Reklama
Rozwiń

Wielka historia w powieści „Nigdy”

Akcja „Nigdy" toczy się współcześnie, jednak zainspirowana została wydarzeniami sprzed ponad stu lat.

Publikacja: 16.12.2021 15:38

Ken Follett (ur. 5 czerwca 1949 r.) – brytyjski pisarz, autor thrillerów, powieści szpiegowskich i h

Ken Follett (ur. 5 czerwca 1949 r.) – brytyjski pisarz, autor thrillerów, powieści szpiegowskich i historycznych

Foto: Mat. z wyd. Albatros, Olivier favre Olivier favre

Kiedy pisałem „Upadek gigantów", badałem ciąg wydarzeń, które doprowadziły do wybuchu I wojny światowej, i uderzyło mnie, że żaden z przywódców tak naprawdę nie chciał konfliktu zbrojnego w Europie. A mimo to monarchowie i premierzy podjęli całkiem racjonalne, nieistotne – wydawać by się mogło – decyzje, które doprowadziły do najgorszej wojny znanej ludzkości. Kiedy to sobie uświadomiłem, postawiłem pytanie: Czy to mogłoby się wydarzyć ponownie? Nie licząc wojny atomowej rozpętanej przypadkiem bądź przez niezrównoważonego umysłowo przywódcę pokroju Donalda Trumpa, czy rozsądni, stateczni politycy mogliby wbrew własnej woli dać się wciągnąć w trzecią wojnę światową?

Zanim wybuchnie wojna

Dostrzegam cztery etapy na drodze do wojny: iskrę, eskalację, zagrożenie egzystencjalne oraz zaangażowanie.

Wszyscy słyszeli o zamachu na arcyksięcia Ferdynanda, następcę tronu Austrii, którego 28 czerwca 1914 roku dokonał w Sarajewie bośniacki nacjonalista. To była iskra, która roznieciła ogień, a moim pierwszym zadaniem podczas pisania „Nigdy" było rozważenie, jaki punkt zapalny mógłby doprowadzić do trzeciej wojny światowej.

Postawiłem to pytanie kilku osobom, które mają doświadczenie w kontaktach międzynarodowych na najwyższym szczeblu – byłemu premierowi Wielkiej Brytanii Gordonowi Brownowi, komisarz Unii Europejskiej baronessie Ashton, sir Kimowi Darrochowi, który był brytyjskim ambasadorem w Waszyngtonie, dopóki nie naraził się prezydentowi Trumpowi, a także wielu pracownikom naukowym. Byli na tyle mili, że zgodzili się ze mną porozmawiać.

Punkt zapalny to miejsce, w którym ścierają się interesy największych światowych potęg, a takich miejsc nie brakuje: Ukraina, cieśnina Ormuz, Kaszmir, Tajwan, rozmaite obszary Morza Południowochińskiego i wiele innych.

W „Nigdy" światowi przywódcy – reprezentujący Stany Zjednoczone, Chiny i inne kraje – skutecznie zażegnują kilka drobnych kryzysów, dopóki nie natrafiają na taki, który niesie ze sobą długotrwałe skutki. Kolejnym etapem jest eskalacja.

W 1914 roku cesarz Franciszek Józef postanowił ukarać Serbię, słaby i uległy kraj satelicki cesarstwa Austro-Węgier, wypowiedział jej więc wojnę. To był pierwszy szczebel na drabinie eskalacji. Franciszek Józef był aroganckim osiemdziesięciotrzylatkiem, ultrakonserwatystą i skostniałym katolikiem. Niektórzy przedstawiciele austriackich elit wierzyli, że choć Serbię należy ukarać, można to osiągnąć sposobami innymi niż wojna. Ale według standardów tamtych czasów działanie cesarza można uznać za rozsądne.

Wypowiedzenie wojny Serbii zaniepokoiło jednak Rosję. Leżąca na Bałkanach Serbia sąsiadowała zarówno z Austrią, jak i Rosją, dwoma wielkimi cesarstwami, a wkroczenie do tej strefy przez którąkolwiek ze stron było postrzegane jako akt agresji. Dlatego car Mikołaj II postawił swoje wojska w stan gotowości.

Także w tym wypadku wystarczyłaby bardziej stonowana reakcja, jednak rosyjscy generałowie przekonali cara, że częściowa mobilizacja jest niemożliwa, postawiono więc na nogi całą armię: trzy miliony żołnierzy. Z perspektywy czasu można to uznać za przesadę, ale wtedy uważano to za rozsądne. To był drugi szczebel drabiny.

Nie doszło do wypowiedzenia wojny. Nikt nie zginął. Car Mikołaj II nie uważał, by rozniecił pożogę.

Bez trudu można sobie wyobrazić podobną sytuację w naszych czasach. Amerykanie wprowadzają ostrzejsze sankcje wobec Iranu, Irańczycy zatrzymują więc tankowiec w cieśninie Ormuz. Kanadyjczycy aresztują dyrektora finansowego Huawei, na co Chiny zatrzymują dwóch Kanadyjczyków i oskarżają ich o szpiegostwo. VI Flota Stanów Zjednoczonych bombarduje wioskę z Libanie, a Hezbollah w odpowiedzi bombarduje koszary marines w Bejrucie. Światowi przywódcy czasami powstrzymują się od odwetu, ale zazwyczaj spotyka się to z nieprzychylną reakcją wyborców, którzy chcą, by ich kraj postrzegano jako silny.

Kolejny krok ku zagładzie

Rozważmy teraz pozycję, w jakiej znalazł się niemiecki cesarz, gdy trzy miliony rosyjskich żołnierzy zaczęły gromadzić się przy granicy z Niemcami i ich sojusznikami, Austrią. Cesarz Wilhelm musiał zmobilizować niemieckie wojsko – każda inna reakcja byłaby zaniedbaniem obowiązków graniczącym ze zdradą. W ten sposób Europa wykonała kolejny krok ku zagładzie.

Ale to Niemcom nie wystarczyło. Ich dowódcy byli przekonani, że są w stanie pokonać Rosję albo Francję, ale nie oba te kraje jednocześnie. Dlatego niemiecki rząd zaapelował do Francuzów o zachowanie neutralności w wypadku wojny między nimi a Rosją. Niemcy słusznie obawiali się ciosu w plecy. Czterdzieści trzy lata wcześniej, pod koniec wojny francusko-pruskiej, odebrali Francuzom Alzację i Lotaryngię, a Francja chciała odzyskać te terytoria.

Tyle że Francuzi podpisali z Rosją traktat o wzajemnej obronie, który wykluczał zachowanie neutralności. Każdy traktat można zerwać, lecz w interesie Francji było zatrzymanie tak potężnego sojusznika jak Rosja.

Także w tym wypadku z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że gdyby francuski premier, René Viviani, nawiązał rozmowy pokojowe z cesarzem Wilhelmem, mógłby ocalić miliony Francuzów. Ale wtedy mało kto myślał takimi kategoriami. Viviani zdecydowanie odmówił dania gwarancji, których domagali się Niemcy.

Dla cesarza oznaczało to zagrożenie egzystencjalne; zagrożenie dla jego kraju, który – nie zapominajmy o tym – istniał dopiero od 43 lat. To był kluczowy moment. Zwykłe napięcie zmieniło się w realne niebezpieczeństwo.

Niemcy byli zagrożeni zarówno ze wschodu, jak i zachodu. Naczelne dowództwo w Berlinie uważało, być może słusznie, że jedyną szansą będzie zneutralizowanie Francji – co mogli zrobić bardzo szybko – a następnie, po zabezpieczeniu tyłów, zwrócenie się ku potężniejszemu wrogowi na wschodzie. Nie trzeba było długo czekać na ostatni etap: zaangażowanie. Niemcy najechali Francję i rozpoczęła się apokalipsa.

W „Nigdy" pojawia się podobny moment. Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale przywódca jednego z państw stwierdza: „Mój kraj jest na granicy unicestwienia, ja sam z pewnością zginę, nie mam nic do stracenia, użyję najpotężniejszej broni, jaką mam w arsenale".

W 1914 roku tylko na pierwszym i ostatnim etapie można było dokonać realnego wyboru. Cesarz Franciszek Józef mógł zdecydować się na mniej prowokacyjną reakcję na zamach w Sarajewie, natomiast tuż przed rozpoczęciem rzezi Brytyjczycy stanęli przed wyborem, czy przyłączyć się do wojny.

Wielka Brytania podpisała traktat o wzajemnej obronie z Francją, lecz mogła go zerwać, argumentując, że Francja, odmawiając zadeklarowania neutralności, sama sprowadziła na siebie inwazję. Ale Brytyjczycy chcieli przystąpić do wojny. Na przestrzeni dziejów zazwyczaj działali według tego samego schematu: uznawali najpotężniejsze państwo w Europie za swojego wroga i przyłączali się do drugiego najsilniejszego gracza, w ten sposób dbając o to, by nikt nigdy nie zagroził brytyjskiej hegemonii.

A zatem I wojna światowa wybuchła niejako przez przypadek.

Eskalacja kryzysu

Sercem mojej powieści – i według mnie jej najbardziej fascynującym aspektem – jest środkowa część, w której dochodzi do eskalacji kryzysu. Jak to możliwe, że umiarkowani centryści podejmują decyzje prowadzące do katastrofalnej wojny? Dlaczego w 1941 roku Japonia zdecydowała się zaatakować Stany Zjednoczone – najbogatszy i najsilniejszy kraj w historii ludzkiej cywilizacji? W jaki sposób prezydent Lyndon Johnson powoli, ale nieuchronnie uwikłał się w wojnę w Wietnamie, rujnując reputację swoją i całego kraju? Jak to możliwe, że Tony Blair był na tyle głupi, by wplątać Wielką Brytanię w wojnę zorganizowaną przez George'a W. Busha, najbardziej niekompetentnego ignoranta, jaki piastował urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych od stu lat.

Oczywiście nie znam wszystkich odpowiedzi, ale staram się rzucić nowe światło na te pytania. Powieściopisarz, który wykorzystuje fikcyjne postacie, ma prawo wyobrażać sobie, jakie emocje i procesy myślowe pojawiają się w głowach mężczyzn i kobiet, którzy podejmują decyzje wpływające na losy świata. W „Nigdy" kreślę paralelę między Waszyngtonem a Pekinem. Obaj przywódcy – w mojej opowieści inteligentni i pełni dobrych intencji – próbują spacerować nad przepaścią. Amerykańska prezydent, republikanka, stara się uniknąć wojny, jednocześnie odpierając nacjonalistyczne ataki swojego rywala z prawyborów. Prezydent Chin ma progresywne poglądy, ale blokują go komuniści trzymający władzę w kraju.

Większość przywódców zmaga się z problemem ekstremalnych poglądów w swoich środowiskach, wliczając w to Borisa Johnsona, na którego naciska konserwatywna stara gwardia, oraz Joe Bidena, który musi sobie radzić z frakcją Berniego Sandersa. W demokracji przywódcy odpowiadają przed opinią publiczną. Ludzie nie chcą, by ich kraj robił wrażenie słabego, a ta presja czasami skłania polityków do podejmowania bardziej ryzykownych decyzji, niż wynikałoby to z ich poglądów.

Każda z tych decyzji w danej chwili nie musi się wydawać zgubna. Wypowiedzenie wojny Serbii przez Franciszka Józefa nie musiało zagrozić Rosji; car i cesarz mogli osiągnąć porozumienie. Ale ostatecznie któraś z tych decyzji ma znaczenie egzystencjalne. W 1914 roku Niemcy obawiali się, że Francja i Rosja zmiażdżą ich jak wschodnio-zachodni dziadek do orzechów, a bogaty kraj, który zdołali zbudować przez ostatnie pół wieku, zniknie z mapy, podobnie jak Polska. W takich okolicznościach narody podejmują ryzyko. Cesarz Wilhelm nie dążył do wojny, ale gdyby miała wybuchnąć, chciał, by toczyła się na jego warunkach. Dlatego zaatakował Francję.

To jeszcze nie był koniec. Rosjanie mogli się wstrzymać, lecz zamiast tego najechali Niemcy od wschodu. Brytyjczycy mogli się nie zaangażować, a wtedy bitwa o Francję byłaby krótka i okupiona znacznie mniejszymi stratami w ludziach. Ale światowi przywódcy podjęli decyzje, które wtedy wydawały się im rozsądne, być może nieuniknione, a ich skutkiem była czteroletnia rzeź o niewyobrażalnej skali.

W ten sposób rozwija się moja opowieść: seria drobnych konfliktów, z których jeden okazuje się groźniejszy; stopniowa eskalacja, gdy każde działanie wywołuje coraz agresywniejszą reakcję; chwila zagrożenia, gdy jeden z krajów obawia się o swój dalszy los; a wreszcie ostateczna decyzja o rozpoczęciu wojny nuklearnej. Nie zdradzę, czy do niej dochodzi; dowiecie się tego dopiero na ostatniej stronie powieści. A kiedy już poznacie zakończenie, proszę, abyście nikomu go nie zdradzali.

Copyright Ken Follett 2021. Tłumaczenie: Robert Waliś. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst dostępny także w: „Uważam Rze Historia" 12/2021. Powieść „Nigdy" Kena Folletta ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Albatros

Historia
Jakie tajemnice skrywa jeszcze więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie
Historia
Zrabowany pierścień króla Zygmunta Starego w niemieckich rękach
Historia
Lądowa epopeja żaglowca Vasa
Historia
Wikingowie: w poszukiwaniu nowego domu
Historia
07 potyka się o własne nogi. Odtajnione akta ujawniły nieznane fakty o porwaniu Bohdana Piaseckiego
Historia
Gobi – pustynia jak z innej planety