Dwa miasta, czyli rzecz o Pradze

Jeszcze przed wojną starzy warszawiacy mawiali o Pradze, że „tam się nie mieszka”. Powodami były: nie najlepszy „skład socjalny”, niższy poziom życia i wieloletnie uprzedzenia

Aktualizacja: 10.03.2012 10:05 Publikacja: 10.03.2012 09:55

Kie­dy w 1864 ro­ku otwie­ra­no most alek­san­dryj­ski – zwa­ny po­tem – Kier­be­dzia Pra­ga by­ła j

Kie­dy w 1864 ro­ku otwie­ra­no most alek­san­dryj­ski – zwa­ny po­tem – Kier­be­dzia Pra­ga by­ła już cał­kiem po­waż­ną dziel­ni­cą. Stał tam m.in. wiel­ki, ro­syj­ski gar­ni­zon

Foto: NAC

Praw­dzi­wa in­te­gra­cja mię­dzy obo­ma czę­ścia­mi dzi­siej­szej War­sza­wy za­czę­ła się z ro­kiem 1864, gdy otwo­rzo­no most alek­san­dryj­ski, zwa­ny przez miesz­kań­ców – Kier­be­dzia. Tym, któ­rzy tu się nie uro­dzi­li, wy­ja­śniam – w je­go miej­scu i na je­go fi­la­rach le­ży tzw. most Ślą­sko-Dą­brow­ski. A dla­cze­go in­te­gra­cja się za­czę­ła? Bo pierw­szy raz moż­na by­ło do­stać się na dru­gi brzeg rze­ki – za dar­mo!

Te i wcześniejsze varsaviana Rafała Jabłońskiego można znaleźć pod adresem

www.zyciewarszawy.pl/varsaviana

Wąt­pli­wy urok ba­gien

We­dle sta­rych re­la­cji na ob­sza­rze zwa­nym przez nas dzi­siaj Pra­gą by­ły „mo­kra­dła po­ro­śnię­te la­sem i za­ro­śla­mi". Tu i tam „na piasz­czy­stej gle­bie wy­żej po­ło­żo­nych miej­sco­wo­ści po­two­rzy­ły się sku­pie­nia za­gród ludz­kich". Nie bę­dzie­my się jed­nak zaj­mo­wać hi­sto­rią tej dziel­ni­cy, a tym, co jej na­tu­ra uczy­ni­ła. Otóż przy każ­dej po­wo­dzi sta­ła tam wo­da, a by­wa­ło, że za­le­wa­ło nie­mal wszyst­ko, zno­sząc drew­nia­ne do­my i wy­ry­wa­jąc drze­wa z ko­rze­nia­mi. To jak się tam da­ło żyć?

Z re­gu­ły wy­glą­da­ło to tak, jak opi­sy­wa­ła re­la­cja zło­żo­na w 1751 ro­ku. „W no­cy tak za­hu­cza­ło, jak­by wy­strze­lo­no z moź­dzie­rzów (...) a to lo­dy tak pę­ka­ły (...) W po­łu­dnie już Pra­ga sta­ła jak­by w mo­rzu, o go­dzi­nie 4ej i wio­ska Brud­no za­czę­ła pły­wać". To by­ło w lu­tym, na­to­miast w sierp­niu (1813 ro­ku) w je­den dzień wo­da unio­sła się w rze­ce o 2 łok­cie 8 ca­li. To jest pra­wie 1,5 me­tra, bo ło­kieć war­szaw­ski li­czył so­bie ok. 60 cm. Po­wódź  po­szła „za Pra­gę wię­cej jak na mi­lę, gdyż aż za Bia­ło­łę­kę roz­cią­ga­ła się" – na­pi­sał re­por­ter „Ga­ze­ty War­szaw­skiej". A co wte­dy ro­bi­li miesz­kań­cy le­we­go brze­gu? Sie­dzie­li na skar­pie, ma­cha­jąc no­ga­mi i mó­wiąc, że „tam się nie miesz­ka".

Sa­ma Pra­ga we­dług daw­nych do­nie­sień na­le­ża­ła w wie­ku XVI do ro­dzi­ny Prac­kich, a ci mie­li gór­kę w re­jo­nie dzi­siej­sze­go par­ku Pra­skie­go, gdzie po be­to­nie ła­żą niedź­wie­dzie. Z ro­kiem 1573 po­ja­wił się pierw­szy sta­ły most, nie­ste­ty płat­ny. Ale mi­mo to osa­da ta roz­ra­sta­ła się ja­ko punkt han­dlo­wy. Po­ja­wił się ko­ściół pod we­zwa­niem Mat­ki Bo­skiej Lo­re­tań­skiej, a w ro­ku 1648 dzię­ki sta­ra­niom bi­sku­pa ka­mie­niec­kie­go Pra­ga otrzy­ma­ła herb i pra­wa miej­skie. Czy­li by­ły dwa mia­sta!

