Zaledwie dziewięć lat wcześniej, w tej samej Norymberdze, Albert Speer zaprojektował olśniewającą oprawę gigantycznych zjazdów NSDAP, które miały zahipnotyzować nie tylko Niemców, ale i cały świat. Dlatego profesor August Köhler, światowej sławy optyk z zakładów Zeissa, nazwał Alberta Speera ojcem architektury świetlnej. Podczas Światowej Wystawy w 1937 r. w Paryżu ulubieniec Hitlera umiejętnie oświetlił reflektorami pawilon niemiecki, tworząc grę światła i kształtów. Na zjazd NSDAP w Norymberdze zaprojektował Trybunę Zeppelinfeld, wokół której kazał ustawić 150 reflektorów strzelających pionowo w niebo słupami światła, dzięki czemu stworzył efekt wizualny „szklanego" zamku. Oszołomiony tym efektem ambasador Wielkiej Brytanii sir Neville Henderson nazwał tę świetlną architekturę „lodową katedrą", a sam Speer nazwał ją największym dziełem architektonicznym jego życia.
Ta niezwykła gra kształtami, cieniami i światłem kłóciła się z poglądami Speera na architekturę. Mimo że w 1927 r. ukończył bardzo nowoczesny jak na tamte czasy Uniwersytet Techniczny w Monachium i berlińską Wyższą Szkołę Techniczną, hołdował gustom tradycjonalistycznym i antymodernistycznym. Ogromne budowle, jakie później Speer tworzył na zlecenie Adolfa Hitlera, miały podkreślać wielkość III Rzeszy i rasy germańskiej. Speera i jego wodza połączyło upodobanie do gigantomanii. Po wojnie Speer przyznał w swoich wspomnieniach: „Po latach daremnych starań byłem przepełniony pasją działania, a miałem dwadzieścia osiem lat. Za wielką budowę sprzedałbym jak Faust własną duszę. Teraz znalazłem swego Mefistofelesa. Wydawał się nie mniej ujmujący niż Mefistofeles Goethego".
Monumentalizm i drobnomieszczaństwo
1 marca 1931 r. wstąpił do NSDAP, a praca nad przebudową Kancelarii Rzeszy zbliżyła go do Adolfa Hitlera, który w 1934 r. mianował go głównym architektem NSDAP.
Wielkie pomieszczenia Kancelarii Rzeszy miały przytłaczać i onieśmielać gości oraz podkreślać potęgę wodza. Wzorowane na starożytnej sztuce greckiej i rzymskiej posągi przedstawiały nie tylko nieskazitelne piękno ludzkiego ciała, ale także dominację „niemieckich nadludzi" nad otoczeniem. Odrzucała ona wszelkie przejawy modernizmu. Zdaniem Hitlera, który najlepiej czuł się w typowo drobnomieszczańskim otoczeniu, sztuka nowoczesna wyrażała „zboczoną formę deformowania rzeczywistości", co w konkluzji sprowadzało się zawsze do pomstowania na Żydów „siejących zarazę zepsucia obyczajowego i dobrego smaku".
Speer dostrzegł ten drobnomieszczański gust wodza podczas wizyty w 1936 r. w jego prywatnym monachijskim mieszkaniu na Prinzregenstraße: „Bogato rzeźbione, masywne dębowe meble gabinetowe, książki w oszklonych szafach, haftowane poduszki z sentymentalnymi napisami albo mocnymi hasłami partyjnymi – zapisał w swoim pamiętniku przyszły minister Rzeszy. – W jednym z kątów pokoju stało popiersie Ryszarda Wagnera, a na ścianach wisiały idylliczne malowidła szkoły monachijskiej w pozłacanych ramach. Nic nie zdradzało, że właściciel tego mieszkania od trzech lat jest kanclerzem Rzeszy Niemieckiej. Pachniało olejem do smażenia i kwaśnymi odpadkami. Hitler miał zwyczaj gimnastykować się rano w sypialni przy otwartym oknie. Jak mi kiedyś powiedział, zmuszał się do codziennych ćwiczeń z ekspanderem. Widząc moje zdumienie, pokazał mi nawet obrazek reklamowy z czasopisma »Jugend«, demonstrujący, jak można w ten sposób osiągnąć muskularne bicepsy. Dodał, że ekspander jest dla niego tak ważny, ponieważ podczas przemarszów SA i SS musi godzinami trzymać wyciągnięte ramię, nie dopuszczając do jego drżenia, a tym bardziej go nie opuszczając".