Ojcom soboru zmiana obrotu rzeczy musiała mocno szumieć w głowie. Przed chwilą jeszcze tropieni przez cesarską policję bogobojni biskupi z syryjskich, egipskich i helleńskich miast doznawali łaskawości cesarza; przybyli na jego statkach lub w jego wagonach pocztowych do Nicei, gdzie monarcha płacił im diety za pobyt. A jednocześnie oszałamiał bogactwem. Obrady rozpoczął ubrany w imponujący purpurowy płaszcz ozdobiony czystym złotem. Tak zapisał jeden z najznaczniejszych ojców soborowych, biskup Euzebiusz z Cezarei, który dobrze oddał atmosferę świętego koncylium. Konstantyn, który zainicjował wielki zwrot w traktowaniu chrześcijaństwa, skoro dzięki interwencji chrześcijańskiego Boga pokonał rywala w walce o cesarski tron, swoje nawrócenie uznał za akt boskiej łaski. I niemal instynktownie poczuł się narzędziem w rękach Stwórcy. Ważniejszym od biskupów. Zgrabnie kalkulował, że oparcie swojej władzy na religijnej przesłance wzmocni jego monarszą pozycję. By jednak upiec swoją pieczeń i podporządkować sobie chrześcijaństwo, musiał najpierw uporać się z nie lada problemem: rozbiciem religii Chrystusa na niekończącą się liczbę sekt. Po 300 r. można było się ich doliczyć ponad setki.
Konstantyn musiał stworzyć centralny organ, który uporządkowałby ten chaos, a jemu zapewnił wpływ na tworzący się zjednoczony Kościół. Plan, do którego skłoniły go jego wcześniejsze doświadczenia. Ten nieślubny syn prostej stajennej z Bitynii i cesarza Konstantyna Chlorusa (wtedy jednego z czterech jednocześnie urzędujących cesarzy) jako żołnierz na własnej skórze odczuł skalę korupcji w armii. Później jako trybun przypatrywał się, jak cesarz Dioklecjan bez sukcesu walczył z inflacją. By wreszcie w randze generała, kiedy walczył z Celtami i Germanami, uświadomić sobie rozmiar zewnętrznych zagrożeń, które czają się nad imperium. Wsparcie się na nowej religii, jak sądził, pozwoli mu uporać się z tymi demonami. Sobór w Nicei miał stworzyć pod jego patronatem jednolity i zorganizowany Kościół – instrument moralnej stabilizacji imperium rzymskiego. Skromni biskupi, stojący wtedy na czele prowincjonalnych gmin, mieli własne racjonalne powody do zawarcia aliansu ołtarza i tronu i wsparcia nowego Kościoła autorytetem cesarskim, skoro rozbicie chrześcijaństwa na sekty szkodziło i jemu. Bo jak można by było tę religijną mozaikę sklecić na nowo, gdyby poszczególne gminy w całym imperium nie komunikowały się ze sobą za pomocą cesarskiej poczty. Jak można by wykorzenić odszczepieńcze nauki w najbardziej odległych zaułkach cesarstwa, jeśli nie z pomocą cesarskiej policji, wojska i sądownictwa.
W astronomicznej pułapce
Młody Kościół najbardziej rozrywała dogmatyczna kontrowersja o boską naturę Jezusa (czy jako syn Boga sam był bogiem, czy tylko człowiekiem). Równie dramatycznie gminy dzieliło stanowisko wobec daty Wielkanocy. Zgodnie z przekazem Ewangelii Jezusa ukrzyżowano w dzień żydowskiego święta Paschy. A ten przypadał na 14., ewentualnie 15. dzień miesiąca Nisan, czyli na noc po pełni Księżyca. W 33 roku naszej ery, roku śmierci Chrystusa, 14 Nisan zbiegł się z pierwszą wiosenną pełnią Księżyca. Co przypadało na 3 kwietnia naszej rachuby czasu. Zmartwychwstanie nastąpiło więc w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni Księżyca, 16 Nisana (5 kwietnia).
Pierwsi chrześcijanie (I–II wiek) świętowali Wielkanoc wraz z nadejściem żydowskiej Paschy. Ale w III wieku pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Przynajmniej z dwóch powodów. Początek Paschy nie przypadał za każdym razem na niedzielę, wobec czego największe święto chrześcijańskie rozmijało się z najważniejszym dniem tygodnia – niedzielą, a ponadto w żydowskim kalendarzu 14 Nisan niekiedy wypadał przed kalendarzowym nadejściem wiosny. A to oznaczało, że rocznicę Zmartwychwstania świętowano dwukrotnie w tym samym roku. Absolutny Sakrileg, wręcz niedopuszczalne.
Poszczególne gminy gubiły się i datę wyznaczały odmiennie. Z listu biskupa Euzebiusza (263–339) wynika, że w Aleksandrii chrześcijanie już przed rokiem 300 Wielkanoc świętowali w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni. A początek wiosny ustalili na stały dzień – który odpowiada naszemu 21 marca. Ponadto na wschodzie cesarstwa gminy przyjmowały za wykładnię daty 14. dzień Nisan, na zachodzie – 15. By zlikwidować panujący bałagan, Konstantyn na soborze w Nicei regułę z Aleksandrii narzucił z góry wszystkim gminom chrześcijańskim. Sukces okazał się połowiczny. W 387 r. w papieskim Rzymie Wielkanoc obchodzono 21 marca, w Aleksandrii – 25 marca, a w pozostałych prowincjach – 18 kwietnia.