Takie czasy jeszcze nie nadeszły, ale już dekady temu zwierzęta były bliskie uzyskania szczególnej ochrony ze strony państwa. Najbardziej zdumiewające jest, że największego postępu pod tym względem dokonał reżim, który dzisiaj uznajemy za najbardziej zbrodniczą dyktaturę w historii. Nie wszystkie zwierzęta cieszyły się jednakową ochroną.
24 listopada 1933 r., 90 lat temu, niemiecki Reichstag przyjął Tierschutzgesetz – ustawę o kompleksowej ochronie praw zwierząt. Jej autorzy kierowali się niespotykaną wówczas na świecie szczególną troską o los zwierząt. Ta ustawa była pierwszym z wielu aktów prawnych ściśle regulującym prawa zwierząt w państwie nazistowskim. Wprowadzała zakaz wszelkich niezbędnych eksperymentów naukowych i uboju rytualnego zwierząt. Wyznaczała obszary natury chronionej, gdzie nie tylko obowiązywał ścisły zakaz polowań, ale także jakiejkolwiek ingerencji człowieka w naturalne procesy przyrodnicze.
Czytaj więcej
Nie wszystkie logiczne działania są racjonalne, czego dowiódł Bismarck antykościelną kampanią.
Wbrew pozorom to wcale nie Hitler był autorem koncepcji kompleksowej ochrony zwierząt. Często mu się to błędnie przypisuje ze względu na to, że nie jadał mięsa. W rzeczywistości wegetarianizm wodza nie wynikał z pobudek natury światopoglądowej, ale z przyczyn czysto zdrowotnych. Hitler odczuwał tkliwość i skurcze w okolicy nadbrzusza. Jego osobisty lekarz, doktor Theo Morell, uważał, że powodem tych dolegliwości było przewlekłe zapalenie żołądka. Wówczas jeszcze niewiele wiedziano o autoimmunologicznych przyczynach tej przypadłości. Kiedy Morell odkrył w próbce moczu Hitlera obecność barwników żółciowych, ze wzrastającą zawartością urobilinogenu i urobiliny, natychmiast odradził Führerowi spożywanie mięsa. Hitler na krótko odczuł znaczącą poprawę zdrowia i odtąd zachwalał wszystkim dietę wegetariańską. Niewiele jednak osób z jego otoczenia zamierzało się żywić wyłącznie roślinami.
Propaganda niemiecka portretowała swojego wodza jako miłośnika i obrońcę zwierząt. Ale czy wszystkich? Bez wątpienia bardzo lubił psy. Najbardziej znana opinii publicznej była słynna suczka owczarka alzackiego o imieniu Blondi, którą w 1941 r. podarował wodzowi Martin Bormann. Ale sam Hitler z największym sentymentem wspominał pewnego bezdomnego foksteriera, którego przygarnął w czasie służby na froncie zachodnim podczas I wojny światowej. Nazwał go Fuchsl. Być może był to jedyny prawdziwy przyjaciel tego człowieka. Dawni towarzysze broni Hitlera wspominali, że po służbie Hitler godzinami bawił się ze swoim czworonożnym druhem, kompletnie ignorując towarzystwo ludzi. Darzył Fuchsla tak wielkim uczuciem, że kiedy stracił go w sierpniu 1917 r., z rozpaczy był gotów iść pod grad pocisków na pierwszej linii frontu.