowiednich proporcjach. A przy takim założeniu ukazanie Polski jako pierwszego w Europie zbrojnego przeciwnika Niemców i Sowietów, doświadczeń eksterminacyjnych obu totalitaryzmów, fenomenu Polskiego Państwa Podziemnego czy przymusowych migracji milionów polskich obywateli i wpisanie tego doświadczenia w globalne procesy wyostrza jego specyfikę.

[srodtytul]Środkowoeuropejskie doświadczenie[/srodtytul]

Atrakcyjność polskiej historii polega na tym, że jest historią pogranicza, zawiera elementy czytelne dla ludzi ze Wschodu i z Zachodu. Przeciętny Francuz, Amerykanin czy Anglik znajdzie w niej zarówno elementy dla niego oczywiste (walka po stronie aliantów, opór, Holokaust), jak i nowe, niezrozumiałe (sowiecka okupacja, antysowiecka konspiracja, traktowanie konferencji w Jałcie i Poczdamie jako klęski, a nie zwycięstwa). Jednocześnie części obywateli państw Europy Środkowej bliska będzie polska antysowieckość, a upór przywódców II RP, by nie wiązać się z Hitlerem, odbierany będzie jako działanie nieracjonalne.

[srodtytul]Odmienne obrazy[/srodtytul]

Polska historia jest wielowymiarową przestrzenią, w której odnajdujemy elementy typowe tak dla Europy Środkowej, jak i państw zachodnich. Belgia czy Dania, z drugiej strony Łotwa i Ukraina są pod tym względem jednowymiarowe. W propozycji Pawła Machcewicza i Piotra Majewskiego odnajduję zrozumienie tego, że wyjątkowy charakter polskiego doświadczenia – bez utraty narodowej specyfiki – może zostać użyty do tworzenia uniwersalnego przekazu.

Muzeum koncentrujące się wyłącznie na polskiej martyrologii lub oporze adresowane byłoby do biernego widza, zaś prezentowany zarys koncepcji proponuje powołanie do życia muzeum tworzącego przestrzeń dyskusji, miejsca, w którym polskie doświadczenie okupacji byłoby swoistym „metrem z Sevres”, punktem odniesienia dla innych państw biorących udział w II wojnie światowej.

Doskonale wyczuli to uczestnicy dyskusji w Kancelarii Premiera, którzy postulowali, by w muzeum istniała przestrzeń wypełniana przez wystawy czasowe przygotowane przez muzea państw biorących udział w II wojnie. Założenie to jest czytelne, można je podzielać lub z nim dyskutować. Określanie go mianem „niejasnego” wynika z nieuważnej lektury dokumentu (bo odrzucam założenie, iż wynika ono z pozamerytorycznych uprzedzeń krytyków).

Nie możemy pominąć faktu, iż w zbiorowej pamięci społeczeństw zachodnich II wojna światowa jawi się jako okres oporu zakończonego zwycięstwem – ten sam obraz kultywowany jest w pamięci rosyjskiej, białoruskiej i wschodnioukraińskiej. Pamięć mieszkańców Europy Środkowej jest inna. Okrucieństwa okupantów i heroicznego oporu nie wieńczy zwycięstwo, a zniewolenie. Sposób myślenia proponowany przez autorów zarysu koncepcji muzeum II wojny światowej jest próbą przedstawienia niezauważanego środkowoeuropejskiego doświadczenia jako równoprawnego z doświadczeniem mieszkańców Wschodu i Zachodu. Zabieg ten wymaga ukazania różnic sytuacji i zachowań. W takim środkowoeuropejskim koncepcie widzę wpływ środowiska „Kultury” paryskiej i dostrzegam echa myśli piłsudczykowskiej.

Kolejny zarzut to ułożenie ekspozycji w ujęciu problemowym, a nie chronologicznym. Chronologiczne ujęcie sprawdza się przy prezentowaniu linearnej historii politycznej. Inaczej jest w wypadku historii społecznej oraz narracji porównawczych, w tym przypadku ujęcie problemowe pozwala wykazać istotne różnice i podobieństwa. To jest abecadło warsztatu historyka, w tym historyka muzealnika.

Wbrew temu, co twierdzi Jan Żaryn, ten sposób opowiadania nie oznacza „utraty kontroli nad przekazem”, lecz pozwala na skoncentrowanie uwagi odbiorcy na najważniejszych elementach ekspozycji. Historyk poruszył też ważny problem, jakim jest sposób narracji.

Uważa on, że musi to być konkretna, spersonalizowana perspektywa. Faktycznie, w Muzeum Powstania Warszawskiego świat oglądany jest z perspektywy powstańca, a w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie z indywidualnej perspektywy Żyda ofiary (nie zaś, jak twierdzi Jan Żaryn, z perspektywy narodu żydowskiego; wydaje się, iż myli on zindywidualizowany i uniwersalny język Muzeum Holocaustu z narodową narracją w Yad Vashem). Paweł Machcewicz i Piotr M. Majewski w centrum stawiają ludność cywilną i z niej czynią narratora. Jest to zabieg ambitny i trudny do wykonania. Przyjęcie, że jedynie perspektywa narodowa (w ujęciu Jana Żaryna etnocentryczna) lub wojskowa jest wychowawczo poprawna i historycznie prawdziwa jest błędem.

[srodtytul]Różne muzea[/srodtytul]

Cezary Gmyz i Piotr Semka sugerują, iż muzeum II wojny światowej przyczyni się do „degermanizacji” odpowiedzialności za wojnę, odnotowując, iż określenie Niemcy zastępowane jest coraz częściej słowem naziści. To trafne – w sensie globalnym – spostrzeżenie ma się nijak do dokumentu sporządzonego przez Machcewicza i Majewskiego. Tam konsekwentnie używane są pojęcia „niemiecka agresja”, „niemiecka armia”, „niemieckie represje” itp. Słowo nazizm pada przy okazji charakteryzowania systemu politycznego III Rzeszy.

Przeciwstawianie istniejącego Muzeum Powstania Warszawskiego koncepcji muzeum II wojny światowej przypomina dyskusję o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. To muszą być różne muzea i w owej odmienności tkwi sens istnienia obu placówek. Stworzenie w Gdańsku Muzeum Powstania bis nie ma sensu.

[i]Autor jest pracownikiem naukowym ISP PAN, KUL, naczelnikiem Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie. Wydał książkę „Za pierwszego Sowieta”. Jest też redaktorem naczelnym „Atlasu podziemia niepodległościowego 1944 –1956”.[/i]

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem