Na własnej skórze

Marzec to przede wszystkim masowy i spontaniczny bunt młodych ludzi, pierwszego pokolenia, które dojrzewało w PRL

Publikacja: 06.03.2008 11:27

Na własnej skórze

Foto: Rzeczpospolita

Red

Żaden inny masowy protest społeczny w dziejach PRL nie budzi tylu emocji, co Marzec ’68. Wydarzenia z 1968 r. obrosły mitami, jak rzadko który element naszej najnowszej historii. Wynika to między innymi z faktu, że tak naprawdę w ciągu kilku marcowych tygodni splotło się ze sobą kilka zupełnie odmiennych zjawisk.

Równie niejednorodna była też geneza wydarzeń. Nie ulega jednak wątpliwości, że łączącym je elementem było narastające niezadowolenie z polityki Władysława Gomułki. „Wiesław” systematycznie odchodził od reform, jakie przyniósł Październik ’56. Dotyczyło to zarówno sfery politycznej, jak i społecznej, gospodarki czy stosunków państwo – Kościół.

W Marcu swój finał znalazła prowadzona od wielu lat przez ekipę Gomułki rozprawa z niepokornymi intelektualistami, przede wszystkim ze środowiskiem naukowym i literatami. Jej kolejne etapy wyznaczały procesy osób współpracujących z paryską „Kulturą”, represje po Liście 34 – proteście przeciw polityce kulturalnej PZPR, czy wreszcie sprawa referatu Leszka Kołakowskiego na spotkaniu w dziesiątą rocznicę Października. Ta ostatnia była o tyle istotna, że po wykluczeniu filozofa z szeregów partii legitymacje złożyło wielu ludzi kultury, dotychczas związanych z PZPR i odgrywających dużą rolę w procesie umacniania jej władzy przed 1956 r. W ten sposób z jednej strony dojrzewała gotowość do otwartego sprzeciwu, z drugiej władza traciła skrupuły przed jednoznaczną rozprawą z buntownikami.

Iskrą zapalną dla protestu intelektualistów, jak i dla całego Marca, stała się sprawa zdjęcia ze sceny Teatru Narodowego Mickiewiczowskich „Dziadów” w inscenizacji Kazimierza Dejmka. Siła narosłego przez lata wokół tych wydarzeń mitu jest tak wielka, że dla wielu osób szokiem jest już samo przypomnienie, iż spektakl ten miał uświetnić... 50. rocznicę rewolucji październikowej. Sam Dejmek zaś z pewnością nie zaliczał się do twórców kwestionujących wówczas system komunistyczny. Nieprawdziwe okazały się szerzone przez lata pogłoski o rzekomych naciskach ambasady sowieckiej zmierzających do zakazania spektaklu. Wprost przeciwnie, sugerowano jego wystawienie w Moskwie.

W przypadku „Dziadów” mamy do czynienia z klasycznym sprzężeniem zwrotnym. Pojawiające się pogłoski o niechęci władz wobec przedstawienia (uwiarygodnione m.in. odwołaniem dwu spektakli ze względu na chorobę Gustawa Holoubka) spowodowały wzrost zainteresowania oraz pojawienie się żywej reakcji widzów na patriotyczne i antyrosyjskie fragmenty sztuki. Te reakcje (burzliwe oklaski) z kolei przyczyniły się do uznania spektaklu za antyradziecki i wpłynęły na podjętą w połowie stycznia decyzję o zawieszeniu jego wystawiania. Warto jednak zwrócić uwagę, że dopuszczano wówczas jego wznowienie po przerwie i uspokojeniu sytuacji.

Po ostatnim przedstawieniu doszło do manifestacji studentów, którzy wznosząc okrzyki (m.in. „niepodległość bez cenzury”), przeszli pod pomnik Mickiewicza, gdzie złożyli kwiaty. W kolejnych dniach w Warszawie i Wrocławiu studenci zebrali kilka tysięcy podpisów pod protestem w sprawie „Dziadów”.

Oburzenie ludzi kultury wywołane decyzją partii znalazło swoją kulminację w burzliwym nadzwyczajnym posiedzeniu oddziału warszawskiego Związku Literatów Polskich. Doszło do niego 29 lutego, warto przypomnieć, że oddział warszawski skupiał większość liczących się wówczas pisarzy. Temperaturę dyskusji dobrze oddają słynne słowa Stefana Kisielewskiego, który pod adresem władz użył sformułowania „dyktatura ciemniaków”. Ostatecznie przyjęto rezolucję protestującą przeciwko polityce kulturalnej partii. Zebranie literatów stało się pretekstem do rozpętania brutalnej antyinteligenckiej kampanii propagandowej, wiele osób objęto zakazem druku.

W proteście przeciw zdjęciu „Dziadów” doniosłą rolę odegrało środowisko tak zwanych komandosów. Ukształtowało się ono wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego kontestujących politykę partii (w większości przyznających się jednak wówczas do wiary w komunizm czy socjalizm). Niekwestionowanym liderem środowiska był Adam Michnik, aczkolwiek stopniowo rozszerzało się ono na inne grupy, m.in. skupione wokół Józefa Dajczgewanda czy Henryka Szlajfera. Byli oni inicjatorami wspomnianego wcześniej spotkania w rocznicę wydarzeń z 1956 r. Wypowiedź Michnika w trakcie dyskusji stała się z kolei pretekstem do kolejnej próby usunięcia go ze studiów, co spowodowało masową akcję w jego obronie. Już przed Marcem komandosi byli więc środowiskiem zwartym (aczkolwiek złożonym z kilku grup), sprawnym i posiadającym doświadczenie w organizowaniu akcji protestacyjnych.

Należy jednak pamiętać, że sam Marzec był, wbrew żywym do dziś spiskowym wersjom historii, przede wszystkim ogólnopolskim zrywem solidarnościowym z bitymi studentami Warszawy, w obronie narodowej kultury i godności. Komandosi niewątpliwie bunt ów zainicjowali, później jednak nie mieli istotnego wpływu na jego przebieg, choćby z tej prostej racji, że większość z nich szybko znalazła się w areszcie. Po kilku dniach protest miał już charakter ogólnopolski, w poszczególnych ośrodkach na jego czele stawali spontanicznie wyłonieni przywódcy, których nazwiska w większości uległy zapomnieniu.

Iskrą, która wznieciła pożar, stała się decyzja o usunięciu z UW Michnika i Szlajfera. W odpowiedzi komandosi zorganizowali 8 marca wiec protestacyjny. Mimo że rankiem część z nich została zatrzymana, w południe na dziedzińcu UW zgromadziło się około tysiąca osób. Po przyjęciu stosownych rezolucji zgromadzeni zamierzali się rozejść, co uniemożliwiło nagłe pojawienie się „aktywu robotniczego”, który zajechał na teren uczelni w kilku autobusach. Po dłuższych przepychankach doszło do otwartej interwencji i bicia studentów, do czego przyłączyły się oddziały ORMO i ZOMO. Do poważnych starć doszło także nazajutrz po wiecu na Politechnice, oraz 11 marca. Tego dnia protest zaczął się rozszerzać na cały kraj. W wiecach, strajkach i manifestacjach uczestniczyły dziesiątki tysięcy osób. Protesty objęły cały kraj, nie tylko ośrodki akademickie. Do starć z MO doszło np. w Bielsku-Białej, Legnicy, Radomiu i Tarnowie. Ruch marcowy załamał się równie gwałtownie, jak wcześniej nagle eksplodował. Kres przyniosło mu załamanie strajków 22 i 23 marca. Przez jakiś czas działały jeszcze konspiracyjne grupy na poszczególnych uczelniach. Ostatnim akordem Marca była pierwszomajowa manifestacja we Wrocławiu.

Marzec był przede wszystkim ruchem sprzeciwu moralnego, nie dziwi więc stosunkowe ubóstwo programu. Domagano się przede wszystkim zaniechania represji, przywrócenia „Dziadów” i sprostowania propagandowych kłamstw. Zaskakujące z dzisiejszej perspektywy może się wydać żądanie przestrzegania Konstytucji PRL oraz częste odwołania do socjalizmu. Z jednej strony był to zapewne element swoistej taktyki, z drugiej jednak odbicie realnego stanu świadomości ludzi urodzonych i wychowanych w Polsce Ludowej. Dojrzały program, zawierający postulaty szerokich reform, sformułowano dopiero po wygaśnięciu protestów, w postaci przyjętej 28 marca Deklaracji Ruchu Studenckiego.

Historycy nie mają dziś wątpliwości, że Marzec nie był jedynie buntem studentów, lecz protestem całego pokolenia. Wśród ponad 2700 osób zatrzymanych w związku z wydarzeniami studenci stanowili mniej niż jedną czwartą. W protestach ulicznych wiodącą rolę odgrywali młodzi robotnicy oraz uczniowie szkół średnich. W świetle najnowszych badań nieprawdziwy wydaje się również mit, utrwalony przez Andrzeja Wajdę w „Człowieku z żelaza”, że w Marcu robotnicy nie poparli studentów, ci zaś zrewanżowali się pięknym za nadobne w Grudniu ’70. W całym kraju odnotowano liczne przypadki zbiórek pieniędzy i żywności dla protestujących, próby otwartego sprzeciwu wobec antystudenckiej kampanii, aczkolwiek jej egalitarystyczne wątki z pewnością trafiały do wielu osób.

W Marcu kolejną haniebną kartę w swoich dziejach zapisała komunistyczna propaganda. Po AK-owcach, działaczach antykomunistycznej opozycji, USA, kułakach i Kościele jej kolejną ofiarą padli Żydzi i Polacy pochodzenia żydowskiego. Po wybuchu wojny sześciodniowej (5 czerwca 1967 r.) PRL na polecenie Moskwy zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem, rozpętano również antyizraelską kampanię propagandową. Po przemówieniu Władysława Gomułki, który 19 czerwca 1967 r. nazwał polskich Żydów V kolumną, w aparacie partyjnym, Służbie Bezpieczeństwa i wojsku rozpoczęła się antysemicka czystka. Powszechny wymiar przybrała ona w Marcu 1968 r. Towarzyszyła jej antysyjonistyczna propaganda.

Oskarżała ona „syjonistów”, a więc Żydów, o to, że za pośrednictwem komandosów rozpętali protesty nieświadomych studentów. Wypominano im także radość ze zwycięstwa Izraela w wojnie sześciodniowej, eksponowano cierpienia ludności arabskiej na terytoriach okupowanych. Z lubością eksponowano kilkanaście obco brzmiących nazwisk studenckich liderów. Komunistów pochodzenia żydowskiego starano się obciążyć wyłączną odpowiedzialnością za popełnione przed 1956 r. zbrodnie. Niekiedy wprost oskarżano „syjonistów” o „zdradę interesów narodu polskiego”.

Ważnym elementem propagandy było także oskarżanie Izraela i „międzynarodowego syjonizmu” o zawarcie sojuszu z RFN. Z jednej strony miał on prowadzić do uznania Polaków za winnych zbrodni na Żydach w czasie II wojny światowej, a z drugiej do wzmocnienia potęgi wojskowej Izraela w walce z arabskimi sąsiadami. Antysyjonistyczne hasła pojawiały się na licznie organizowanych masówkach w fabrykach, instytucjach czy wiecach w miastach wojewódzkich, także w kuriozalnej wersji „Syjoniści do Syjamu”.

Podczas całej kampanii usilnie zabiegano o to, aby nie używać słowa „Żyd” czy „żydowski”. Odcinano się od antysemityzmu, głosząc hasła „Antysemityzm – nie! Antysyjonizm – tak!”. Zabiegi te puentował popularny wówczas dowcip, w którym syn pyta ojca: „Tato, jak się pisze syjonizm?”, po czym pada odpowiedź: „Nie wiem, ale przed wojną pisało się przez »Ż«”.W efekcie ponad 13 tysięcy osób zmuszono bądź też same zdecydowały się na emigrację. Było wśród nich około tysiąca studentów, wielu naukowców i ludzi kultury. Nie można jednak nie zauważyć, że przy okazji wyemigrowało kilkuset byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, sędziów i prokuratorów wojskowych, a także wielu dotychczas lojalnych członków partii komunistycznej, którym dopiero Marzec uświadomił naturę systemu.

Jednym z najtrudniejszych do opisania wątków Marca jest sytuacja wewnątrz samej partii komunistycznej. W uproszczonej wersji historii przyjmuje się często, że wydarzenia z 1968 r. były efektem rywalizacji o władzę wewnątrz PZPR. Jej głównymi uczestnikami, obok ekipy Gomułki, mieliby być „partyzanci” skupieni wokół ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara oraz zwolennicy Edwarda Gierka, określani niekiedy mianem technokratów.

Nie kwestionując samego faktu istnienia pretendentów do objęcia schedy po I sekretarzu, warto przypomnieć naturę partii komunistycznej. Nie istniały w niej zorganizowane frakcje, prowadzące otwartą walkę o władzę. Były to raczej nieustanne, zakulisowe zmagania koterii (o płynnym składzie osobowym) o poszerzenie swoich wpływów i możliwości. Naczelną zasadą była jedność, „rozbijaczy” o dowolnej opcji szybko eliminowano.

Jednym z najpopularniejszych marcowych mitów jest ten, który głosi tezę o sprowokowaniu wydarzeń przez MSW i osobiście Moczara. Wbrew głoszonym przez lata pogłoskom, bezpieka nie odegrała praktycznie żadnej roli w sprawie zdjęcia „Dziadów”. Również represje, jakie spadły na uczestników manifestacji po ostatnim spektaklu, były ograniczone (35 osób zatrzymano na kilkanaście godzin, kilka ukarano grzywnami). Przy założeniu prowokacji, jej organizatorzy dążyć powinni raczej do eskalacji napięcia. Przebieg pierwszych dni marcowych protestów (z wyjątkiem wiecu na UW i manifestacji warszawskich) wskazuje raczej na chęć uśmierzenia niż eskalacji napięcia. SB, aczkolwiek bardzo aktywna, w Marcu nie odgrywała samodzielnej roli, pozostając w cieniu PZPR. Jak się wydaje, mówić możemy jedynie o nieudanej próbie wykorzystania przez Moczara Marca do wzmocnienia własnej pozycji w partii i państwie. Podobnie setki działaczy niższego szczebla dzięki Marcowi osiągnęło upragnione cele, obejmując zwolnione w toku czystki stanowiska.

Z kolei jako dowód na to, że część działaczy pragnęła w Marcu na miejscu Gomułki postawić Gierka, podaje się często okrzyki na cześć tego ostatniego, jakie wznoszono w Sali Kongresowej podczas spotkania warszawskiego aktywu partyjnego. Jak się wydaje, związane były one raczej z uznaniem, jakim w partii cieszyło się przemówienie Gierka podczas stutysięcznego wiecu w Katowicach. Mówił on wówczas o „połamaniu kości” wichrzycielom.

Co ciekawe, także PRL-owska propaganda promowała wersję wydarzeń, w myśl której Marzec miał być efektem spisku i próby przejęcia władzy. Inspiratorami studenckiego protestu mieli być bankruci polityczni, a więc dawni działacze partyjni, skompromitowani w okresie stalinowskim. Ofiarą tej teorii stał się Antoni Zambrowski, skazany na dwa lata więzienia pod absurdalnymi zarzutami. Jak się wydaje, uczyniono to głównie po to, by móc uwiarygodnić promowaną wersję, że celem komandosów było postawienie jego ojca Romana na czele partii.

Marzec był przede wszystkim masowym i spontanicznym buntem młodych ludzi, pierwszego pokolenia, które dojrzewało w PRL. Często po raz pierwszy odkrywali oni wówczas, że system komunistyczny opiera się na zorganizowanym kłamstwie. Ich sprzeciw splatał się jednak z innymi wątkami, często trudnymi wówczas do jasnego zinterpretowania. Zapewne owa niejednoznaczność (w porównaniu z innymi „polskimi miesiącami”) była jedną z głównych przyczyn szybkiego załamania ruchu marcowego.

Drugim istotnym elementem były represje. Setki osób znalazły się w więzieniach, sporą grupę studentów powołano do wojska, kilka tysięcy relegowano z uczelni. Czystka, jaka objęła środowiska intelektualne, przyczyniła się do osłabienia polskiej nauki, zwłaszcza humanistyki, choć nie tylko. Wielu czołowych twórców, poprzez zapisy cenzury, usiłowano skazać na niebyt i zapomnienie.

Kampania antysemicka, a później także udział w interwencji w Czechosłowacji, przyniosły spore straty na arenie międzynarodowej. PRL, a dla większości postronnych obserwatorów po prostu Polska, skompromitowała się, zerwanych zostało wiele kontaktów kulturalnych, społecznych czy gospodarczych. W jakimś stopniu ukształtowany w 1968 r. negatywny wizerunek Polski, niezawiniony w większości przez jej obywateli, trwa do dziś.

Z dzisiejszej perspektywy najważniejszą spuścizną Marca wydaje się fakt pojawienia się na scenie nowego pokolenia. Pokolenia, które w przyspieszony sposób dojrzało i poznało na własnej skórze prawdziwą naturę systemu. Kierując się często bardzo różnymi przesłankami ideowymi, uczestnicy wydarzeń marcowych odegrają później istotną rolę we wszystkich kolejnych ruchach opozycyjnych wobec PRL.Łukasz Kamiński, historyk, pracownik IPN

Najważniejszą spuścizną Marca jest fakt pojawienia się na scenie nowego pokolenia, które w przyspieszony sposób dojrzało i poznało na własnej skórze prawdziwą naturę systemu

Żaden inny masowy protest społeczny w dziejach PRL nie budzi tylu emocji, co Marzec ’68. Wydarzenia z 1968 r. obrosły mitami, jak rzadko który element naszej najnowszej historii. Wynika to między innymi z faktu, że tak naprawdę w ciągu kilku marcowych tygodni splotło się ze sobą kilka zupełnie odmiennych zjawisk.

Równie niejednorodna była też geneza wydarzeń. Nie ulega jednak wątpliwości, że łączącym je elementem było narastające niezadowolenie z polityki Władysława Gomułki. „Wiesław” systematycznie odchodził od reform, jakie przyniósł Październik ’56. Dotyczyło to zarówno sfery politycznej, jak i społecznej, gospodarki czy stosunków państwo – Kościół.

Pozostało 95% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy