Spadkobiercy Adama Branickiego zapowiadają, że nigdy nie zrezygnują z roszczeń i gotowi są walczyć nawet w Strasburgu.
– Odzyskanie pałacu w Wilanowie to z punktu widzenia prawnego czysta sprawa. Nigdy nie powinien podlegać reformie rolnej. Było tam gospodarstwo i obory? Nie – mówi adwokat spadkobierców Andrzej Herman. – Wyraźnie nie ma jednak politycznej woli zwrotu.
Podczas gdy w sądach toczą się procesy o majątek Branickich, prokuratura bada wątki związane z hipoteką Dóbr Ziemskich Wilanów. Brakuje dziś w nich części dokumentów związanych z zadłużeniem. Rzecznik prokuratury w Warszawie Mateusz Martyniuk odmówił skomentowania informacji "Rz", jakoby dokumenty hipoteki wilanowskiej, wbrew przepisom, nie zawsze znajdowały się w sądzie. To mogłoby tłumaczyć, dlaczego dziś są one zdekompletowane. Tymczasem kwestia przedwojennego zadłużenia Wilanowa może być argumentem w toczącym się dziś procesie o jego zwrot.
– Domniemane zadłużenia nie powinny mieć wpływu na reprywatyzację. Najpierw musi nastąpić zwrot majątku, potem mogliby zgłaszać roszczenia wierzyciele – mówi Herman, podkreślając, że duże długi ciążące przed wojną na Wilanowie zostały w czasie okupacji uregulowane. – Pewnego dnia mój ojciec powiedział do mnie i moich sióstr: nie musicie się już dłużej modlić, by długi zostały spłacone. Do tamtej pory kończyłyśmy tak każdy pacierz – mówi "Rz Anna Branicka-Wolska, córka Adama, ostatnia z rodu Branickich.
Spadkobiercy Adama Branickiego podkreślają, że po odzyskaniu pałacu w Wilanowie oraz muzealiów, o które już przed laty złożyli pozew, zamierzają zostawić większość kolekcji w pałacu. Stanęliby na czele fundacji zarządzającej muzeum.