Agitatorów bolszewickich wyłapywała policja, gdyż szerzyli defetyzm. Zresztą nie trzeba go było nawet szerzyć, bo nie panowała zbyt budująca atmosfera w mieście. Źle wpływała na morale wojska. „Rzeczpospolita” informowała o rozstrzelaniu „za zbrodnię dezercji” czterech szeregowych. Rozkaz podpisał dowódca rejonu warszawskiego – Zawadzki – generał podporucznik (takie wówczas były stopnie w polskim wojsku). Z kolei „Kurier Polski” doniósł, że kolejny „wyrok z dn. 11.8.1920 wykonano tegoż dnia o godz. 18 min. 35. Wyrok zaś z dnia 12 sierpnia – tegoż dnia o godz. 17 min. 22 w Cytadeli w Warszawie”. Co ciekawe, już po zwycięskiej bitwie dalej łapano dezerterów. „Rzeczpospolita” podała, że 18 sierpnia sąd skazał na śmierć kolejnych trzech żołnierzy.
Nie wszystko było takie piękne, jak później starano się malować. W rejonie Radzymina jeden z pułków piechoty opuścił swe stanowiska. Sytuacja była fatalna; Józef Piłsudski napisał potem, iż „Biały orzeł zżółkł ze strachu”. A z pamiętników wynika, że menelstwo mieszkające na peryferiach tylko czekało, by rzucić się do rabowania sklepów. W tej kwestii znamienny okazał się komunikat sztabu rosyjskiej 4. armii z Kowna o rzekomym zdobyciu Warszawy. Cytująca go „Rzeczpospolita” podała, za „Timesem”, że „Żywioły bolszewickie w Warszawie urządziły olbrzymią demonstrację na powitanie wojsk czerwonych”.
Cień polityki
Czytelnicy dostawali taki obraz wydarzeń, jaki potrzebny był politykom. „Gazeta Warszawska” nie pozostawiła suchej nitki na koncepcjach naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego, niewymienianego zresztą z nazwiska! „Bolszewicy doskonale wyzyskali nasze błędy. Romantycznych projektów budowania Ukrainy nikt na Zachodzie nie wziął za dobrą monetę, lecz za dowód „imperializmu polskiego”. A w „Rzeczpospolitej” słynny prawicowy publicysta Stanisław Stroński modlił się o „Cud Wisły”, tak jak w 1914 roku Francuzi mieli swój „Cud Marny”. I ta gazeta także nie podawała nazwiska Piłsudskiego, tylko raz wspominając o enigmatycznym „Wodzu Naczelnym”, pod którego kierownictwem zaczęła się ofensywa znad Wieprza.
Jeśli jednak ktoś wziął do ręki „Robotnika”, „Kurier Polski” czy „Kurier Warszawski”, to dowiadywał się czegoś innego – ten ostatni napisał np. o formowaniu „4 szwadronów jazdy rycerskiej im. Józefa Piłsudskiego”, wymieniał „jenerała E. Rydza-Śmigłego” i relacjonował ofensywę nie tylko frontu północnego, gdzie dowodzili ludzie związani z prawicą narodową, ale i tę znad Wieprza. Z kolei „Kurpol” wykpiwał „pogłoski o zamiarze pana Romana Dmowskiego utworzenia „rządu” w Poznaniu“. Szło o ośrodek władzy konkurencyjny do oficjalnego. Warszawiacy gubili się w tym politycznym galimatiasie.
Kawiarniany zapaszek
Jak już wspomnieliśmy, „Onufry pakował kufry”, a „warszawka” dobrze się bawiła. Niezamierzonym, a symbolicznym tego wyrazem był pokaz filmu „Straceńcy” w kinie przy Nowym Świecie 40 („Dramat w 12 aktach”). Czynne były też muzea, w tym Narodowe przy Podwalu 15, Gabinet Zoologiczny na uniwersytecie, a także teatry. W Powszechnym szła, nomen omen, „Gwiazda Syberii”, a w Praskim odbywał się Wieczór Patriotyczny. Bolszewicy podchodzili coraz bliżej i w końcu, jak komentowała „Rzeczpospolita”: „Cukiernie i kawiarnie opustoszały, a przepełnione grającymi w domino i bilard cywilami sale, należą już chwała Bogu do przeszłości”.
„Kurwar”, zamieszczając felieton o wrogach wewnętrznych, cytował anonimowego żołnierza: „Myśmy szli naprzód, a Warszawa bawiła się i paskowała (wyzyskiwanie kłopotów dla podnoszenia cen – przyp. R. J.). Myśmy stanęli, a Warszawa bawiła się i paskowała. Myśmy z trwogi drżeli o los Polski, a Warszawa bawiła się i paskowała. Dziś Warszawa przestała się bawić. Paskować nie przestała”.