„To za mała suma, aby opuścić Polskę" – odpowiedział Stefan Banach, jeden z najwybitniejszych polskich matematyków, kiedy zaproponowano mu wyjazd i pracę w Stanach Zjednoczonych. Czek oferowany mu w 1937 roku był podpisany, Banach sam mógł dopisać dowolną liczbę zer, wolał jednak zostać w Polsce. Dziś obchodzimy 70. rocznicę jego śmierci.
Urodził się w 1892 roku w Krakowie. Początkowo był matematycznym samoukiem, później zaczął studia w Krakowie, z czasem wstąpił na Politechnikę Lwowską. Studia przerwał mu wybuch I wojny światowej. Wrócił do Krakowa, podczas wojny pracował jako nadzorca przy budowie dróg. Nie przestał interesować się matematyką, dorabiał, udzielając korepetycji.
Hugo Steinhaus, inny wielki polski matematyk okresu dwudziestolecia międzywojennego, mówił, że jego największym odkryciem było odkrycie... Stefana Banacha jako matematycznego geniusza. Doszło zresztą do niego przypadkiem – Steinhaus podczas spaceru po krakowskich Plantach usłyszał rozmowę, w której uczestniczył Banach.
Steinhaus, aby sprawdzić umiejętności Banacha, przedstawił mu skomplikowane matematyczne zagadnienia. Ku wielkiemu zdziwieniu Banach po kilku dniach zadania rozwiązał. Tak zaczęła się jego kariera.
Po zakończeniu I wojny światowej Banach – choć nie ukończył jeszcze studiów – został na Politechnice Lwowskiej asystentem słynnego matematyka i filozofa profesora Antoniego Łomnickiego. Jeszcze w tym samym roku asystent został doktorem, dwa lata później, w roku 1922, uzyskał habilitację i profesurę. Banacha uważano za geniusza, ale znane były też jego wady: nudziło go spisywanie twierdzeń i dowodów. Tak więc, gdy pracował nad doktoratem, jego asystent chodził za nim wszędzie, nawet do kawiarni, by notować rzucane w rozmowach pomysły.