Strajk rozpoczął się w nocy, między drugą a trzecią zmianą. W czwartek rano, 28 sierpnia, kopalnia Manifest Lipcowy stała. Wybrzeże strajkowało już dwa tygodnie i na Śląsk docierały informacje, że władze nie chcą rozmawiać ze stoczniowcami. – Myśmy tu, w porównaniu z resztą Polski, mieli się całkiem dobrze. Gierek był tak „dobry”, że skutecznie udało mu się podzielić Polskę na tę lepszą, czyli Śląsk, i gorszą, czyli całą resztę kraju. Śląsk musiał stanąć, abyśmy przez całą Polskę nie byli postrzegani jako zdrajcy – opowiada Zygmunt Chrzanowski z kopalni Borynia.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/527827,527862-Protokol-porozumienia-zawartego-przez-Komisje-Rzadowa-i-Miedzyzakladowy-Komitet-Strajkowy-3-wrzesnia-1980-r--w-Kopalni-Wegla-Kamiennego-Manifest-Lipcowy--fragmenty-.html]Protokół porozumienia zawartego przez Komisję Rządową i Międzyzakładowy Komitet Strajkowy 3 września 1980 r. w Kopalni Węgla Kamiennego Manifest Lipcowy (fragmenty)[/link][/wyimek]
Zbigniew Grab, kopalnia ZMP w Rybniku: – Górnicy rozumieli, że jeśli nie wesprą strajków, rządowi wcześniej czy później na Wybrzeżu uda się je stłumić. Problemem było jednak to, że Śląsk nie miał wyrazistego lidera.
[srodtytul]Efekt domina[/srodtytul]
Pierwszy dzień strajku, godzina 8.30. Trwają rozmowy dyrektora Manifestu Lipcowego z górnikami. Transmisja idzie przez zakładowe głośniki. Najostrzej mówi Stefan Pałka, inicjator strajku. Dyrektor przekonuje, że akcja nie ma sensu, ponieważ tylko Manifest Lipcowy strajkuje. Wszystkie inne kopalnie fedrują. – W tym momencie na cechownię weszła delegacja kopalni Borynia. Okazuje się, że i tam strajkują już od godziny 24. Przez głośnik słychać radosne „Hura!”. I górnicy, i ludzie pod bramą śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Rozmowy zostały zerwane – wspominał ks. Bernard Czarnecki, który wspierał strajk.