Kpt. Władysław Raginis i por. Stanisław Brykalski, którzy w czasie kampanii wrześniowej brali udział w obronie Wizny, zostali pośmiertnie awansowani przez ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. Czy to ważna decyzja?
Dr Tymoteusz Pawłowski: Dla wielu bohaterów wojennych awans i pamięć pośmiertna to jedyna waluta, którą możemy się im odpłacić. Wojsko powinno dbać o własnych bohaterów, uznawać swoje tradycje i je przypominać. Awansowanie poległych żołnierzy, którzy wsławili się obroną Polski, to obowiązek ministra obrony narodowej. Zwłaszcza że żołnierze ci nie tylko ginęli, broniąc ojczyzny, ale później byli też często skazywani na niepamięć.
Dlaczego Wizna nie była pamiętana przez tyle lat?
Cała wojna 1939 r. była w okresie PRL wykorzystywana propagandowo. Miała być symbolem tego, że II RP nie była sprawnym państwem, a w konsekwencji jedynie słuszne było powstanie PRL. Wszystkie wydarzenia z kampanii 1939 roku, które nie pasowały do obrazu II RP jako „państwa-bankruta" i Wojska Polskiego jako „burżuazyjnego wojska nieudaczników", skazywano na niepamięć.
Ale po 1989 roku o Wiznie nadal było cicho. Dopiero Szwedzi z zespołu Sabaton musieli nam o niej przypomnieć.