Borgiowie z rodu Borja

Oskarżano ich o nieokiełznaną żądzę władzy, skrytobójstwa, trucicielstwo, chciwość, nepotyzm, rozpustę i kazirodztwo. Mniejsza o to, czy zawsze sprawiedliwie - stali się symbolem mrocznej strony włoskiego renesansu. Mało kto dziś pamięta, że przybyli do Rzymu z Hiszpanii, z okolic Walencji

Publikacja: 11.08.2012 02:02

Borgiowie z rodu Borja

Foto: ROL

520 lat temu, 11 sierpnia 1492 roku, Rodrigo de Borgia y Borja został papieżem, przybierając imię Aleksandra VI. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Nosili nazwisko rodowe Borja, zitalianizowane potem na Borgia. Gandia i Xátiva, miasta w prowincji Walencja, to chyba jedyne miejsca na świecie, gdzie wzniesiono im pomniki.

Przez kilkadziesiąt lat ród Borgiów - w XV i na początku XVI stulecia - trząsł Włochami, budząc strach i odrazę. Dwaj jego przedstawiciele zasiedli na stolicy Piotrowej: Alfons Borgia znany jako Kalikst III i jego bratanek Rodrigo, późniejszy papież Aleksander VI, ojciec osławionych Cezara i Lukrecji.

Bezskutecznie zwalczały Borgiów wielkie rody szlacheckie Colonnów i Orsinich, bali się ich Estowie z Ferrary, we Florencji grzmiał przeciw nim Savonarola, Neapol i Wenecja syczały z nienawiści. Nie było grzechu, którego by im nie przypisano.

Skandal? Jestem głuchy

"Potwory" wylęgły się w krainie mlekiem i miodem płynącej. Huertas, czyli sady Walencji, należą do najżyźniejszych ziem w Hiszpanii. Rosną tu gaje pomarańczowe i brzoskwiniowe, uprawia się ryż na polach nawadnianych tak, jak to obmyślili Maurowie, dawni władcy tej ziemi. Gandia, oddalona od stolicy regionu o jakieś sześćdziesiąt pięć kilometrów, położona jest nad samym morzem, na wybrzeżu Costa Blanca. Xátiva (Jativa) leży pięćdziesiąt kilometrów na południe od Walencji, w "interiorze", na rozległej równinie u stóp masywu górskiego Serra Vernisa.

Xátiva to dziś skromne miasteczko otoczone pachnącymi gajami cytrusowymi, pełne zabytków przeszłości. Przypominają o minionej świetności, o czasach, kiedy panowie Borja zaliczali się do najpotężniejszych w Europie, a część tej potęgi spływała także na ich gniazdo rodzinne.

Kolegiatę w Xátivie, ogromny i mroczny kościół zwany La Seu, budowano ponad trzysta lat (od 1596 do 1920). Właśnie przed nim stoją na wysokich postumentach z marmuru brązowe pomniki Kaliksta III i Aleksandra VI, dwóch papieży, którzy tu się urodzili.

Stryj i bratanek - mówi się o nich najczęściej jednym tchem, ale nie do końca słusznie. Alfons de Borja, późniejszy Kalikst III (na stolicy Piotrowej trzy lata - od 1455 do 1458), był słabego zdrowia, stary i głuchy, jak pisze jego biograf, "nigdy nie dawał powodów do skandali", miał niewielu przyjaciół, ale też niewielu wrogów, cieszył się sławą dobrego prawnika i kanonisty. I, być może, miał jeszcze wiarę. To on wprowadził zwyczaj odmawiania w południe modlitwy maryjnej Anioł Pański.

Pontyfikat Kaliksta III wypełniały marzenia o krucjacie, mającej odebrać Turkom Konstantynopol. Zupełnie wówczas nierealne.

Najbardziej obciąża go niepohamowany, bezwstydny nepotyzm. Przed swoimi nienasyconymi krewniakami otworzył drzwi Watykanu na oścież. Nastąpiła bezprecedensowa inwazja Hiszpanów na Rzym, co sprawiło, że sędziwy papież szybko stracił popularność. Szczególnie faworyzował swojego siostrzeńca Luisa Juana de Mila i bratanka Rodriga Borgię - obaj błyskawicznie dostali kardynalskie kapelusze, a kiedy kardynał Capranica wołał wprost w ucho papieża, że to skandal, ten udawał jeszcze bardziej głuchego niż zwykle. Rodrigo został wkrótce wicekanclerzem (drugi urząd w państwie po papieskim) i dowódcą wojsk. Miał służyć na tym wysokim stanowisku aż pięciu papieżom i poznał wszystkie mechanizmy władzy w państwie kościelnym, zanim sam ostatecznie otrzymał tiarę papieską (1492 - 1503).

Jakim był duszpasterzem? Lepiej nie pytać.

Wilk pośród wilków

"Nigdy Kościół nie upadł tak nisko jak za pontyfikatu Aleksandra VI, nigdy nie szerzyły się tak bardzo rozwiązłość, nepotyzm i symonia. Nie było przywary, od której ten papież byłby wolny, ani przestępstwa, którym by się nie splamił. Wyniesiony na tron Piotrowy w wyniku przekupienia elektorów, panował dwanaście lat wśród intryg, zbrodni i rozbojów. Bardziej wysłannik szatana niż wikariusz Chrystusa, zamienił Watykan w dom rozpusty, katedrę apostoła w targ bydła, torując drogę protestanckiej reformacji" - streszcza opinię historiografów włoskich Roberto Gervaso w książce Borgiowie. Sam jednak nie do końca się z nią zgadza, z naciskiem podkreślając, że był Rodrigo Borgia bardzo złym duszpasterzem, ale wielkim monarchą. "Nie miał ani wiary, ani moralności, a raczej miał wiarę i moralność właściwą swoim czasom, które nie były czasami świętych, ale okrutnych kondotierów i pozbawionych skrupułów książąt". Był zatem nie wilkiem pośród owieczek, a wilkiem pośród wilków. Jednocześnie, podkreśla Gervaso, nigdy Stolica Apostolska nie była tak silna, zwarta i i budząca postrach jak za jego rządów - "potępiajmy go więc jako papieża, ale zrehabilitujmy jako władcę".

Xátiva w latach 60. XX w. postawiła pomniki obu Borgiom, stryjowi i bratankowi. I nie na placu miejskim, ale przed kolegiatą.

Cezar, czyli "Książę"

Być może najbardziej ludzką, choć jednocześnie zgubną cechą Aleksandra VI była jego miłość do dzieci. Tiarę wykorzystał głównie do umocnienia pozycji rodu i zapewnienia władzy Cezarowi, swemu ukochanemu synowi.

Ile naprawdę miał dzieci, nie wiadomo. Najbardziej nieprzychylne mu źródła mówią o "całej hordzie bastardów". Do historii, a raczej do czarnej legendy, przeszło dwoje: Cezar i Lukrecja. I znów - tak jak w przypadku ojca - nie oszczędzono im niczego, z oskarżeniami o kazirodztwo włącznie.

Opisy postępków Cezara zapełniłyby grubą księgę. Nie o kim innym zresztą, jak właśnie o młodym Borgii myślał Macchiavelli, pisząc swojego Księcia, najgłośniejsze dzieło literatury politycznej świata, sławiąc go jako człowieka wielkiego umysłu i dalekosiężnych planów, chwaląc za bezwzględność wobec wrogów, ale też ganiąc za bezmyślne okrucieństwo.

Sławnym i osławionym członkom rodu Borja postawiono pomniki w niewielkiej nadmorskiej Gandii. Stoją w zwartej gromadzie przed dawnym kolegium jezuickim. Cezar prezentuje się na cokole wyjątkowo godnie - to nie zbrodniarz i awanturnik, ale rycerz w zbroi i renesansowym birecie. Piękna twarz (w rzeczywistości oszpecony był śladami syfilisu), dumna postawa. Prawdziwy książę. Stąd, z Księstwa Gandii, wyszedł jego ród. W Hiszpanii też przyszło mu umrzeć - zginął w 1507 roku jako kondotier na cudzym żołdzie w pobliżu stolicy Navarry, Pampeluny.

"Cezar z wybitnym talentem wojskowym i administracyjnym łączył nadzwyczajną siłę woli - pisał historyk papiestwa Ludwig Pastor. - Aby dojść do władzy, nie wahał się - jak większość renesansowych książąt - przed stosowaniem najbardziej przewrotnych środków. Uzyskawszy zaś ją, pokazywał się z najlepszej strony. Był prawdziwym kondotierem, mistrzem we wszystkich rycerskich ćwiczeniach i w walkach byków, w których pokonywał najmężniejszych espadas, jednym uderzeniem oddzielał dużemu bykowi głowę od tułowia. Jego ciemna twarz została z biegiem czasu zeszpecona przez liczne ropiejące plamy; badawcze spojrzenie błyszczących, głęboko osadzonych oczu ujawniało złowrogą naturę, lubieżność, żądzę władzy, fałsz, przebiegłość".

Zdarzali się, choć nieliczni, historycy nieco dla Cezara łaskawsi. Przypisywali mu dalekosiężne plany i wielkie aspiracje, a nawet - marzenie o zjednoczeniu Włoch pod jedną koroną. Oczywiście to on miał ją nosić.

Farbowane włosy Lukrecji

Na Lukrecję, córkę Rodriga i jego rzymskiej kochanki Vanozzy Catanei, wrogowie Borgiów wylewali kubły pomyj, zohydzając ją w oczach opinii posądzeniami o trucicielstwo, rozpustę i kazirodztwo (według paszkwilantów miała być kochanką i swego ojca papieża, i brata Cezara). Współcześni historycy odrzucają te posądzenia jako niesprawiedliwe i bezpodstawne, a w Lukrecji widzą nie lubieżną heterę o złych instynktach, ale ofiarę cynicznej polityki ojca i brata, towar wymienny w transakcjach politycznych.

Trzykrotnie wydawano ją za mąż (po raz pierwszy, gdy miała czternaście lat). Jej pierwszego męża, Giovanniego Sforzę, przegnano, a małżeństwo unieważniono jako rzekomo nieskonsumowane z winy męża, drugiego, siedemnastoletniego Alfonsa Bisceglię, bestialsko zamordowano, trzecim został - pod przymusem - Alfons I d'Este, następca tronu Ferrary. Ten ostatni związek mimo fatalnych początków okazał się trwały i w miarę szczęśliwy.

Zajmująco pisze o życiu Lukrecji polski autor Kazimierz Chłędowski w swojej książce Dwór w Ferrarze, wydanej we Lwowie w roku 1907. Przytacza w niej list ambasadora Florencji przy kurii rzymskiej, Lorenza Pucciego, który w grudniu 1493 roku odwiedził dom Lukrecji w pobliżu Watykanu. Przebywała tam także Julia Farnese, kochanka Aleksandra VI.

Jak wyglądała córka papieża?

"Lukrecya poszła się przebrać i wróciła w szlafroku z fiołkowego aksamitu, zrobionym według neapolitańskiej mody. Miała ona włosy także złotawego koloru, oczywiście farbowane, bo zrodzona z matki Trasteveranki i Rodriga Borgii, prawie Maura z okolic Walencji, nie mogła być blondynką. Lukrecya nie dorównywała wprawdzie urodą swojej towarzyszce, miała niezbyt regularne rysy, ale szczególny wdzięk twarz jej opromieniał, była żywą, zalotną, ujmującą i zręczną w rozmowie".

Poza opisem posła florentyńskiego mamy jeszcze jedno świadectwo. Pinturicchio, zdobiąc w Watykanie apartamenty prywatne papieża Aleksandra VI, namalował Lukrecję jako św. Katarzynę Aleksandryjską. Fresk przedstawia długowłosą blondynkę o przejrzystych oczach, istotę raczej łagodną i miłą. Nic z Messaliny.

Występna i święta

Jak było w Rzymie na zdemoralizowanym dworze papieskim, możemy sobie z grubsza wyobrazić. Na dworze swego trzeciego męża, Alfonsa d'Este, Lukrecja sprawowała się nienagannie, a z Ferrary uczyniła słynny ośrodek literatury i sztuki, gromadząc wokół siebie artystów i pisarzy, takich jak Tycjan, Ercole Strozzi, Pietro Bembo i Lodovico Ariosto.

Pisali na jej cześć hymny pochwalne, których wcale nie uważa się dziś wyłącznie za konwencjonalne dworskie pochlebstwa. Włoski humanista, przyszły kardynał, Pietro Bembo prawdopodobnie kochał się w Lukrecji. I pewnie nie bez wzajemności, przez lata wymieniali korespondencję. Wszystko wskazuje na to, że było to uczucie platoniczne, Bembo opuścił jednak Ferrarę w obawie przed gniewem księcia d'Este.

Ten, zmuszony niegdyś przez papieża do ślubu z Lukrecją, z czasem, ujęty łagodnością i miłym obejściem żony, bardzo się do niej przywiązał. Wprawdzie nie zmienił swoich obyczajów i dnie spędzał głównie u "niewiast sprzedajnych", ale na noce powracał do małżeńskiego łoża. Lukrecja urodziła mu czworo dzieci, zmarła w wieku 39 lat, wydając na świat martwą córeczkę. Mąż był przy niej w chwili śmierci, cierpiał po jej odejściu.

Gervaso w swojej książce rozdział poświęcony Lukrecji zatytułował jednoznacznie: W opinii świętości. "W tej kobiecie, która od dziesięciu lat nosiła po kryjomu włosiennicę i co drugi dzień się spowiadała, nikt nie poznałby zdeprawowanej córki Aleksandra, rozwiązłej Lukrecji, jaką ukazują relacje weneckich posłów i paszkwile neapolitańskie".

W tym samym duchu pisał o niej nasz Chłędowski na początku XX stulecia. Tymczasem w Hiszpanii... Tam chyba nadal żyje czarna legenda.

Camilo José Cela, zmarły na początku tego roku hiszpański noblista, w swoim Słowniku erotyzmu, w haśle poświęconym Lukrecji, powtarza niemal wszystkie najobrzydliwsze pomówienia, łącznie z tym, że "urodziła dziecko, Giovanniego Biorgię, owoc jej związku z bratem". A na dworze w Ferrarze? "Jej miłostki trwały. Lukrecja niemal bez przerwy była w ciąży, rodziła dzieci wielu różnych ojców, którzy bardzo często umierali otruci lub zabici z rozkazu rodziny. Zmarła wśród zabaw i żałosnych ekscesów". Wersja ta drastycznie odbiega od innych przekazów.

Lukrecji Borgii także wystawiono w Gandii pomnik. Przedstawiona jest na nim jako młoda kobieta w renesansowym stroju, z... odsłoniętymi, nagimi piersiami. Jednak występna!

Zajrzyjmy po raz ostatni do Chłędowskiego. I uśmiechnijmy się: "W ostatnich latach jej religijność przeszła w bigoterię. Córka Aleksandra VI codziennie się spowiadała, a komunię przyjmowała trzy albo cztery razy na miesiąc. Nie mogła tego ścierpieć, aby kobiety w Ferrarze dawnym zwyczajem nosiły otwartą szyję aż po piersi i ramiona. Zaprowadziła więc rodzaj chustki 'gorgiere', która zakrywała u kobiet pospolitych gorszące ją nagości".

Jednak poczciwa?

Kwiecień 2002

520 lat temu, 11 sierpnia 1492 roku, Rodrigo de Borgia y Borja został papieżem, przybierając imię Aleksandra VI. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Nosili nazwisko rodowe Borja, zitalianizowane potem na Borgia. Gandia i Xátiva, miasta w prowincji Walencja, to chyba jedyne miejsca na świecie, gdzie wzniesiono im pomniki.

Pozostało 98% artykułu
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił