W zeszłym roku minęło 40 lat od dnia otwarcia (a raczej zamknięcia!) tak uroczystego, że nieliczni dziennikarze siedzieli w tylnych rzędach, bo gdzie indziej nie było dla nich miejsc. Pamiętam, iż w każdym wejściu, zresztą dość wąskim, stał strażak, koło którego umieszczono kilka gaśnic. Ki diabeł? – zastanawiałem się. Po premierze powiedziano mi, że odbyła się ona na warunkowych zasadach, bo wystarczyła iskra, by wnętrze się zapaliło, a powstałe w ten sposób gazy zatruły całą widownię.
O ile mnie pamięć nie myli, odbyło się tam tylko uroczyste otwarcie, choć niektórzy twierdzą, że było jeszcze kilka przedstawień. W każdym razie przez całe dekady budynek na Powiślu przy ulicy Kruczkowskiego stał pusty.
Za piękny jak na cyrk
Kiedyś no natrafiłem na artykuł w „Polityce", którego autorka twierdziła, że ekipom cyrkowym opłaciły się lata wyrzeczeń, bo cyrk jest tak piękny, że „za piękny jak na cyrk". Napisała to oczywiście w 1971 roku, jeszcze przed premierą. Rzecz miała się bowiem tak – od Bułgarów nabyliśmy projekt obiektu rozrywkowego, nowoczesnego, z lodowiskiem i podnoszonymi fragmentami areny. Zbudowaliśmy go, ale dlaczego nikt nie przebadał wcześniej materiałów pod kątem łatwopalności i toksyczności – do dziś nie wiem. Za ten skandal nie spadły żadne głowy, tylko cyrkowcy dostali po tyłku. W tej samej „Polityce" napisano bowiem, że przez 10 lat nie rozbudowywano bazy w Julinku i nie kupowano wozów – łaźni dla ekip jeżdżących po kraju, ani urządzeń grzewczych dla namiotów cyrkowych, bo wszystkie pieniądze pakowano w cyrk na Powiślu. Czyli jak się okazało – w błoto. Nie wiem też, dlaczego później nie wyremontowano tego obiektu. Przed kilkoma laty rozebrano go, wystawiając w tym miejscu luksusowe osiedle, które powinno się nazywać – Na Cyrkowym Cmentarzysku.
I tak to od 1945 roku stolica nie miała i nie ma żadnego stałego obiektu, w którym występują clowni, akrobaci oraz tresowane zwierzęta. Co prawda dawniej zainteresowanie tą rozrywką było olbrzymie, jednak dziś bardzo osłabło. Imprezy cyrku Arena stojącego w latach 60. pod namiotem u zbiegu Chałubińskiego i Alej Jerozolimskich obejrzało 400 tys. ludzi, ale obecnie widownie pustoszeją.
Pierwszy stołeczny stały cyrk zbudowano za panowania Stanisława Augusta – na Chmielnej koło Brackiej. Głównym punktem programu było szczucie psami dzikich zwierząt, przeważnie niedźwiedzi. Jakie czasy, takie zainteresowania.