Jak wilk, a jednak nie wilk, czyli Bestia z Gévaudan

Stworzenie zwane Bestią spustoszyło wiejski region Gévaudan we Francji. Podobno zabiło ponad 100 mężczyzn, kobiet i dzieci. Powszechnie uważano, że Bestia musiała być wilkiem. Dziś uczeni dopuszczają możliwość, że mogło to być coś zupełnie innego.

Publikacja: 30.01.2025 21:00

Jak wilk, a jednak nie wilk, czyli Bestia z Gévaudan

Foto: Biblioteka Cyfrowa Gallica

Nic nie zwiastowało tragedii, która miała przerwać sielankową scenę rozgrywającą się na oświetlonym wczesnoletnimi promieniami słońca pastwisku w regionie Gévaudan (obecnie departament Lozère) w dolinie rzeki Allier na południu Francji. 30 czerwca 1764 r. 14-letnia pastereczka Jeanne Boulet pasła stado owiec, gdy została brutalnie zabita. W pobliżu wioski Les Hubacs, niedaleko Langogne, zaatakowało ją jakieś nieznane stworzenie.

Z pobliskiego lasu wyłoniło się coś nierozpoznanego i przypuściło bezwzględny atak. Przerażone psy rzuciły się do ucieczki

Dziewczynę pochowano 1 lipca „bez sakramentów”, ponieważ nie mogła wyspowiadać się przed śmiercią. Akt pochówku określa, że została zabita przez „dziką bestię”. Zapis sugeruje, że nie była pierwszą ofiarą stworzenia. Faktycznie, kilka dni wcześniej w Langogne nieznane zwierzę zaatakowało inną młodziutką pasterkę pasącą krowy. Z pobliskiego lasu wyłoniło się coś nierozpoznanego i przypuściło bezwzględny atak. Przerażone psy rzuciły się do ucieczki. Na szczęście wokół dziewczyny skłębiło się bydło, które stanęło w jej obronie. Gdy w potarganych ubraniach dowlokła się do wioski, nikt nie chciał dać wiary jej słowom. Jak pisze historyk Jay M. Smith w „Monsters of the Gévaudan”, twierdziła, że widziała zwierzę, które wyglądało „jak wilk, a jednak nie wilk”. Kolejną ofiarę zgłoszono 8 sierpnia. Zginęła wówczas 14-letnia mieszkanka wioski Masméjean, w parafii Puy-Laurent.

Czytaj więcej

Kult niedźwiedzia. Czego się zlękniesz w nadbałtyckiej stronie?

To było dopiero preludium, bo w latach 1764–1767 w górach Margeride ofiar było dużo więcej, a ginęły one zwykle w wyniku rozszarpania gardła. Badanie Norsk Institutt for Naturforskning z 1987 r. oszacowało, że doszło do 210 ataków, w wyniku których zginęło 113 osób, a 49 zostało rannych; 98 zabitych zostało częściowo zjedzonych. Inne źródła twierdzą, że zwierzę lub zwierzęta zabiły od 60 do 100 dorosłych i dzieci, a zraniły ponad 30. Zanim ataki w końcu ustały, Bestia została zabita kilka razy.

Bestia z Gévaudan atakowała głowę lub szyję ofiary

W sierpniu i wrześniu odnotowano kolejne ofiary. Przez resztę 1764 r. liczba ataków w regionie rosła. Ludność bardzo szybko ogarnął strach. Najczęściej atakowane były kobiety i dzieci, rzadziej mężczyźni. Jedynie przebywanie w grupie zdawało się dawać jakąś iluzję bezpieczeństwa. Zwykle ofiarami były osoby doglądające bydła w lasach w okolicach Gévaudan. Raporty wskazują, że Bestia atakowała głowę lub szyję ofiary. Niektórzy świadkowie twierdzili, że miała nadprzyrodzone zdolności. Wierzyli, że mogła chodzić na tylnych nogach niczym ludzie, że mogła wykonywać zdumiewające skoki. Byli przekonani, że skóra Bestii mogła odbijać kule, a sam potwór... powracać z martwych.

Świadectwa przypisywały jej boski dar omniprezencji albo bilokacji – w bardzo krótkim odstępie czasu była widziana w miejscach oddalonych o wiele kilometrów

Kilka zachowanych opowieści mówiło o niezniszczalności Bestii. Wynikało z nich, że trafiona kulami wyszkolonych strzelców Bestia za każdym razem podnosiła się. Świadectwa przypisywały jej boski dar omniprezencji albo bilokacji – w bardzo krótkim odstępie czasu była widziana w miejscach oddalonych o wiele kilometrów. Doniesienia te wydają się jednak mało wiarogodne, bo w większości przypadków odległości, o których mowa, mogło pokonać jedno zwierzę.

Osobliwą cechą Bestii była jej śmiałość. Wydawała się nie bać człowieka. Gdy napotykała opór, oddalała się „40 kroków”, siadała na zadzie na kilka chwil, i jeśli nie była ścigana, wracała do szarży. Następnie oddalała się stępem lub krótkim kłusem. Kilka ofiar zostało zaatakowanych w środku wiosek. Większość świadectw dotyczyła ataków w ciągu dnia. Bestia wykazywała się zadziwiającą agresywnością, która nie zawsze wydawała się podyktowana głodem. Była niezwykle zwinna, co pozwalało jej przeskakiwać przez mury, których pies nie mógłby pokonać.

Pod koniec grudnia 1764 r. zaczęły krążyć plotki, że za zabójstwami mogła stać para zwierząt. Stało się tak, ponieważ w krótkim czasie doszło do dużej liczby aktów agresji, które zgłaszano niemal jednocześnie. Niektóre relacje sugerują, że Bestia była widziana z innym takim samym zwierzęciem (partnerem?), podczas gdy inne, że towarzyszyły jej młode.

Żarliwe modły trwały, lud szukał ratunku w kościele, jednak Bóg nie był ani rychliwy, ani pomocny

31 grudnia biskup Mende Gabriel-Florent de Choiseul-Beaupré wezwał do modlitwy i pokuty. Jego apel przeszedł do historii pod nazwą „przykazania biskupa Mende”. Biskup opisał Bestię jako plagę zesłaną przez Boga, aby ukarać ludzi za ich grzechy. Cytował św. Augustyna, przywołując „sprawiedliwość Boga”, a także Biblię i boskie groźby dotyczące zesłania dzikich bestii. Biskup nakazał prowadzenie 40-godzinnych nabożeństw przez trzy kolejne niedziele, a wszyscy księża diecezji musieli ogłosić to swoim wiernym.

Żarliwe modły trwały, lud szukał ratunku w kościele, jednak Bóg nie był ani rychliwy, ani pomocny. Już bowiem 12 stycznia 1765 r. Jacques Portefaix i siedmioro dzieci z wioski Villaret, w parafii Chanaleilles, zostali zaatakowani przez Bestię. Na szczęście pozostali w grupie i udało im się odpędzić potwora.

To spotkanie zwróciło uwagę króla Ludwika XV, który przyznał Portefaixowi 300 liwrów i kolejne 350 liwrów do podziału między jego towarzyszy. Król nagrodził również Portefaixa edukacją na koszt państwa. Następnie zadekretował, że państwo francuskie pomoże znaleźć i zabić potwora. Dla małej dziewczynki „w wieku około 12 lat, która została częściowo pożarta [...] przez ludożerczą bestię, która pustoszy ten kraj od prawie trzech miesięcy”, decyzja zapadła zbyt późno. Pochowano ją 11 lutego w parafii Le Malzieu.

Ludwik XV wysłał profesjonalnych myśliwych specjalizujących się w polowaniach na wilki

Jako pierwszy na pustoszonym przez potwora terytorium pojawił się kapitan Jean-Baptiste-Louis-François Boulanger, pan Duhamel. 14 października 1764 r. ten szanowany oficer dowodzący ochotnikami Clermont-Prince zgłaszał chęć upolowania stworzenia. Rozkaz hrabiego Jeana-Baptiste’a de Marina de Moncana dał mu tę szansę.

Czytaj więcej

Szczury na szlaku

Pan Duhamel podjął wiele prób zabicia potwora. Niestety, nieskutecznych. Do walnego spotkania myśliwego z Bestią doszło w pobliżu zamku Bois de la Baume. Kapitan ukryty w zasadzce wymierzył w potwora, który wyszedł wprost na strzał, i gdy już miał nacisnąć spust służbowego karabinu, tor lotu pocisku przecięło trzech jeźdźców (w tym trębacz), którzy również widzieli zwierzę i chcieli oddać salwę w jego kierunku. Mimo przeszkody Boulanger strzelił, ale nieprecyzyjnie... Bestia uciekła. Ordynans szybko podprowadził mu wierzchowca. Oficer ruszył za bestią z pistoletem w dłoni. Niestety, w lesie zgubił drogę. Dwóch jego kwatermistrzów też podążyło za Bestią. Opróżnili w jej kierunku cztery pistolety. Na próżno. Nie poddali się jednak i zaatakowali, trzymając w dłoniach przerażające niemieckie szable husarskie. Bestia jednak zachowała dystans, co uniemożliwiło jej zaszlachtowanie.

Po tym fiasku polowania gubernator prowincji nakazał im powrót do kwater, twierdząc, że „ich zatrudnienie kosztuje społeczność o wiele za dużo”.

W zamian Ludwik XV podjął decyzję o wysłaniu profesjonalnych myśliwych specjalizujących się w polowaniach na wilki: Jeana Charles’a Marca Antoine’a Vaumesle d’Ennevala i jego syna Jeana-François. Ojciec i syn D’Enneval przybyli do Clermont-Ferrand 17 lutego 1765 r., przywożąc ze sobą osiem psów gończych, które zostały wyszkolone do polowania na wilki. Przez następne cztery miesiące para polowała na wilki eurazjatyckie, wierząc, że jedno lub więcej z tych zwierząt jest Bestią. Jednak ataki nie ustawały. W czerwcu 1765 r. zapadła decyzja, by D'Ennevalsów zastąpił François Antoine.

Marie-Jeanne Vallet, około 20-letnia służąca proboszcza parafii Paulhac, uniosła włócznię, którą niosła dla ewentualnej obrony i zdołała wbić ją w pierś stworzenia

11 sierpnia grupa wieśniaczek przechodziła przez kładkę nad strumieniem, gdy pojawiło się zwierzę. Kobiety cofnęły się o kilka kroków, ale nie wpadły w panikę. Bestia zaatakowała. Wówczas Marie-Jeanne Vallet, około 20-letnia służąca proboszcza parafii Paulhac, uniosła włócznię, którą niosła dla ewentualnej obrony i zdołała wbić ją w pierś stworzenia. Bestia wpadła do rzeki, ale wydostała się i zniknęła w lesie.

Historia szybko dotarła do Antoine’a, który udał się na miejsce zdarzenia. To on w liście do Saint-Florentina, ministra domu królewskiego, porównał Marie-Jeanne do Joanny d’Arc, nadał jej przydomek „Dziewicy z Gévaudan”. Odkrył, że włócznia była rzeczywiście pokryta krwią, a znalezione ślady przypominały tropy Bestii. Mimo prowadzonych przez myśliwego poszukiwań nie udało się odnaleźć i dobić zwierzęcia.

Jednak 20 lub 21 września Antoine zabił podejrzane zwierzę. Był to duży szary wilk – samiec o wysokości 80 cm, długości 1,7 m i wadze 60 kg. Antoine oficjalnie ogłosił: „Oświadczamy niniejszym raportem podpisanym naszą ręką, że nigdy nie widzieliśmy dużego wilka, który mógłby być porównywalny z tym. Dlatego uważamy, że to może być przerażająca bestia, która wyrządziła tak wiele szkód”.

Wilk został wypchany i pojechał do Paryża, a tymczasem François Antoine zaczął ścigać partnerkę Bestii i jej dwa dorosłe szczenięta

Zwierzę zostało zidentyfikowane jako winowajca. W jego wnętrznościach znaleziono nieprzetrawione resztki owiec oraz kawałki czerwonej tkaniny, a kilku ocalałych z ataku rozpoznało blizny na jego ciele zadane przez broniące się ofiary. Wśród nich były Marie-Jeanne Vallet i jej siostra. Wydawało się, że trafiono na właściwego drapieżnika.

Wilk został wypchany i pojechał do Paryża, a tymczasem François Antoine zaczął ścigać partnerkę Bestii i jej dwa dorosłe szczenięta, które dostrzeżono w pobliżu opactwa Chazes. Udało mu się to 19 października. Antoine wrócił do Paryża 3 listopada, gdzie dostał od króla ponad 9 tys. liwrów nagrody za rozwiązanie problemu. Zyskał także sławę, tytuły i przywileje.

Okaz ustawiono w komnatach królowej Marii Leszczyńskiej. Stanowił atrakcję dla gości. Stał sobie przykryty tkaniną, usuwaną teatralnie, gdy wchodzili do pomieszczenia. Mogli wówczas stanąć przed ludożerczym potworem. W czasach przed telewizją musiał robić wrażenie, choć nie na wszystkich. Brytyjski polityki, podróżnik i pisarz Horace Walpole drwił, że „caryca Katarzyna II ma więcej zębów niż wilk z Francji”.

Zmartwychwstanie Bestii z Gévaudan

Listopad minął bez żadnych doniesień o ataku. Ludność ośmieliła się uwierzyć, że Antoine rzeczywiście zabił Bestię. „Nie słyszymy już nic o Bestii” – czytamy entuzjastyczne zdanie w liście do władz Langwedocji. Radość była jednak przedwczesna.

Czytaj więcej

Wampiry, upiory i strzygi, czyli historia naszych lęków

2 grudnia Bestia znowu zaatakowała. Ofiarami miało być dwóch chłopców w wieku 6 i 12 lat. Bestia próbowała schwytać młodszego, ale starszy chłopiec skutecznie ją odpędził. Niedługo potem nastąpiły udane ataki, a niektórzy pasterze byli świadkami, że Bestia w ogóle nie bała się bydła. Po atakach w pobliżu La Besseyre-Saint-Mary donoszono o kilkunastu kolejnych ofiarach śmiertelnych. Opowieści te były jednak epizodyczne i nikt nie był pewny, co to za stworzenie zabija. Zaalarmowano króla, ale Ludwik XV był znudzony tematem i nie chciał już słyszeć o dzikiej bestii, którą pokonał jego myśliwy. Zwłaszcza że gazety uznały temat za wyczerpany i nie donosiły już o żadnych atakach, które miały miejsce w okolicach Gévaudan.

W marcu 1766 r. ataki się nasiliły. Miejscowi dżentelmeni wiedzieli już, że dwór nie przyjdzie z pomocą. Trzeba było wziąć sprawę w swoje ręce. Lokalna szlachta zalecała trucie psów i podrzucanie zwłok w miejsca pojawiania się Bestii. Organizowano również polowania. Podjęte środki okazały się nieskuteczne. Bestia kontynuowała ataki przez cały rok 1766. Jednak jej sposób działania uległ zmianie: wydawała się mniej przedsiębiorcza i znacznie bardziej ostrożna.

Organizowano msze, modlitwy, pielgrzymki – głównie do Notre-Dame-de-Beaulieu i Notre-Dame-d’Estours – w intencji zniszczenia Bestii

Na początku 1767 r. liczba ataków spadła, ale nasiliła się wiosną. Ludność była przerażona i w obliczu nieskuteczności metod ziemskich coraz częściej odwoływała się do nadprzyrodzonych. Organizowano msze, modlitwy, pielgrzymki – głównie do Notre-Dame-de-Beaulieu i Notre-Dame-d’Estours – w intencji zniszczenia Bestii. Nieskutecznie. 17 czerwca zwierzę widziano w parafiach Nozeyrolles i Desges, a 18 czerwca znowu zabiła. Tym razem 19-letnią Jeanne Bastide.

Ataki w Gévaudan ustały definitywnie

Nie wiadomo, czy zwierz miał moc nadprzyrodzoną, czy szczęście do unikania kul myśliwych. Wprawdzie pacierze nie pomagały, ale jak głosi tradycja ustna jego życie zakończył pobożny myśliwy Jean Chastel, który zastrzelił je na zboczach Mont Mouchet (obecnie zwanego la Sogne d'Auvers) podczas polowania zorganizowanego przez markiza d’Apcher 19 czerwca 1767 r. Podobno dokonał tego za pomocą wykonanych w domu, poświęconych srebrnych pocisków odlanych z medalików z Matką Boską. Inna wersja tego przekazu mówi o srebrze i wyrytych krzyżykach.

Wypchane zwierzę wystawiono w zamku, gdzie markiz d'Apchier chętnie przyjął tłumy gapiów, które tłoczyły się, aby je zobaczyć

Ciało załadowano następnie na konia i przewieziono do zamku Besque markiza d’Apchier w Charraix, gdzie sekcję zwłok przeprowadził dr Boulanger, chirurg z Saugues. Jego notatki, znane jako „Raport Marina”, wskazują na dużego wilka lub zdziczałego psa. Niestety szczątki były niekompletne, co uniemożliwiło ostateczną identyfikację. Wypchane zwierzę wystawiono w zamku, gdzie markiz d'Apchier chętnie przyjął tłumy gapiów, które tłoczyły się, aby je zobaczyć.