Co pra­wo­brzeż­ne osie­dla po­łą­czy­ły się ze so­bą, to wy­bu­cha­ły woj­ny i wszyst­ko szło z dy­mem. Raz tyl­ko po­szło bez dy­mu, bo za Na­po­le­ona za­czę­to sta­wiać for­ty­fi­ka­cje tak po­my­śla­ne, że wy­bu­rzo­no trzy ko­ścio­ły i pra­wie 200 do­mów, ruj­nu­jąc tym dziel­ni­cę na wie­le lat.

Mo­sty, któ­rych nie by­ło

Błęd­ne jest prze­ko­na­nie, że drze­wiej w mie­ście nie by­ło wie­lu mo­stów, lecz tyl­ko je­den, wy­sta­wio­ny przez Zyg­mun­ta Au­gu­sta. Otóż nie­mal każ­de­go ro­ku prze­rzu­ca­no na dru­gi brzeg prze­pra­wy pon­to­no­we bądź na ło­dziach. Na­to­miast w cza­sach na­po­le­oń­skich by­ły na­wet sta­łe, drew­nia­ne, ale dość kru­chej kon­strukcji. Zresz­tą wszyst­kie mia­ły ten ży­wot nie­zbyt dłu­gi, gdyż mię­dzy ro­kiem 1809 a 1863 zda­rzy­ło się co naj­mniej 13 ze­rwań bądź po­waż­nych uszko­dzeń wy­ma­ga­ją­cych dłu­giej re­pe­ra­cji.

Po­łą­cze­nie obu brze­gów by­ło więc okre­so­we i kosz­tow­ne. A do­sta­nie się na Pra­gę nie za­wsze ta­nie. Prze­waż­nie prze­pro­wa­dze­nie ko­nia lub kro­wy kosz­to­wa­ło ty­le, co dwóch lu­dzi. Ostat­ni raz przed bu­do­wą Kier­be­dzia, gdyż ro­ze­bra­no most łyż­wo­wy. W je­go miej­sce za­mo­co­wa­no nie­wiel­ki most tym­cza­so­wy, głów­nie dla miesz­kań­ców. „Ga­ze­ta War­szaw­ska" po­da­ła – „Dla prze­pra­wy zaś po­wo­zów, bryk, itd. oraz wszel­kie­go ro­dza­ju in­wen­ta­rzy urzą­dzo­ny zo­stał prze­wóz na stat­kach (...) od wo­zu fur­mań­skie­go, czy­li bry­ki wiel­kiej – ko­pie­jek 15, od ko­nia kop. 4, od czło­wie­ka kop. 3".

W tym cza­sie atrak­cyj­ność pra­we­go brze­gu by­ła ilu­zo­rycz­na. Zie­mia nie­wy­daj­na, gdyż piasz­czy­sta al­bo ba­gni­sta, a czę­ste po­wo­dzie oraz trud­no­ści prze­pra­wo­we spra­wia­ły, iż Pra­ga nie za­chę­ca­ła do osad­nic­twa za­moż­nych lu­dzi. Kosz­ty grun­tu by­ły ni­skie i miesz­ka­li tam ci, któ­rych nie stać by­ło na War­sza­wę. A tak­że Ży­dzi, wy­rzu­ca­ni róż­ny­mi prze­pi­sa­mi z le­we­go brze­gu (kto dziś pa­mię­ta, że w pew­nym okre­sie nie wol­no im by­ło miesz­kać w War­sza­wie przy głów­nych uli­cach?).

Do te­go tak zwa­ny „so­cjal" był nie­cie­ka­wy, gdyż osa­dza­li się tam też i ta­cy, któ­rym prze­strze­ga­nie pra­wa spra­wia­ło du­żo kło­po­tów. Przy­by­ły z Nie­miec, tuż przed II roz­bio­rem, Franz Schultz opi­sał – „na Pra­gę skła­da­ją się w więk­szej czę­ści do­my drew­nia­ne, ni­skie, za­miesz­ka­łe przez Ży­dów, kil­ka wśród nich klasz­to­rów, nie­co mni­chów, któ­rzy za­rów­no po­no z in­ny­mi miesz­kań­ca­mi prze­my­ca­nym to­wa­rem han­dlu­ją i nie naj­lep­szej uży­wa­ją sła­wy".

Co praw­da w 1791 ro­ku znie­sio­no ad­mi­ni­stra­cyj­ną od­ręb­ność Pra­gi, ale nie po­łą­czy­ła się ona w je­den or­ga­nizm z War­sza­wą, jak Bu­da z Pesz­tem. Ten po­dział funk­cjo­no­wał na­wet urzę­do­wo do upad­ku po­wsta­nia li­sto­pa­do­we­go, pod­czas róż­nych burz dzie­jo­wych bo­wiem ist­nia­ły od­ręb­ne gar­ni­zo­ny woj­sko­we dla obu brze­gów.  No i mie­li­śmy da­lej War­sza­wę oraz Pra­gę. Ba, jesz­cze w 1853 ro­ku pra­skim do­roż­ka­rzom za­bro­nio­no za­rob­ko­wa­nia w War­sza­wie.

Na Pra­gę wte­dy nie jeź­dzi­ło się, bo nie by­ło po co. Część, mię­dzy dzi­siej­szą Ja­giel­loń­ską, 11 Li­sto­pa­da i to­ra­mi ko­le­jo­wy­mi, zaj­mo­wa­ły gi­gan­tycz­ne, ro­syj­skie ko­sza­ry, da­ją­ce za­ro­bek tyl­ko li­we­ran­tom oraz pro­sty­tut­kom.

Chło­pak zza Wisły

Oprócz róż­nic spo­łecz­nych ist­nia­ły też i kul­tu­ro­we. Gwa­ra z Tar­gów­ka czy Szmu­lek by­ła in­na niż wol­ska i ta z Po­wi­śla. Zla­ły się po­tem w jed­no, ale ję­zy­ko­znaw­cy jesz­cze po ostat­niej woj­nie wy­ła­py­wa­li róż­ni­ce. Po­wód pro­sty – lu­dzi z Pra­gi do 1864 ro­ku nie stać by­ło na prze­jazd czy też prze­pły­nię­cie ło­dzią na są­sied­nią stro­nę. Do ro­dzi­ny na dru­gim brze­gu uda­wa­li się z rzad­ka, więc lo­kal­ne gwa­ry po­zo­sta­wa­ły w izo­la­cji. Pra­ga to na­dal nie by­ła War­sza­wa. Do­pie­ro wy­bu­do­wa­nie dru­gie­go mo­stu – Po­nia­tow­skie­go – spię­ło klam­rą oba brze­gi i na­raz na Sa­skiej Kę­pie w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym za­czę­ła po­wsta­wać dziel­ni­ca wil­lo­wa, in­te­li­genc­ka. Coś drgnę­ło.

Jed­nak du­ża od­ręb­ność po­zo­sta­ła i to z pro­za­icz­ne­go wzglę­du. Na Pra­dze woj­na oszczę­dzi­ła do­my, a daw­ni miesz­kań­cy po­wró­ci­li tam na po­cząt­ku 1945 ro­ku. Na dru­gim brze­gu zaś sta­wia­no War­sza­wę od piw­nic, a za­lud­nia­ły ją dzie­siąt­ki ty­się­cy no­wych miesz­kań­ców z tak zwa­ne­go awan­su spo­łecz­ne­go, któ­rym za­wi­ło­ści hi­sto­rii i kul­tu­ry by­ły obo­jęt­ne.

En­tu­zja­ści pra­wo­brzeż­nej War­sza­wy trzę­są się ze zło­ści, kie­dy ktoś pod­kre­śla ich od­ręb­ność. Jed­nak raz po raz na­tra­fiam na to, że mie­li­śmy i ma­my dwa mia­sta. W po­waż­nym na­uko­wym opra­co­wa­niu wy­da­nym pod ko­niec lat 30. na­tkną­łem się na ta­ki pod­pis – „Ostrze­li­wa­nie War­sza­wy i Pra­gi przez Ro­sjan w 1915 ro­ku".

Do na­pi­sa­nia tych var­sa­via­nów skło­ni­ła mnie wi­zy­ta w jed­nym z wol­skich warsz­ta­tów rze­mieśl­ni­czych, któ­re­go wła­ści­ciel po­wie­dział: – W War­sza­wie te­go nie zro­bią, mo­że na Pra­dze, ale tam się nie jeź­dzi.

To był bar­dzo le­ci­wy pan.

Solidarność między brzegami

Warszawa nie zostawiała Pragi w kłopocie. Urządzono na przykład zbiórkę pieniędzy „na rzecz poszkodowanych prażan podczas działań wojennych". To było w roku 1807, po niemal całkowitym zniszczeniu domów. A rok później odbyła się druga zbiórka – na rzecz ofiar powodzi.

Praw­dzi­wa in­te­gra­cja mię­dzy obo­ma czę­ścia­mi dzi­siej­szej War­sza­wy za­czę­ła się z ro­kiem 1864, gdy otwo­rzo­no most alek­san­dryj­ski, zwa­ny przez miesz­kań­ców – Kier­be­dzia. Tym, któ­rzy tu się nie uro­dzi­li, wy­ja­śniam – w je­go miej­scu i na je­go fi­la­rach le­ży tzw. most Ślą­sko-Dą­brow­ski. A dla­cze­go in­te­gra­cja się za­czę­ła? Bo pierw­szy raz moż­na by­ło do­stać się na dru­gi brzeg rze­ki – za dar­mo!

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń