Wraz z wybuchem II wojny światowej obywatele II Rzeczypospolitej utracili poczucie bezpieczeństwa wypływające z przekonania o trwałości ładu gwarantowanego przez prawidłowe działanie machiny państwowej. Zachwiała się konstrukcja umożliwiająca codzienny byt. Rozkład ten nie był tak uchwytny i tak wyrazisty, jak porażki frontowe czy pierwsze akty niemieckiego terroru. Ale to on decydował o skali wojennej katastrofy. Wrzesień 1939 r. współczesnym Polakom kojarzy się jako czas wielkiej militarnej przegranej, nie możemy jednak zapominać o dramacie zwykłych obywateli napadniętej Rzeczypospolitej.
Czytaj więcej
Podczas kampanii wrześniowej najwyżsi polscy dowódcy zawiedli. Poza nielicznymi chlubnymi wyjątkami dowodzili źle, walnie przyczyniając się do klęski, a za ich błędy najwyższą cenę zapłacili zwykli żołnierze.
„Oblężenie”
Film Juliena Bryana, jedynego aktywnego zagranicznego reportera we wrześniowej Warszawie, dokumentujący tragedię miasta z perspektywy obrońców i ofiar, nie przynosi pozornie obrazów tak wstrząsających, jak choćby późniejsze materiały z dni powstania warszawskiego. W powszechnie znanej wersji był zresztą adresowany do odbiorcy amerykańskiego i wyświetlany po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych wiosną 1940 r. Nakręcony między 7 a 21 września 1939 r. reportaż „Oblężenie” ukazuje jednak dramatyczne symptomy upadku państwowości: chaos, zagubienie i lęk, rozpacz i bezsilny gniew ludzi, którym odebrano prawo do spokojnego, uporządkowanego przeżywania ich zwyczajnych dni. Zarejestrowane przez operatora próby ocalenia resztek, właściwie iluzji normalności: ewakuacja cennych mebli, toaleta na zgliszczach spalonych domów, kolejka przed sklepem, zwłaszcza skontrastowane ze zdjęciami zabitych podczas jednego z coraz częstszych nalotów na obszary pozbawione znaczenia strategicznego, pogłębiają jeszcze wrażenie beznadziejności tej pozawojskowej, rozpaczliwej i przegrywanej walki o godność i wolność osobistą.
Wrzesień był jej fazą początkową, ale i szczególną – kampania była w toku, tereny opuszczone przez armię polską nie były jeszcze w sensie formalnym zajęte przez Niemców – dekrety o anektowaniu zachodnich ziem Polski przez Rzeszę wydano na początku października, Generalna Gubernia powstała jako fakt administracyjnoprawny kilka dni później. Na wschodzie kraju po agresji Związku Radzieckiego sytuacja była początkowo równie niejasna. Nie wykształciły się jeszcze mechanizmy radzenia sobie w rzeczywistości okupacyjnej, które później miały urosnąć do rangi jednej z wojennych legend. Służba Zwycięstwu Polski, zalążek Polskiego Państwa Podziemnego, została powołana dopiero w ostatnich dniach września.
Niewielu potrafiło sobie wyobrazić, czego miała doświadczyć Polska w ciągu następnych lat. 18 września w Jeziorach, w majątku swoich znajomych, odebrał sobie życie Stanisław Ignacy Witkiewicz. W innych jednak tliła się nadzieja. Pułkownik Leon Mitkiewicz, wówczas polski attaché wojskowy w Kownie, z racji obowiązków służbowych obserwujący katastrofę Polski spoza jej granic, spisując swoje wspomnienia, pod datą 7 września zanotował słowa zdradzające jeśli nie nadzieję, to przynajmniej wiarę w niezmienność reguł uniwersalnych, zdawałoby się, w kręgu kultury europejskiej: „Kraków zajęty przez Niemców. Ogłosili oni oficjalnie, że złożyli hołd zwłokom Marszałka Józefa Piłsudskiego i ustawili w krypcie przy jego trumnie wartę honorową”. Najbliższa przyszłość miała pokazać, że wszelkie nadzieje były złudne, a sformułowana przez Hitlera koncepcja „wojny totalnej” w pełni odpowiada swojej nazwie. Ten miesiąc kojarzony z początkiem roku szkolnego przyniósł Polakom pierwszą lekcję życia w „czasie nieludzkim”.