Bestia pozostała w Besque przez kilkanaście dni, po upływie których markiz d’Apchier polecił słudze imieniem Gibert zabrać zwierzę do Wersalu, aby pokazać je królowi. Miał mu towarzyszyć myśliwy Jean Chastel. Podobno Ludwik XV z pogardą odrzucił jego misję, ponieważ przebywające w upale szczątki, pobieżnie wypchane przez aptekarza słomą, wydzielały odór, który był nie do zniesienia. Król wydał jedynie rozkaz panu de Buffonowi, aby zbadał to zwierzę. Przyrodnik, mimo zniszczeń wywołanych przez robaki i letnie upały, uznał, że był to tylko duży wilk. Bestia została prawdopodobnie pochowana w ogrodzie prywatnej rezydencji Louisa Alexandre’a de La Rochefoucauld przy Rue de Seine.

Czytaj więcej

Zwierzęta na wojnie. Z ich usług korzystały armie całego świata

Ataki w Gévaudan ustały definitywnie. Władze diecezji przyznały myśliwym nagrody: Jean Chastel otrzymał 72 liwry, Jean Terrisse otrzymał 78 liwrów, a myśliwi, którzy im towarzyszyli, podzielili się 312 liwrami.

Wydawać by się mogło, że sprawa została wyjaśniona, a sprawca dziesiątek śmierci zgładzony. Teorię wilka zdają się potwierdzać historycy, którzy twierdzą, że ataki wilków w ówczesnej Europie nie należały do rzadkości, tym bardziej że po wojnie siedmioletniej zwierzęta były przyzwyczajone do smaku ludzkiego mięsa – po tym, jak żerowały na zwłokach. Niezależnie od tego, czy sprawę zamknęła poświęcona kula, czy wybicie wszystkich watah wilków w okolicy, jedno pytanie pozostaje otwarte: czy to na pewno był wilk?

Tajemnica Bestii z Gévaudan

20 czerwca 1767 r., dzień po śmierci zwierzęcia zabitego przez Jeana Chastela, królewski notariusz Roch Étienne Marin napisał raport z sekcji zwłok przeprowadzonej przez dr. Boulangera w zamku markiza d’Apchiera w Besque w Charraix. Przechowywane w Archiwach Narodowych Francji wspomnienia zostały odkryte w 1952 r. przez historyczkę Élise Seguin. Zawierają dokładne informacje na temat „Tego zwierzęcia, które wydawało nam się wilkiem; ale niezwykłego i bardzo różniącego się swoją sylwetką i proporcjami od wilków, które można zobaczyć w tym kraju”.

Raport zawiera również szczegółowe informacje na temat zwierzęcia. „Szczęka górna składa się z 20 zębów: 6 siekaczy, 2 kłów i 12 trzonowców; szczęka dolna ma ich 22: 6 siekaczy, 2 kły i 14 trzonowców”. To prawdopodobnie wskazuje na psowatego. Dokument opisuje również rany i blizny zwierzęcia. Na koniec zawiera zeznania kilku osób, które je rozpoznały.

Kościół pogłębiał paranoję, głosząc, iż Bestia pochodzi z piekieł i jest karą za grzechy, a niektórzy świadkowie twierdzili, że słyszeli tajemnicze śpiewy i śmiechy na polach

Ponieważ stworzenie różniło się „sylwetką i proporcjami od wilków”, powstało wiele teorii, czym ono było. Zwłaszcza że Kościół pogłębiał paranoję, głosząc, iż Bestia pochodzi z piekieł i jest karą za grzechy, a niektórzy świadkowie twierdzili, że słyszeli tajemnicze śpiewy i śmiechy na polach. Do tego dochodziły opowieści o nadprzyrodzonych możliwościach stworzenia. Stąd już prosta droga do uznania, że terroryzująca wiejskie okolice Bestia to wilkołak. Natomiast kryptozoolodzy – przepuszczający relacje świadków tamtych wydarzeń przez filtr legend, mitów i podań – doszukują się w opisach informacji mogących doprowadzić ich do odkrycia nowego gatunku, który pożerał mieszkańców Francji.

Inne teorie obciążają seryjnych morderców. Podchwycili je pisarze Abel Chevalley i Henri Pourrat, którzy powołują do życia poskramiacza dzikich zwierząt uwarunkowanego do zabijania kobiet i dzieci oraz opisują hrabiego Morangiès jako perwersyjnego zabójczego szlachcica. Żaden dokument nie potwierdza jednak hipotezy o takich przestępstwach.

Niektóre przedstawienia Bestii zabitej przez Chastela sugerują, że przypominała hienę pręgowaną. Możliwe, że hiena pręgowana mogła znajdować się w prywatnej posiadłości jakiejś osoby, a następnie uciec. Ponieważ nie była rodzima we Francji, wyglądałaby nietypowo. Niestety, nie ma doniesień, aby hieny pręgowane kiedykolwiek atakowały ludzi.

Naoczni świadkowie we Francji w tamtym czasie prawdopodobnie nie znali żywych lwów, a to, co o nich wiedzieli, pochodziło z bardzo stylizowanych obrazów

Karl-Hans Taake, biolog i autor książki „The Gévaudan Tragedy: The Disastrous Campaign of a Deported »Beast«”, twierdzi, że Bestia mogła być niedojrzałym lwem płci męskiej, który, podobnie jak hiena, mógł uciec z niewoli. To wyjaśniałoby, czemu niektóre ofiary miały oderwaną głowę. Terytorium łowieckie Bestii wielkością pokrywa się także z tym zajmowanym zwykle przez lwy – to w Gévaudan wynosiło około 56 na 50 mil. Naoczni świadkowie we Francji w tamtym czasie prawdopodobnie nie znali żywych lwów, a to, co o nich wiedzieli, pochodziło z bardzo stylizowanych obrazów. „Samiec niepełnoletni nie ma w pełni rozwiniętej grzywy, a czasami ma pręgę przypominającą irokeza biegnącą wzdłuż grzbietu. To pasuje do opisów bestii podanych przez naocznych świadków” – twierdzi Taake.

François-Louis Pelissier, paleontolog pracujący w Muzeum Departamentu Var, opierając się na opisanym wyglądzie zwierzęcia i szczegółach jego zachowania, uważa, że za rzeź najprawdopodobniej można winić włoskiego wilka Canis lupus italicus. To kolejna teoria, która nie daje odpowiedzi na pytanie, co mordowało pastereczki na sielankowych wzgórzach w okolicy Gévaudan.

Nic nie zwiastowało tragedii, która miała przerwać sielankową scenę rozgrywającą się na oświetlonym wczesnoletnimi promieniami słońca pastwisku w regionie Gévaudan (obecnie departament Lozère) w dolinie rzeki Allier na południu Francji. 30 czerwca 1764 r. 14-letnia pastereczka Jeanne Boulet pasła stado owiec, gdy została brutalnie zabita. W pobliżu wioski Les Hubacs, niedaleko Langogne, zaatakowało ją jakieś nieznane stworzenie.

Dziewczynę pochowano 1 lipca „bez sakramentów”, ponieważ nie mogła wyspowiadać się przed śmiercią. Akt pochówku określa, że została zabita przez „dziką bestię”. Zapis sugeruje, że nie była pierwszą ofiarą stworzenia. Faktycznie, kilka dni wcześniej w Langogne nieznane zwierzę zaatakowało inną młodziutką pasterkę pasącą krowy. Z pobliskiego lasu wyłoniło się coś nierozpoznanego i przypuściło bezwzględny atak. Przerażone psy rzuciły się do ucieczki. Na szczęście wokół dziewczyny skłębiło się bydło, które stanęło w jej obronie. Gdy w potarganych ubraniach dowlokła się do wioski, nikt nie chciał dać wiary jej słowom. Jak pisze historyk Jay M. Smith w „Monsters of the Gévaudan”, twierdziła, że widziała zwierzę, które wyglądało „jak wilk, a jednak nie wilk”. Kolejną ofiarę zgłoszono 8 sierpnia. Zginęła wówczas 14-letnia mieszkanka wioski Masméjean, w parafii Puy-Laurent.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Na krańcach asyryjskiego imperium
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Historia świata
Masakra sowieckich spadochroniarzy. Operacja dnieprzańska w 1943 r.
Historia świata
Takiej uroczystości nie miał żaden monarcha. Pięć pogrzebów Olivera Cromwella
Historia świata
Vidkun Quisling. Archetyp nowożytnego zdrajcy
Historia świata
Francuscy trapiści – ofiary wojny domowej w Algierii
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe