Śledzenie zmagań uczestników Formuły 1 w telewizorze dostarcza podobnych emocji jak obserwacja mieszania herbaty. Tyle że trwa dłużej i od startu wiadomo, że wygra Hamilton. Jedyną, choć grzeszną, premią za znużenie bywa kula szczątków pędząca nad torem, lecz widok to coraz rzadszy.
Najosobliwsze, że produkcja wielogodzinnej nudy wymaga olbrzymich sztabów technicznych, kosmicznego zaplecza projektowego i absurdalnych pieniędzy, z ceną za jeden silnik przekraczającą 10 mln dol., choć dopiero specjalny przepis wymusił na „stajniach”, by ich cuda inżynierii przetrwały choć dwa weekendy ścigania.