19 września 1788 r. wielki wezyr Jusuf Pasza, prawa ręka sułtana tureckiego Abdülhamida I, wkroczył wraz z 70-tysięczną armią do niewielkiej miejscowości Karánsebes, leżącej w pobliżu przeprawy przez rzekę Temasz. Żołnierze od kilku dni byli utrzymywani w gotowości bojowej na wypadek spotkania armii inwazyjnej cesarza Józefa II Habsburga. Szpiedzy donosili, że nieprzyjaciel powinien się znajdować właśnie w tym rejonie. Tymczasem widok, jaki zastał głównodowodzący armii tureckiej po zajęciu miasteczka, wywołał jego głęboką konsternację. Po obu stronach rzeki rozciągało się pobojowisko zasłane ciałami poległych żołnierzy armii cesarskiej. Pomiędzy nimi odnaleziono wielu rannych, których wielki wezyr zapobiegliwie kazał janczarom skrócić o głowę. Zresztą dekapitowano także zabitych, ponieważ za każde tego typu trofeum turecki dowódca płacił po 10 dukatów. Przy okazji tej operacji policzono, że pod Karánsebes Austriacy stracili 10 tys. poległych i rannych żołnierzy. Kto jednak dokonał takiej masakry, skoro w pobliżu nie było innej armii osmańskiej? Prawda o bitwie była kuriozalna – wojska cesarza Józefa II rozegrały ją dwa dni wcześniej, i to wyłącznie... we własnym gronie.