Brazylia, kraj nieograniczonych możliwości

Pierwszym Europejczykiem, który zobaczył wybrzeże Brazylii, był dowodzący ekspedycją portugalski żeglarz Pedro Álvares Cabral. Jego flota została zniesiona przez sztorm na zachód i 22 kwietnia 1500 r. Cabral ujrzał brzeg wspaniałej krainy, która w ciągu kolejnych wieków stała się domem dla milionów jego rodaków.

Publikacja: 10.08.2023 21:00

„Proklamacja Republiki Brazylii” – obraz Benedita Calixta z 1893 r. ukazujący wydarzenia z 15 listop

„Proklamacja Republiki Brazylii” – obraz Benedita Calixta z 1893 r. ukazujący wydarzenia z 15 listopada 1889 r. w Rio de Janeiro

Foto: Pinacoteca Municipal de+ Sao Paulo

Amerykanie mają swoją tradycję Thanksgiving Day dla upamiętnienia przybycia pierwszych kolonistów na wybrzeże Maine. W Brazylii odpowiednikiem takiego święta jest 22 kwietnia. Jednak mieszkańcy największego kraju Ameryki Południowej świętują go w zupełnie inny sposób niż Amerykanie. Nie zasiadają do uczty z indykiem, tylko wspominają na różnych uroczystościach i apelach szkolnych oficjalne przybycie pierwszych Europejczyków do Brazylii. W ten sposób chcą także przypominać, że zanim przybyli tu Portugalczycy, tę krainę zamieszkiwali jej rdzenni mieszkańcy. 22 kwietnia 1500 r. traktują zatem jedynie jako początek nowego rozdziału dziejów ich państwa.

To bardzo ważne, ponieważ tereny przedkolonialnej Brazylii zamieszkiwały przed przybyciem Europejczyków na poły koczownicze plemiona Arawaków, Karaibów i Tupi-Guarani. Różniły się one zasadniczo od ich andyjskich sąsiadów z zachodu. Nie były to ludy rolnicze. Nie znały złożonego systemu komunikacji inkaskiej. Nigdy nie stworzyły własnego pisma ani własnej architektury. Żyły głównie z rybołówstwa i zbieractwa. Ale to wcale nie oznacza, że nie wytworzyły własnych, czasem bardzo złożonych systemów wierzeń, bogatej kultury i ciekawego systemu etycznego. Wręcz przeciwnie. Dzisiaj odkrywamy ich wiedzę medyczną, wspaniałą znajomość przyrody, zdumiewające umiejętności łowieckie, mitologię i bogactwo światopoglądów. Przedkolonialni mieszkańcy Brazylii żyli w symbiozie z unikalną przyrodą regionów nadbrzeżnych i największym endemicznym ekosystemem na świecie, jakim jest Amazonia.

Czytaj więcej

"Niewolnica Isaura": Niewolnica, plantator i cesarz

Przybysze z Europy

Portugalia objęła we władanie obszar Brazylii zgodnie z traktatem z Tordesillas z 1494 r., który dzielił nowo odkryte tereny amerykańskie pomiędzy dwa iberyjskie państwa kolonialne. Na początku XVI w. obszar dzisiejszej Brazylii podzielono równoleżnikowo na prowincje pod zarządem szlachty portugalskiej. W 1532 r. powstała pierwsza kolonia São Vincente, położona na terenie dzisiejszego stanu São Paulo. Współcześni Brazylijczycy są bardzo dumni z wieloetnicznego pochodzenia. Należy jednak pamiętać, że aż do XIX w. większość wolnych Brazylijczyków była jedynie pochodzenia portugalskiego. Dopiero na początku XIX w. Brazylijczycy otworzyli swój kraj dla przybyszów z innych krajów Europy. Od tego czasu do Brazylii zaczęli przybywać imigranci i uchodźcy z różnych krajów świata, włączając w to także Polaków. Można powiedzieć, że w XIX w. Brazylijczycy stali się być może najbardziej złożonym rasowo społeczeństwem na świecie. Europejczycy, Afrykanie i rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej stworzyli unikalną mieszankę etniczną, prawdziwy miks kultur, religii i charakterów.

Od XVI w. Brazylia stała się dla Portugalii źródłem surowców naturalnych. Ten kraj był i jest nadal sezamem niezmierzonych skarbów natury. Ale do ich wydobycia i eksploatacji potrzebna była najtańsza siła robocza, czyli niewolnicy. 

Przeszłość kolonialna i niewolnictwo do dzisiaj stanowią bardzo trudny temat wszędzie tam, gdzie występował. Ten problem nie dotyczy oczywiście jedynie Brazylii. Mówiąc o niewolnictwie, dotykamy bardzo złego fragmentu historii całego świata. Czy feudalizm w Rzeczypospolitej sarmackiej nie był de facto pewną formą niewolnictwa? Wszędzie tam, gdzie pańszczyzna stanowiła podstawę gospodarki rolnej, nie było ludzi wolnych. Do połowy XIX wieku nie szanowano praw człowieka praktycznie na całym świecie. Brazylia nie stanowiła zatem wyjątku. Musimy spojrzeć na to zagadnienie kompleksowo i pamiętać, że jest to część historii całego świata. Niemniej nic nie zmieni faktu, że przez 300 lat historii Brazylia zajmowała jedno z pierwszych miejsc pod względem liczby niewolników i sposobu ich eksploatacji. Powinniśmy jednak nieustannie szukać przyczyn tego zjawiska, pamiętając, że tę sytuację wymusił ówczesny sposób uprawy ziemi i eksploatacji surowców naturalnych. Ludność rdzenna, żyjąca w lasach i nad brzegami rzek, silnie związana z dziką naturą i tym, co ona oferowała, nie nadawała się do ciężkiej pracy w polu. Stąd zrodziła się potrzeba sprowadzania siły roboczej z Afryki. Dlatego też niewolnictwo zniesiono w Brazylii dość późno, bo dopiero w 1888 r. Zaledwie 134 lata temu.

Niepodległość

W 1808 r. Brazylia stała się na kilkanaście lat siedzibą dworu portugalskiej rodziny królewskiej. To była jedyna taka sytuacja w historii Ameryki Łacińskiej, kiedy kolonia stała się metropolią, a metropolia – prowincją.

To naprawdę wyjątkowe wydarzenie i to nie tylko w historii Ameryki Południowej, ale również w historii świata. To był jedyny taki okres w dziejach Brazylii, kiedy uciekający przed napoleońską inwazją król Portugalii, jego dwór i cała administracja przenieśli się do Brazylii. Były to przenosiny władzy na ogromną skalę. W 1807 r. wraz ze statkiem wiozącym króla João VI (Jana VI) Bragançę i jego rodzinę do Brazylii przybyło wiele innych statków wiozących sędziów, ministrów i innych oficjeli dworskich. A za tym szły pieniądze, skarby, biblioteka królewska, cała logistyka władzy. Był to więc olbrzymi transfer ludzi, środków i wiedzy.

W owym czasie Portugalia nie była tym niewielkim europejskim krajem, jakim jest dzisiaj, ale miała wiele kolonii w Afryce i Azji, a zatem z Brazylii rządzono ogromnym imperium. Przybycie setek tysięcy wysoko urodzonych ludzi kompletnie zmieniło także miasto Rio de Janeiro. Historia Brazylii weszła na nowe tory, kiedy król zdecydował się wynieść Brazylię do rangi osobnego królestwa, które w 1815 r. weszło w skład historycznej monarchii władającej Portugalią, Brazylią i Algarve.

7 września 1822 r., 200 lat temu, portugalski następca tronu książę Pedro de Alcântara de Bragança e Bourbon, najstarszy syn króla Jana VI i Charlotty Joachimy Bourbon, odmówił powrotu do Portugalii i proklamował niepodległość Brazylii. Pedro I miał wyjątkową osobowość. Był księciem następcą portugalskiego tronu, co oznaczało, że Brazylia i tak należy do niego. Po śmierci swojego ojca i tak zostałby koronowany na króla Portugalii i Brazylii. Ale zamiast na to czekać, ku zaskoczeniu wszystkich, postanowił ogłosić się cesarzem Brazylii. Zrobił to, ponieważ chciał sam mianować właściwych ludzi na właściwe urzędy. W tym czasie Brazylia rozwijała się na całkiem wysokim poziomie, choć wciąż niewolnictwo stanowiło fundament gospodarki tego państwa.

Pedro I oraz jego syn Pedro II byli ludźmi bardzo światłymi. Ich największą zasługą było ustabilizowanie granic w tym regionie świata, gdzie kwestie graniczne powodowały nieustanne konflikty. Ówczesne imperium brazylijskie było państwem mającym ponad 10 mln km kw., co odpowiadałoby wielkości geograficznej Europy od Portugalii po Ural. Granic tego państwa nie wyznaczają góry, rzeki czy inne bariery naturalne. Jeżeli więc nawet dzisiaj kontrola i strzeżenie tych granic jest wielkim problemem, to jakim musiało być 150 lat temu! Dzięki uporowi obu cesarzy Brazylia ma dzisiaj niezwykle stabilną granicę o długości ok. 16 tys. km z aż 12 krajami. To był naprawdę wielki sukces tej dynastii.

Cesarstwo ma też jeszcze jedną zasługę. W pierwszej połowie XIX w. było wiele pokus, żeby podzielić terytorium Brazylii. Jednak dzięki rozsądnej administracji cesarskiej Brazylia pozostała całością.

Utworzone przez Pedra I cesarstwo przetrwało tylko 67 lat. Nie było to jednak typowe latynoskie państwo postkolonialne, ale prawdziwe imperium gospodarcze, militarne i ośrodek wielkiej kultury promieniującej na całą Amerykę Łacińską. Cesarz Pedro I był wizjonerem, który pragnął stworzyć nowoczesną, liberalną i demokratyczną monarchię konstytucyjną. To jeden z nielicznych przykładów w historii świata, kiedy monarcha był daleko bardziej postępowy niż jego poddani. Cesarz musiał się jednak liczyć z realiami społecznymi, a przede wszystkim z dworską koterią. Powoli odchodził od swoich pluralistycznych ideałów na rzecz dworskiej polityki lawirowania między awangardową socjetą Rio de Janeiro a zdecydowanie konserwatywną i opierającą się na sile niewolniczej prowincją. Cesarstwo, choć stworzone przez wielkiego wizjonera, nie potrafiło się wyrwać z więzów feudalnej i niewolniczej przeszłości. Wizja monarchy demokraty upadła przez jego własnych poddanych, odrzucających wolność.

Brazylijska monarchia była przez to skłócona ze wszystkimi sąsiadami i pozostawała w niemal permanentnym konflikcie z Argentyną. Z tego powodu w 1825 r. doszło do secesji prowincji cisplatańskiej, z której później powstał Urugwaj. Poddani zrzucili winę za tę secesję na monarchę. Jedyny cesarz panujący na półkuli południowej czuł, że otaczają go coraz liczniejsi wrogowie.

Upadek monarchii i koniec niewolnictwa

Cesarz Pedro II kontynuował liberalną politykę ojca. Za jego panowania powstało wiele miast i dróg. Władca wspierał rozwój infrastruktury, ale miał też wielkie zasługi w promowaniu przemian społecznych. Pod koniec panowania zniósł nawet niewolnictwo. Mimo to został obalony w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego 15 listopada 1889 r. przez marszałka Manuela Deodoro da Fonsecę. Armia wybrała da Fonsecę na prezydenta, a Pedro II został zmuszony do abdykacji. W historii Europy upadek monarchii, z wyjątkiem rewolucji we Francji i w Rosji, wiązał się z demokratyzacją życia publicznego. W Brazylii stało się inaczej. Odejście liberalnego cesarza dało początek wielu problemom tego państwa. Monarchia upadła, ale stworzona przez tę dynastię niepodległa Brazylia przetrwała, przechodząc przez kolejne burze swoich dziejów.

W 2017 r. rozmawiałem na ten temat z Alfredo Leonim, ówczesnym ambasadorem Brazylii w Polsce. Jako zadeklarowany republikanin miał odmienne ode mnie spojrzenie na sprawę upadku monarchii brazylijskiej. Uważał, że był to konieczny etap rozwoju jego ojczyzny. „Nie do końca zgadzam się z twoją opinią, Pawle, o stracie, jaką przyniosła abdykacja cesarza Pedro II – mówił Leoni. – Zmiana monarchii na republikę była koniecznością. W mojej opinii nie było innej opcji, ponieważ gospodarka monarchii bazowała na pracy niewolników. To był fundament jej gospodarki. Co prawda, cesarstwo powoli rozluźniało węzły niewolnictwa. Na przykład wprowadzono prawo, że dzieci niewolników nie były już niewolnikami. Później cesarz wprowadził nawet następne prawo, że niewolnicy powyżej 60. roku życia nie byli już niewolnikami. Tak więc w czasie panowania cesarzy było wiele pozytywnych zmian, które miały uczynić niewolnictwo mniej uciążliwym. Należy jednak pamiętać, że całkowite jego zniesienie nastąpiło dopiero w 1888 r., zaledwie rok przed abdykacją cesarza Pedra II. Republika odrzucała niewolnictwo jako fundament gospodarki. Chciała bazować na wolnym człowieku. Poza tym monarchia była skłócona z sąsiadami, z którymi toczyła nieustanne wojny”.

Rzeczywiście należy pamiętać, że tak naprawdę bezpośrednią przyczyną abdykacji Pedra II była wojna z Paragwajem, który wówczas był krajem znacznie większym i silniejszym, a przez to nieporównywalnie ważniejszym niż jest dzisiaj. Choć Brazylia wygrała tę wojnę, to była ona gwoździem do trumny monarchii i brazylijskiego feudalizmu. To była wojna wymagająca przeprowadzenia szerokiego poboru wojskowego. Żołnierzami nie zostawali już – jak nakazywała dotychczasowa tradycja – jedynie ludzie wysoko urodzeni. Zawodowymi wojskowymi stali się ludzie prości, z nizin społecznych, nawet byli niewolnicy. Wracali z frontu jako zawodowi żołnierze, często wysoko odznaczeni za odwagę. Mieli więc prawo poszukiwać pracy na poziomie ich godności i zasług. Nagle w zetknięciu z rzeczywistością powojenną uświadomili sobie, że porządek tego państwa nie jest dla nich korzystny. A filarem tego ustroju feudalno-niewolniczego był sam cesarz. Monarchia, choć sama nie ponosiła odpowiedzialności za krzywdę milionów wyzyskiwanych na plantacjach chłopów i niewolników, stała się dla weteranów symbolem ucisku. Właściciele niewolników bali się liberalnych zapędów cesarza, a niewolnicy nieświadomie postrzegali we władcy symbol swojego ucisku. Tak niesprawiedliwie oceniana monarchia chyliła się ku nieuchronnemu upadkowi.

„Wielu niewolników walczyło na tej wojnie ramię w ramię z wysoko urodzonymi Brazylijczykami. Stali się braćmi krwi na polu walki – podkreślał Alfredo Leoni. – Ci, którzy swoją odwagą i ofiarnością pomogli wygrać wojnę, teraz mieli znowu wrócić do niewoli. To nie miało dla nich sensu. Nie czuli się już niewolnikami, ale kompanami, towarzyszami broni. Nie chcieli być znowu przedmiotami, własnością innych ludzi, lecz ludźmi zasługującymi na szacunek. Stąd to właśnie w armii zrodził się bunt przeciw porządkowi społecznemu, jaki panował w cesarstwie”.

Republika musiała zmienić ten porządek społeczny, ponieważ zaczęła swoje istnienie od razu bez niewolników. Niewolnictwo było już anachronizmem. Imperium Brytyjskie zniosło je przecież już w 1833 r., a USA niemal ćwierć wieku wcześniej niż Brazylia. Pod tym względem największy kraj Ameryki Południowej był wówczas naprawdę w ogonie cywilizacyjnym. Jednak upadek monarchii i zniesienie niewolnictwa wcale nie dało pełni wolności milionom tych, którzy do niedawna stanowili czyjąś własność. Republika miała przed sobą dramatyczne wyzwania społeczne, z którymi nie poradziła sobie do dzisiaj.

Kraj wielkich możliwości

Upadek starego porządku nie był jedynym powodem wielkich zmian, które zaczęły gwałtownie zachodzić w społeczeństwie brazylijskim. W 1890 r. wybuchła tzw. gorączka brazylijska. Do rozrastających się metropolii brazylijskich przybywały setki tysięcy ludzi z Europy. Do wybuchu I wojny światowej tylko z Polski przybyło 100 tys. imigrantów, przede wszystkim z Królestwa Kongresowego. Osiadali głównie w trzech stanach: Parana, Rio Grande do Sul i Santa Catarina. Należy podkreślić, że obecnie według różnych szacunków w Brazylii żyje od 800 tys. do 3 mln osób polskiego pochodzenia.

W 1929 r. wielki kryzys dotkliwie uderzył w gospodarkę Brazylii. Na światowych rynkach spadł popyt na kawę, ówcześnie główny towar eksportowy tego kraju. Rok później do władzy doszedł niezwykły człowiek – Getúlio Dornelles Vargas, dyktator, którego decyzje do dzisiaj wzbudzają wiele kontrowersji i dyskusji. Był antykomunistą, ale sam często posługiwał się hasłami populistycznymi i etatystycznymi. To niezwykle ciekawa postać. Vargas był politykiem, który miał zdecydowaną wizję Brazylii. Doszedł do władzy w wyniku wojskowego zamachu stanu, mimo że był zwolennikiem wolnego rynku i wolności obywatelskich. Choć był dyktatorem, to dokonał wielu reform, które wzmocniły rozwój gospodarczy Brazylii. W trakcie światowego kryzysu przeobraził się z wolnorynkowca w zwolennika interwencjonizmu państwowego. W czasie II wojny światowej gwałtownie zmienił kurs wobec państw Osi i wysłał niezwykle bojowy brazylijski korpus ekspedycyjny, który dzielnie walczył we Włoszech. Po kilkunastu latach dyktatorskich rządów został odsunięty od władzy przez grupę wojskowych. W 1950 r. wrócił jednak na urząd prezydenta z demokratycznego wyboru i przy poparciu środowisk lewicowych. Obywatele przecierali oczy ze zdumienia, kiedy nie zaczynał swoich przemówień od słów: „Panie i panowie”, tylko: „Pracownicy Brazylii!”. Zawsze najpierw zwracał się do pracowników, a potem do reszty obywateli. Brazylijczycy uważają go za ojca brazylijskich praw pracowniczych.

Następcą Vargasa został socjaldemokratyczny prezydent Juscelino Kubitschek de Oliveira, który zasłynął z hasła „Pięćdziesiąt lat w pięć lat”. Po objęciu stanowiska (31 stycznia 1956 r.) ogłosił budowę nowej stolicy w środku brazylijskiego interioru, czyli pośrodku pustkowia, aż 1200 km od Rio de Janeiro. Brasília została zbudowana od zera w ciągu zaledwie czterech lat. Na realizację projektu o takiej skali mogą sobie pozwolić jedynie największe i najsilniejsze państwa świata. Mająca 8,5 mln km kw. Brazylia, największe i najsilniejsze gospodarczo państwo półkuli południowej, jest potęgą gospodarczą i militarną, która wykorzystała zaledwie ułamek swoich bogactw naturalnych.

Współcześni brazylijscy Indianie. Tereny przedkolonialnej Brazylii przed przybyciem Europejczyków za

Współcześni brazylijscy Indianie. Tereny przedkolonialnej Brazylii przed przybyciem Europejczyków zamieszkiwały na poły koczownicze plemiona Arawaków, Karaibów i Tupi-Guarani, które żyły głównie z rybołówstwa i zbieractwa

Wilson DiasABr/wikipedia

Rzeźba „Os Candangos”, nazywana też „Os Guerreiros”, znajduje się na Praça dos Três Poderes w stolic

Rzeźba „Os Candangos”, nazywana też „Os Guerreiros”, znajduje się na Praça dos Três Poderes w stolicy Brazylii. W 1959 r. stworzył ją Bruno Giorgi

rafastockbr/Shutterstock

Cesarz Brazylii Pedro II (1825–1891)

Cesarz Brazylii Pedro II (1825–1891)

Luís de Miranda Pereira de Meneses/wikipedia

Amerykanie mają swoją tradycję Thanksgiving Day dla upamiętnienia przybycia pierwszych kolonistów na wybrzeże Maine. W Brazylii odpowiednikiem takiego święta jest 22 kwietnia. Jednak mieszkańcy największego kraju Ameryki Południowej świętują go w zupełnie inny sposób niż Amerykanie. Nie zasiadają do uczty z indykiem, tylko wspominają na różnych uroczystościach i apelach szkolnych oficjalne przybycie pierwszych Europejczyków do Brazylii. W ten sposób chcą także przypominać, że zanim przybyli tu Portugalczycy, tę krainę zamieszkiwali jej rdzenni mieszkańcy. 22 kwietnia 1500 r. traktują zatem jedynie jako początek nowego rozdziału dziejów ich państwa.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Oskarżony prokurator stanu wojennego
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater