Niemiecki generał to zbrodniarz

Są prawne podstawy, by Reinera Stahela, niemieckiego wojskowego komendanta miasta w czasie powstania warszawskiego, określać jako zbrodniarza wojennego – wynika z ustaleń IPN.

Publikacja: 10.12.2014 01:00

IPN ma dowód, że gen. Reiner Stahel kazał zabić 794 więźniów

IPN ma dowód, że gen. Reiner Stahel kazał zabić 794 więźniów

Foto: Rzeczpospolita

Skandal wybuchł pod koniec października. Do Muzeum Powstania Warszawskiego wpłynął wtedy list od krewnego Reinera Stahela. Żądał on usunięcia z poświęconej powstaniu berlińskiej ekspozycji muzeum podpisu pod zdjęciem mówiącego, że generał był zbrodniarzem wojennym.

Krewny generała argumentował, że takie określenie nie jest uprawnione, gdyż Reiner Stahel nie został uznany prawomocnym wyrokiem sądu za winnego dopuszczenia się zbrodni wojennych. Jeszcze w czasie drugiej wojny światowej trafił bowiem do radzieckich łagrów, w których zginął w latach 50. W trakcie odsiadki najprawdopodobniej nie był osądzony.

Muzeum dostało ultimatum – albo usunie określenie „zbrodniarz wojenny", albo sprawa trafi do sądu. Kierownictwo placówki nie zamierzało zmienić napisu. Jednocześnie poszukiwało dokumentów świadczących o zbrodniczej działalności gen. Stahela w Warszawie w sierpniu 1944 r.

O jednym istotnym fakcie placówka nie miała informacji. W tym samym czasie, w którym MPW otrzymało list od krewnego Stahela, Marcin Gołębiewicz, naczelnik warszawskiego oddziału Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, prawomocnie umorzył śledztwo w sprawie mordu w warszawskim więzieniu przy ulicy Rakowieckiej. 2 sierpnia 1944 r. żołnierze SS wymordowali w brutalny sposób ponad pół tysiąca więzionych tam Polaków.

– W trakcie śledztwa ustaliłem ponad wszelką wątpliwość, że to gen. Stahel wydał dzień wcześniej rozkaz zamordowania 794 osadzonych – mówi prok. Gołębiewicz.

To sprawia, że określanie niemieckiego dowódcy jako zbrodniarza wojennego jest uzasadnione także pod kątem prawnym. Jest to związane z tym, że osobie zmarłej, a taką jest Reiner Stahel, prokurator nie może postawić zarzutów i skierować sprawy do sądu. Jednak prawomocne postanowienie o umorzeniu śledztwa oznacza, że sprawa zbrodni jest formalnie zakończona.

Dlaczego postanowienie wydano dopiero teraz? Przez wiele lat akta sprawy leżały na półkach IPN jako „spadek" po poprzednich organach ścigania zbrodni hitlerowskich. W 2007 r. wrócono do śledztwa, uzupełniając jego dokumentację i zbierając nowe dowody.

– Odpowiedzialność Stahela za tę zbrodnię ustaliliśmy dzięki sprawozdaniom niemieckiego dowódcy więzienia i jego przełożonego oraz aktom z procesu dowódców niższego szczebla, którzy wykonywali rozkaz generała. Mimo upływu lat udało nam się także przesłuchać nowych świadków – wyjaśnia Gołębiewicz.

Efekty pracy prokuratorów świadczą o wiarygodności ustaleń historycznych Muzeum Powstania. – Generał jest odpowiedzialny za wiele zbrodni z sierpnia 1944 r. Prawomocne postanowienie prawnie potwierdziło fakty historyczne – mówi Anna Kotonowicz, rzecznik MPW.

To nie koniec sprawy Stahela. IPN wciąż bada inne zbrodnie, za które może być odpowiedzialny ówczesny wojskowy komendant miasta.

Skandal wybuchł pod koniec października. Do Muzeum Powstania Warszawskiego wpłynął wtedy list od krewnego Reinera Stahela. Żądał on usunięcia z poświęconej powstaniu berlińskiej ekspozycji muzeum podpisu pod zdjęciem mówiącego, że generał był zbrodniarzem wojennym.

Krewny generała argumentował, że takie określenie nie jest uprawnione, gdyż Reiner Stahel nie został uznany prawomocnym wyrokiem sądu za winnego dopuszczenia się zbrodni wojennych. Jeszcze w czasie drugiej wojny światowej trafił bowiem do radzieckich łagrów, w których zginął w latach 50. W trakcie odsiadki najprawdopodobniej nie był osądzony.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Królewska kamienica we Lwowie zostanie odnowiona
Historia
Przez Warszawę przejdzie marsz pamięci
Historia
Prezydentura – zawód najwyższego ryzyka
Historia
Czesław Lasik: zapomniany agent wywiadu
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Historia
Indyjscy „wyklęci” wracają do łask