Konfederacja barska. Pierwszy zryw

Na polu politycznym i militarnym konfederacja barska zakończyła się klęską, która przyspieszyła rozbiory. Dała jednak początek romantycznej tradycji zrywów niepodległościowych.

Aktualizacja: 05.11.2020 16:46 Publikacja: 05.11.2020 16:10

„Kazimierz Pułaski w Barze”, obraz olejny Kornelego Szlegla z XIX w.

„Kazimierz Pułaski w Barze”, obraz olejny Kornelego Szlegla z XIX w.

Foto: Wikipedia

„My prawowierni chrześcijanie, katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie; uważając koniec nieszczęśliwych i strasznych środków, gwałtownie przeciwko wszystkiemu prawu uczynionych, nieomylnie wynikający a przynoszący niemylne nadwątlenie i prawie powszechną zgubę na wiarę św. katolicką, rzymską; widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głowach większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsza: że żadnej dotkliwości nie czując, nachylają swe niegdyś niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolnicze syzmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa najdroższą i własną naszą odkupione bezpiecznie przed narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwedów, Kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągającego słońca, tak oni od znaku krzyża św. nikli przy heroicznym naszym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Jeżeli żyć i umierać, stać i upadać przy boku Jego i św. wierze katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nas krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódcą, zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje Jego wszechmocna moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas zagrzeje duch jego miłości! Czyńmy już więc w Imię Trójcy przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha św. to sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam Marya" – tak brzmiała rota sprzysiężenia, które 29 lutego 1768 roku w Barze (dzisiejsza Ukraina) zawiązali marszałek nadworny Jerzy August Mniszech i biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński. Dwaj dostojnicy chcieli wywołać ogólnonarodowy zryw w obronie upadającej Rzeczypospolitej. Każdy, kto chciał przystąpić do konfederacji, musiał zaprzysiąc dziesięć punktów, wśród których była obrona wiary „własnym życiem i krwią". Członkowie sprzysiężenia przyjmowali hasło „Jezus Maryja", chorągwie przedstawiające Chrystusa i zobowiązywali się prowadzić walkę za wiarę i ojczyznę. Politycznie ich głównym celem było zniesienie rosyjskiej kurateli i likwidacja ustaw narzuconych przez Rosję, które katolików zrównały w prawach z innowiercami.

Wojenna pożoga

Cztery dni później, w tym samym Barze, zawiązano związek zbrojny Konfederacji. Niemal „z marszu" oddziały konfederatów zaatakowały rosyjskie garnizony rozproszone na Ukrainie. Rzeczpospolita zaczęła się pogrążać w odmętach wojny domowej, tym bardziej dokuczliwej, że ogniska buntu rozpalały się stopniowo w całym kraju. Historycy policzyli, że na terytorium przedrozbiorowej Polski zawiązało się 66 lokalnych konfederacji, wiernych przywódcom z Baru i ślubujących walkę o te same ideały. Ta ilość powstańczych ognisk była na rękę rosyjskim wojskom. Konfederaci – rozproszeni od Śląska po województwo trockie – nie byli w stanie połączyć się w regularną armię i wydać Rosjanom decydującej bitwy. Dopiero po półtora roku stworzyli Generalność – zalążek jednego dowództwa koordynującego walkę, jednak nawet wówczas nie byli w stanie osiągnąć wojskowych celów.

W dodatku jeszcze w marcu, gdy płomień wojny wewnętrznej rozpalał cały kraj, na posiedzeniu Senatu podjęto uchwałę o wezwaniu wojsk rosyjskich, z pomocą których bunt miał być stłumiony. Stanisław August Poniatowski, przestraszony, że konfederacja pozbawi go władzy, gotów był sam podpisać uchwałę, ale nie stanął przed takim wyborem. Zdradziecki akt poparło 14 senatorów, wśród nich prymas Gabriel Podolski. W rezultacie regimentarz królewski Franciszek Ksawery Branicki wyruszył na czele polskich wojsk na Ukrainę, połączył się z siłami rosyjskimi i 19 czerwca zdobył Bar – centrum konfederatów.

Dwa dni później do buntu przyłączyło się województwo małopolskie. 21 czerwca marszałek krakowski Michał Czarnocki wystosował uniwersał do katolików zamieszkujących województwo, zachęcając ich, aby przystąpili do konfederacji. Z Krakowa bunt rozprzestrzenił się na całą Małopolskę, Wielkopolskę i zachodnią Ukrainę.

Krzyż konfederacji barskiej

Krzyż konfederacji barskiej

Wikipedia

Wielka rzeź

Tymczasem sprzymierzeni po utracie Baru wycofali się na ukraińskie stepy. Marszałek Michał Krasiński zaczął zabiegać o to, aby uzyskać poparcie Turcji rywalizującej wówczas z Rosją o panowanie na Morzu Czarnym. Mimo składanych obietnic i mglistych deklaracji armia sułtana nie pospieszyła Polsce z pomocą. Za to na ukraińskich stepach z inicjatywy rosyjskiej zbrojnie przeciw Polakom wystąpili chłopi pańszczyźniani, wsparci przez hajdamaków (rozbójników uciekających przed sprawiedliwością) i Kozaków. Oficjalnie wystąpili przeciwko szlachcie, uciskowi, niesprawiedliwości, obowiązującemu porządkowi społecznemu i Kościołowi rzymskokatolickiemu. Faktycznie niepiśmienni, prymitywni chłopi nie byli świadomi, że są narzędziem w rosyjskich rękach do wzmagania chaosu w Rzeczypospolitej.

Tak rozpoczęła się tzw. Koliszczyzna – od słowa „koli", czyli „kłuć", które rozbrzmiewało podczas mordów. Buntownicy wiedzieli, że nie będą w stanie wygrać starcia zbrojnego ani z regularnym wojskiem rosyjskim, ani z konfederatami. Skupili się więc na atakowaniu wiosek i mniejszych miast i na mordowaniu ludności cywilnej i grabieży szlacheckich majątków.

20 czerwca 1768 roku oddziały hajdamaków wzięły szturmem miasto Humań, bronione przez 2500 zbrojnych żołnierzy polskich, gdzie przed wojną schroniły się tysiące starców, kobiet z dziećmi i Żydów. Po kilkunastu godzinach hajdamacy wdarli się do miasta i zgotowali tam prawdziwą apokalipsę. „Okrucieństwo przekroczyło wszelkie granice" – napisał później jeden ze świadków wydarzeń. „Ofiary przywiązywano do pala, bito, kłuto spisami, by na koniec dobić nożem lub wystrzałem z broni palnej. (...) W samej tylko synagodze poniosło śmierć około trzech tysięcy Żydów. Obcinano im ręce i uszy, a dobijali ich chłopi z pobliskich wsi. Wyciągano ich także z innych miejsc, gdzie usiłowali szukać schronienia, z piwnic, domów, a nawet rowów. Następnie gromadzono ich w jednym miejscu, gdzie do akcji przystępowały również kobiety, a podobno nawet i dzieci. Innych księży torturowano, żądając zdradzenia miejsca, gdzie zostały ukryte aparaty kościelne i szlacheckie depozyty". Do dziś przebieg rzezi w Humaniu dzieli historyków polskich, ukraińskich i rosyjskich. Trudno nawet policzyć dokładną liczbę ofiar, których było 10–20 tysięcy. Krwawy bunt chłopski został stłumiony przez połączone wojska rosyjskie i polskie, gdy przybrał takie rozmiary, że zaczął zagrażać bezpieczeństwu kresów Imperium Rosyjskiego. Historycy szacują, że Koliszczyzna kosztowała życie nawet 200 tysięcy Polaków.

Rajdy Pułaskiego

W czerwcu 1768 roku w Dukli, w pałacu należącym do Jerzego Mniszcha, zebrali się najważniejsi dowódcy małopolskiej konfederacji, by radzić nad dalszymi działaniami. Do dyspozycji mieli niewielką siłę – 6 tysięcy żołnierzy podzielonych na mniejsze oddziały. Oficerowie zdecydowali się wybrać głównego dowódcę. Został nim skarbnik wiślicki Jakub Bronicki, który zwołał wszystkich do obozu w pobliskiej wsi Sieniawa. Przybył tam również Kazimierz Pułaski – syn jednego z sygnatariuszy sprzysiężenia w Barze. Mimo trudnej sytuacji militarnej i politycznej Pułaski organizował brawurowe rajdy polskiej kawalerii na oddziały rosyjskie, zadając dotkliwe straty. Mając do dyspozycji 700 żołnierzy i 800 cywilów, przez 17 dni bronił miasta Berdyczów przed rosyjskimi atakami. W kwietniu 1769 roku Pułaski ze swoimi żołnierzami przyjechał do miejscowości Barwinek koło Krosna, gdzie uzyskał godność regimentarza krakowsko-sanockiego i sandomierskiego. Formalnie już jako jeden z najważniejszych dowódców konfederacji Pułaski wydał uniwersał, w którym wezwał szlachtę z województwa podkarpackiego do „walki w obronie wiary". Ta decyzja odniosła skutek: siły konfederatów wzrosły do 20 tysięcy żołnierzy.

Marszałek konfederacji barskiej Michał Hieronim Krasiński przyjmuje posła sułtana tureckiego, obraz

Marszałek konfederacji barskiej Michał Hieronim Krasiński przyjmuje posła sułtana tureckiego, obraz Januarego Suchodolskiego

Wikipedia

Z obozu w Barwinku Pułaski rozpoczął rajd wojskowy na Podlasie i Litwę, w trakcie którego atakował silniejsze rosyjskie jednostki. W potyczce pod Łomazami zginął jego brat – Franciszek Pułaski. Sam Kazimierz został ranny 6 kwietnia 1769 roku w bitwie, która rozegrała się niedaleko Krosna. Szybko doszedł do siebie i kontynuował walkę. Bił się w okolicach Dukli, pod Rzeszowem, pod Nowym Sączem i Oświęcimiem. W końcu zorganizował obóz pod Muszynką, gdzie przygotowywał wojska konfederackie na wielką bitwę z głównodowodzącym siłami rosyjskimi – Iwanem Drewiczem. Do bitwy jednak nie doszło, bo Drewicz wolał łupić miasta małopolskie, niż wydawać bitwę konfederatom. W końcu zaatakował ich i rozbił. Pułaski stracił 179 żołnierzy i wycofał się na Węgry, skąd po kilku tygodniach wrócił wzmocniony na Sądecczyznę i znowu zaatakował. Pod miejscowością Blechnarka rosyjskie oddziały znowu rozbiły Pułaskiego, ale polski generał szybko odzyskał siły i zaczął rajd na Śląsk. We wrześniu po brawurowym ataku zajął Częstochowę i klasztor na Jasnej Górze. Sanktuarium stało się bastionem konfederacji a Pułaski – jego głównym dowódcą. Rosjanie atakowali twierdzę, ale na próżno. Pułaski odpierał jeden atak po drugim. Wydawało się, że powtórzy się historia ze szwedzkiego potopu. 14 stycznia 1771 roku rosyjskie wojska odeszły spod twierdzy. Częstochowa padła dopiero 18 sierpnia 1772 roku jako ostatni bastion konfederacji.

Zamach na króla

W październiku 1771 roku Pułaski otrzymał od głównego dowódcy – Michała Paca – rozkaz uprowadzenia Stanisława Augusta Poniatowskiego i przewiezienia go do Częstochowy. Młody generał zabrał się do dzieła z typową dla siebie energią: zebrał oddział i 3 listopada zaatakował królewską karetę przy ulicy Miodowej. Zamach się nie powiódł, bo jeden z konfederatów przeszedł na stronę władcy, pomógł mu w ucieczce i odprowadził do młyna we wsi Marymont (dziś dzielnica Warszawy). Za to przestępstwo konfederaci zostali skazani na śmierć (król później ich ułaskawił), ale nie wszyscy. Pułaskiego nie udało się schwytać. Młody dowódca kontynuował walkę aż do końca. Gdy konfederaci złożyli broń, wyjechał do Ameryki i wziął udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Historia USA wymienia go dziś w gronie największych bohaterów tego kraju.

Wielka polityka

Konfederacja była na rękę Turcji, która rywalizowała z Rosją, oraz Francji, która rywalizowała z Anglią o Kanadę i była zainteresowana osłabieniem mocarstw europejskich. Francuzi wsparli walczących Polaków bronią i amunicją. Prusy formalnie zachowały neutralność, ale ich oddziały wojskowe urządzały rajdy na Wielkopolskę, przejmowały też polskich jeńców, aby wcielić ich do swojej armii. Papież Klemens XIV oficjalnie opowiedział się po stronie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Na wybuchu wojny domowej w Polsce skorzystali najbardziej... Austriacy i Prusacy. Pruska dyplomacja nagłośniła w Europie porwanie króla, przedstawiając to jako dowód na anarchię w Polsce, której zapobiec mogła jedynie interwencja zbrojna. Król Prus zaproponował Rosji i Austrii podjęcie wspólnej interwencji. Wcześniej caryca Katarzyna nie planowała rozbiorów, wystarczyło jej nieformalne, ale realne panowanie nad Polską. Latem 1772 roku wojska austriackie weszły w granice Rzeczypospolitej i stawiły czoła oddziałom konfederackim na Sądecczyźnie. Oficjalnym powodem była ochrona terytorium Austrii przed wojenną pożogą. 5 sierpnia 1772 roku w Petersburgu Rosja, Prusy i Austria podpisały traktat rozbiorowy, który rok później ratyfikował polski Sejm głosami posłów skorumpowanych przez rosyjskiego ambasadora. Płomienną przemowę przeciw rozbiorom wygłosił poseł Tadeusz Reytan, co zapewniło mu piękne miejsce w naszej historii.

Wielka klęska

Klęska konfederacji doprowadziła do I rozbioru Polski. Rzeczpospolita straciła 211 tysięcy kilometrów kwadratowych zamieszkanych przez 4,5 miliona ludzi. Carskie władze rozpoczęły masowe aresztowania konfederatów i konfiskatę ich majątków. Efektem było wywiezienie na Syberię około 14 tysięcy polskich patriotów. Rola polskiego króla została zmarginalizowana, stał się on władcą całkowicie uzależnionym od Rosji, rosyjskich pieniędzy i poleceń petersburskiego ambasadora. Pogłębiający się chaos wewnętrzny doprowadził dwie dekady później do kolejnych rozbiorów i zniknięcia Polski z mapy Europy. A to otworzyło drogę do powstań narodowowyzwoleńczych. Ich romantyczną, piękną tradycję zapoczątkowała właśnie konfederacja barska. Przegrana, tak jak późniejsze zrywy. Jako inicjatywa polityczna i wojskowa konfederacja nie mogła się udać. Jako legenda odegrała swoją rolę.

„My prawowierni chrześcijanie, katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie; uważając koniec nieszczęśliwych i strasznych środków, gwałtownie przeciwko wszystkiemu prawu uczynionych, nieomylnie wynikający a przynoszący niemylne nadwątlenie i prawie powszechną zgubę na wiarę św. katolicką, rzymską; widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głowach większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsza: że żadnej dotkliwości nie czując, nachylają swe niegdyś niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolnicze syzmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa najdroższą i własną naszą odkupione bezpiecznie przed narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwedów, Kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągającego słońca, tak oni od znaku krzyża św. nikli przy heroicznym naszym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Jeżeli żyć i umierać, stać i upadać przy boku Jego i św. wierze katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nas krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódcą, zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje Jego wszechmocna moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas zagrzeje duch jego miłości! Czyńmy już więc w Imię Trójcy przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha św. to sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam Marya" – tak brzmiała rota sprzysiężenia, które 29 lutego 1768 roku w Barze (dzisiejsza Ukraina) zawiązali marszałek nadworny Jerzy August Mniszech i biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński. Dwaj dostojnicy chcieli wywołać ogólnonarodowy zryw w obronie upadającej Rzeczypospolitej. Każdy, kto chciał przystąpić do konfederacji, musiał zaprzysiąc dziesięć punktów, wśród których była obrona wiary „własnym życiem i krwią". Członkowie sprzysiężenia przyjmowali hasło „Jezus Maryja", chorągwie przedstawiające Chrystusa i zobowiązywali się prowadzić walkę za wiarę i ojczyznę. Politycznie ich głównym celem było zniesienie rosyjskiej kurateli i likwidacja ustaw narzuconych przez Rosję, które katolików zrównały w prawach z innowiercami.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN