Jestem jednym z historyków zaproszonych do debaty nad przygotowanym przez Pawła Machcewicza i Piotra M. Majewskiego wstępnym zarysem koncepcji muzeum II wojny światowej. Spotkanie odbyło się w Kancelarii Premiera 6 października. Dokument ten został przez czołowych znawców problemu uznany za interesujący punkt wyjścia i wywołał ożywioną dyskusję, która potem przeniosła się na łamy prasy.
Można więc uznać, że doskonale wypełnił on przyjęte przez autorów założenie, jakim było wywołanie dyskusji właśnie. Ponieważ czynnie uczestniczyłem w opisywanym wydarzeniu i jestem w posiadaniu omawianego dokumentu, mogę skonfrontować treść zarysu projektu i zapisany w mej pamięci przebieg spotkania oraz dyskusję historyków z funkcjonującymi w prasie interpretacjami.
[srodtytul]Pierwsza taka debata[/srodtytul]
Krytycy projektu sugerują, iż powstawaniu muzeum towarzyszy niezdrowa aura poufności. Zaproszenie przez organizatorów do debaty kilkudziesięciu badaczy i doświadczonych muzealników traktowane jest jak zarzut. Przyznam, że takie ujęcie tematu przyjąłem z zaskoczeniem. Jeśli otwarta dyskusja specjalistów różniących się doświadczeniem, poglądami na wojnę oraz warsztatem, której przebieg będzie publikowany w „Przeglądzie Politycznym”, uznajemy za próbę zatajenia zamiarów organizatorów muzeum II wojny światowej, to koncepcje innych muzeów powstawały w warunkach głębokiej konspiracji.
Tworzeniu koncepcji Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Polski, Muzeum Historii Żydów Polskich czy Europejskiego Centrum „Solidarności” nie towarzyszyły tego typu dyskusje. Może więc za błąd organizatorów winniśmy uznać zbytnią otwartość, bo gdyby działali bez konsultacji, z zaskoczenia, to ewentualna krytyka byłaby możliwa dopiero po otwarciu muzeum. W tym kontekście zarzut tajności należy więc uznać za chybiony.