15 sierpnia 1920 r. - bitwa i polityka

Przed 90 laty na przedpolach miasta pokonano bolszewików, co uznawane jest za jedno z największych naszych zwycięstw. Ale w 1920 roku istniały różne wersje tego wydarzenia, wprowadzające spore zamieszanie wśród czytelników stołecznych gazet

Publikacja: 13.08.2010 14:02

Polskie plakaty. Bolszewik przedstawiony jako dziki zwierz.

Polskie plakaty. Bolszewik przedstawiony jako dziki zwierz.

Foto: Muzeum Wojska Polskiego

Ukoronowaniem patriotycznej wizji Bitwy Warszawskiej jest obraz Jerzego Kossaka, na którym wojsko polskie z księdzem Ignacym Skorupką na czele gromi sowieckie hordy, a po niebie latają samoloty do społu z husarią. Wizja druga – to złośliwy felieton „Rzeczpospolitej” z początku sierpnia 1920 roku o nowym ugrupowaniu POPK, czyli Partii Onufry Pakuj Kufry. Bo z miasta uciekało mnóstwo ludzi, głównie do Poznania, a nawet do Paryża, jak wspominał z kolei „Kurier Polski”.

Wróg u bram

Feralnego 13 sierpnia 1920 roku „Rzeczpospolita” donosiła:

„Najbliżej do Warszawy podeszły awangardy nieprzyjacielskie w kierunku Tłuszcza, mianowicie na 35 klm”. Od kilku dni obowiązywał zakaz sprzedaży trunków, myśliwi z bronią długą musieli zgłosić się do straży obywatelskiej, a samochody i motocykle należało zdać na potrzeby wojska.

Z rejonu Radzymina kolejka marecka dowoziła na Pragę rannych, których przenoszono następnie do tramwajów i rozwożono po szpitalach. Patriotycznie nastawieni mieszkańcy nosili kokardy w barwach narodowych – wówczas – biało-amarantowych! A gazety pełne były haseł w rodzaju: „Niech przez płomienny/Polski próg/ Nie odważy się/przejść wróg”.

... za zniszczone zbiory, za zrabowane zagrody niech karzące twoje pięści zbrojne w widły, kosy i cepy spadną na karki bolszewików - Józef Piłsudski, fragment odezwy naczelnika państwa

Agitatorów bolszewickich wyłapywała policja, gdyż szerzyli defetyzm. Zresztą nie trzeba go było nawet szerzyć, bo nie panowała zbyt budująca atmosfera w mieście. Źle wpływała na morale wojska. „Rzeczpospolita” informowała o rozstrzelaniu „za zbrodnię dezercji” czterech szeregowych. Rozkaz podpisał dowódca rejonu warszawskiego – Zawadzki – generał podporucznik (takie wówczas były stopnie w polskim wojsku). Z kolei „Kurier Polski” doniósł, że kolejny „wyrok z dn. 11.8.1920 wykonano tegoż dnia o godz. 18 min. 35. Wyrok zaś z dnia 12 sierpnia – tegoż dnia o godz. 17 min. 22 w Cytadeli w Warszawie”. Co ciekawe, już po zwycięskiej bitwie dalej łapano dezerterów. „Rzeczpospolita” podała, że 18 sierpnia sąd skazał na śmierć kolejnych trzech żołnierzy.

Nie wszystko było takie piękne, jak później starano się malować. W rejonie Radzymina jeden z pułków piechoty opuścił swe stanowiska. Sytuacja była fatalna; Józef Piłsudski napisał potem, iż „Biały orzeł zżółkł ze strachu”. A z pamiętników wynika, że menelstwo mieszkające na peryferiach tylko czekało, by rzucić się do rabowania sklepów. W tej kwestii znamienny okazał się komunikat sztabu rosyjskiej 4. armii z Kowna o rzekomym zdobyciu Warszawy. Cytująca go „Rzeczpospolita” podała, za „Timesem”, że „Żywioły bolszewickie w Warszawie urządziły olbrzymią demonstrację na powitanie wojsk czerwonych”.

Cień polityki

Czytelnicy dostawali taki obraz wydarzeń, jaki potrzebny był politykom. „Gazeta Warszawska” nie pozostawiła suchej nitki na koncepcjach naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego, niewymienianego zresztą z nazwiska! „Bolszewicy doskonale wyzyskali nasze błędy. Romantycznych projektów budowania Ukrainy nikt na Zachodzie nie wziął za dobrą monetę, lecz za dowód „imperializmu polskiego”. A w „Rzeczpospolitej” słynny prawicowy publicysta Stanisław Stroński modlił się o „Cud Wisły”, tak jak w 1914 roku Francuzi mieli swój „Cud Marny”. I ta gazeta także nie podawała nazwiska Piłsudskiego, tylko raz wspominając o enigmatycznym „Wodzu Naczelnym”, pod którego kierownictwem zaczęła się ofensywa znad Wieprza.

Jeśli jednak ktoś wziął do ręki „Robotnika”, „Kurier Polski” czy „Kurier Warszawski”, to dowiadywał się czegoś innego – ten ostatni napisał np. o formowaniu „4 szwadronów jazdy rycerskiej im. Józefa Piłsudskiego”, wymieniał „jenerała E. Rydza-Śmigłego” i relacjonował ofensywę nie tylko frontu północnego, gdzie dowodzili ludzie związani z prawicą narodową, ale i tę znad Wieprza. Z kolei „Kurpol” wykpiwał „pogłoski o zamiarze pana Romana Dmowskiego utworzenia „rządu” w Poznaniu“. Szło o ośrodek władzy konkurencyjny do oficjalnego. Warszawiacy gubili się w tym politycznym galimatiasie.

Kawiarniany zapaszek

Jak już wspomnieliśmy, „Onufry pakował kufry”, a „warszawka” dobrze się bawiła. Niezamierzonym, a symbolicznym tego wyrazem był pokaz filmu „Straceńcy” w kinie przy Nowym Świecie 40 („Dramat w 12 aktach”). Czynne były też muzea, w tym Narodowe przy Podwalu 15, Gabinet Zoologiczny na uniwersytecie, a także teatry. W Powszechnym szła, nomen omen, „Gwiazda Syberii”, a w Praskim odbywał się Wieczór Patriotyczny. Bolszewicy podchodzili coraz bliżej i w końcu, jak komentowała „Rzeczpospolita”: „Cukiernie i kawiarnie opustoszały, a przepełnione grającymi w domino i bilard cywilami sale, należą już chwała Bogu do przeszłości”.

„Kurwar”, zamieszczając felieton o wrogach wewnętrznych, cytował anonimowego żołnierza: „Myśmy szli naprzód, a Warszawa bawiła się i paskowała (wyzyskiwanie kłopotów dla podnoszenia cen – przyp. R. J.). Myśmy stanęli, a Warszawa bawiła się i paskowała. Myśmy z trwogi drżeli o los Polski, a Warszawa bawiła się i paskowała. Dziś Warszawa przestała się bawić. Paskować nie przestała”.

Czy była to prawdziwa wypowiedź, trudno wyrokować. W każdym razie po obu stronach frontu odnotowano działania propagandowe. Do dziś nie jest pewne, kto naprawdę wysmażył po polsku ulotkę wydaną rzekomo w Mińsku, a cytowaną przez wiele naszych gazet: „Odezwa krasnych sołdatów. Towarzysze polscy (...) Na wasze sioła i miasta my niesiemy snowa porzary i zniszczenie. My weszli głuboko w waszy granicy i podchodzimy do stolicy...”. Tekst ten komentowano zawzięcie w knajpach, świetnie prosperujących mimo zakazu sprzedaży alkoholu. „Niektórzy patriotyczni restauratorzy chętnie podają wódkę w filiżankach, licząc sobie natomiast za swój patriotyzm (...) za butelkę wartości około 200 marek biorą 2000 marek”. W tym czasie władza określiła ceny maksymalne na żywność i za funt (pół kilograma – przyp. R. J.) chleba razowego nie można było żądać więcej, niż ośmiu marek.

Bitwa i znów polityka

Przełom w bitwie nastąpił 15 sierpnia. Dzień wcześniej zginął ksiądz Ignacy Skorupka idący wraz z dowódcą na czele kompanii ochotników. Było to sprzeczne z regulaminem walki piechoty, nakazującym oficerowi dowodzić z tyłu kompanii. Żołnierze byli jednak nieostrzelani i oficer wraz z księdzem postąpili wbrew zasadom, ale jak podał „Kurwar” z konieczności, „chcąc zagrzać ochotników”. Sowieci ostro palili, ksiądz padł, wielu żołnierzy zginęło, a natarcie załamało się, jak to opisywał potem „Przegląd Piechoty” z 1932 r. Nie mniej wydarzenie to urosło do rangi symbolu, a w okresie międzywojennym powstawały dzieła w rodzaju malowidła Jerzego Kossaka.

Prawdziwa ofensywa nastąpiła dzień później; jednym z pierwszych działań był nocny atak por. Stefana Pogonowskiego, który w jego trakcie zginął (tak na marginesie, ulica Pogonowskiego istniała na Żoliborzu dość długo, bo jeszcze przez siedem lat po II wojnie światowej; komunistyczne władze nie dokonywały zmian, nie wiedząc – kto zacz). Nie tylko ksiądz Skorupka stał się bohaterem, inni duchowni także szli na czele oddziałów. „Kurpol” wspominał księdza kapelana Zabłockiego, który pod Łomżą „w I szeregu szedł do ataku i okrył się chwałą”.

Dopiero 17 sierpnia podano informację o przełamaniu frontu. Gazety prawicowe kreowały na bohaterów przełomu nie Piłsudskiego i jego generałów, a francuskiego generała Weyganda, księdza Skorupkę i generała Józefa Hallera. Na cześć tego ostatniego wychwalający wiersz napisał Kornel Makuszyński. A sam Haller, jak podała „Rzeczpospolita”: „zarządził ośmiodniowe nabożeństwo o powodzenie oręża polskiego (...) modliliśmy się o cud Wisły. Dzisiaj powiedzieć można, że cud się ziścił”.

Ukoronowaniem patriotycznej wizji Bitwy Warszawskiej jest obraz Jerzego Kossaka, na którym wojsko polskie z księdzem Ignacym Skorupką na czele gromi sowieckie hordy, a po niebie latają samoloty do społu z husarią. Wizja druga – to złośliwy felieton „Rzeczpospolitej” z początku sierpnia 1920 roku o nowym ugrupowaniu POPK, czyli Partii Onufry Pakuj Kufry. Bo z miasta uciekało mnóstwo ludzi, głównie do Poznania, a nawet do Paryża, jak wspominał z kolei „Kurier Polski”.

Pozostało 94% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem