Co przedsiębiorstwo sprzedające nowoczesny sprzęt medyczny, w którym wykorzystuje się m.in. technikę laserową, może mieć wspólnego z Mieszkiem I czy Bolesławem Chrobrym? Z jakich powodów zdecydowaliście się wesprzeć finansowo projekt kolekcji postaci królewskich?
– Nasza działalność biznesowa związana jest bezpośrednio z ciałem człowieka. Idea stworzenia naturalistycznych figur najwybitniejszych polskich władców, nadania realnych cielesnych kształtów wizjom malarzy, pisarzy i uczonych, jest więc nam bliska. Wiele urządzeń, jakie oferujemy, służy w medycynie estetycznej, np. do zabiegów poprawiających wygląd sylwetki i skóry, redukujących plamy czy przebarwienia. Działamy na rzecz estetyki ludzkiego ciała jako „Mecenas królewskiego piękna".
Gdyby żył Stanisław August, z pewnością żywo zainteresowałby się waszą ofertą. Ale raczej nie Władysław Jagiełło. Nie wszyscy z naszych władców słynęli akurat z urody.
– Co więcej, w ogóle nie wiemy, jak niektórzy z nich wyglądali. Ale hasło „królewskiego piękna" trzeba traktować dość umownie. Nie chodzi o urodę panujących, o to, czy byli przystojni i dobrze zbudowani, lecz o ich walory jako ludzi i władców oraz zasługi dla kraju, jego bezpieczeństwa, rozwoju i kultury.
W tym sensie jednym z najpiękniejszych naszych królów był z pewnością pomimo swego wyjątkowo niskiego wzrostu Władysław Łokietek. A także np. Bolesław Krzywousty, którego wygląd nie kwalifikowałby dziś do celebrytów.