Żyd Izrael Rubinowicz, ekonom Sieniawskich, a później Czartoryskich w latyfundium Rytwiany-Łubnice w okolicach Staszowa, kontrolował cały dochód i wydatki swoich pracodawców. Nawet w okresie wojny północnej na początku XVIII w. zarządzany przez niego majątek przynosił wysokie dochody. Była to zapewne zasługa szczęścia, ale też zdolności kierowniczych zarządcy, który pełnił swoją funkcję wbrew prawu.
Bo Żyd ekonomem być nie mógł. W jednym z ponad 400 zachowanych listów pisał: „że niechajby był ekonomem katolik, a ja pod titułem pisarz wszystkiego dozorzyć”. Ponieważ sprawował rozległą władzę, wielu Polaków niechętnie patrzyło na współpracę ze starozakonnym. W liście do Elżbiety Sieniawskiej żalił się: „i tym kraju nie rzec tu Żydowi rządzić, gdzie czasem trzeba surowym być i pogrozić”. Oczywiście wszyscy skarżyli się na niego i sposób, w jaki wypełniał swoje obowiązki: chłopi na nadmiar pracy, mieszczanie na korupcję i oszustwa podatkowe, szlachta na nielojalność i nieposłuszeństwo, a Żydzi różnymi sposobami próbowali doprowadzić do jego usunięcia.
W atmosferze podejrzliwości nie było łatwo pracować. Rubinowicz potrafił jednak obrócić ją na swoją korzyść i ciągle podkreślał, że jako Żyd nie może pozwolić sobie na cień podejrzenia o korupcję czy brak lojalności. Nikt z pracodawców nie podważał zapewnień Izraela. Utrzymał stanowisko ekonoma przez kilkadziesiąt lat, a w tym czasie doszedł do bogactwa porównywalnego z majątkiem dobrze „ustawionego” szlachcica. Rubinowicz otrzymywał wysoką pensję, ale prowadził też własne przedsięwzięcia. Kupował grunty i osiedlał na nich chłopów, miał własną ceglarnię, wydzierżawił młyn, prowadził działalność handlową – zarówno własną, jak i na rzecz Czartoryskich. Miał też inne przywileje.
Widokówka przedstawiająca kościół i pałac klasztorny w Choczu
Rubinowicz jest przedstawiany w historiografii jako synonim Żyda, który zdobył władzę i majątek, przyjmując służbę u potężnego magnata jako administrator, rządca, arendarz, czasem łącząc te funkcje. Wiązało się to z władzą, która jednak była dość iluzoryczna i zależała od poparcia pracodawcy. Aby pozostać w jego łaskach, musiał utrzymać wydajność. Mimo wysokiego stanowiska i zamożności to tylko dzięki reakcji Czartoryskich Izrael odzyskał córkę porwaną przez okoliczną szlachciankę w celu nawrócenia jej na chrześcijaństwo. Jego niepewny status niewątpliwie dodawał mu atrakcyjności jako pracownikowi – zarządzał przecież ogromnym majątkiem, w tym należącą do Czartoryskich największą w Polsce wytwórnią szabel w Staszowie.