17 czerwca 1939 r. na placu przed więzieniem Saint-Pierre w Paryżu zebrało się ponad 1000 osób. Na placu stała wykonana z ciemnego wypolerowanego drewna gilotyna. Hałaśliwy tłum czekał na wyprowadzenie skazańca Eugena Weidmanna, który miał być sprawiedliwie ukarany za wielokrotne porwania i zamordowanie co najmniej sześciu osób.
Egzekucje zwykle odbywały się przed świtem, ale podnieceni gapie doprowadzili do jej opóźnienia o godzinę. Dzięki temu fotoreporterzy mieli dobre światło i udało im się wykonać serię zdjęć, a nawet nakręcić krótki film. Zrobili je potajemnie z okien mieszkania z widokiem na Place Louis-Barthou. Dziś powiedzielibyśmy, że były to zdjęcia paparazzi. Następnego dnia fotografie zostały opublikowane na czołówkach wszystkich francuskich gazet.
Czytaj więcej
Stworzenie zwane Bestią spustoszyło wiejski region Gévaudan we Francji. Podobno zabiło ponad 100 mężczyzn, kobiet i dzieci. Powszechnie uważano, że Bestia musiała być wilkiem. Dziś uczeni dopuszczają możliwość, że mogło to być coś zupełnie innego.
W tłumie gapiów znalazł się towarzyszący zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi 17-letni wówczas Christopher Lee, późniejszy aktor znany z ról Draculi czy Sarumana we „Władcy pierścieni” (Lee zmarł 7 czerwca 2015 r.). W swojej autobiografii opisał „potężną falę wycia i wrzasku”, która powitała pojawienie się Weidmanna na ulicy. W filmie dokumentalnym z 1998 r. wspominał, że nie mógł się zmusić, aby patrzeć na egzekucję: „Odwróciłem głowę, ale słyszałem” – mówił.
Jakich zbrodni dopuścił się Eugene Weidmann
Jean de Koven, 22-letnia tancerka z Nowego Jorku, marzyła o zobaczeniu Paryża. Do Francji przyjechała z ciotką. Kobiety zwiedzały stolicę Francji, podziwiały wieżę Eiffla, Pola Elizejskie, zachwycały się kafejkami i francuską kuchnią. Pewnego dnia poznały przystojnego mężczyznę o przenikliwym spojrzeniu, który przedstawił się jako pochodzący ze Szwajcarii Siegfried. Obie panie były oczarowane błyskotliwym dżentelmenem. Joan dała się zaprosić do kawiarenki. Spotkanie okazało bardzo udane i przeciągało się. Dziewczyna zostawiła jeszcze w recepcji hotelu informację dla ciotki, że zobaczą się na kolacji. I ślad po niej zaginął. Wprawdzie ciotka dostała listy z informacją o porwaniu i żądaniem okupu, ale policja i prasa nie dały im wiary. Uznali, że to dziewczyna chce od niej wyciągnąć pieniądze, „aby rozkoszować się romansem”.