Rok 1944. W kamienicy przy ul. Podwale 4 mieszka doktor Zofia Chodkowska-Wernic z dwoma synami. Jej mąż, major Leon Leszek, od kapitulacji stolicy jest w niewoli.
Andrzej ma 13 lat. Uczęszcza na tajne komplety prowadzone przez nauczycieli Gimnazjum św. Stanisława Kostki. Część zajęć odbywa się w domu Werniców. Zbyszek w 1943 roku zdał maturę, teraz jest studentem historii tajnego Uniwersytetu Warszawskiego i tajnej Akademii Nauk Politycznych. Chce – jak ojciec – być oficerem i zdaje sobie sprawę, jak ważne jest wykształcenie. Ale wie też, że w tych czasach przed patriotami stoją również inne istotne zadania. Poświęca się im od niemal trzech lat jako kapral podchorąży ZWZ-AK „Madagaskar – Garłuch”, ps. Cezar.
Jest styczeń. „Dziś (czas wojenny) jest już na finiszu. (...) Koniec wysiłku. Bieg zbliża się ku końcowi, w jutrzence widać już białą wstęgę celu”. Te zdania Zbyszek zapisuje kopiowym ołówkiem w szkolnym brulionie. We wstępie do pamiętnika.
[srodtytul]Pożary, kanały, gruzy[/srodtytul]
Utrwalanie bieżących wydarzeń z punktu widzenia zasad konspiracji nie jest zbyt rozsądne. Ale Zbyszek jest ostrożny – brulion, notatki z zajęć w Szkole Podchorążych Piechoty i zdjęcia przyjaciół trzyma w teczce na parapecie. Kiedy 27 czerwca przychodzi po niego Gestapo, wyrzuca ją przez okno. Następnego dnia znajduje ją pani Zofia. Chowa w szafie i mówi młodszemu synowi: „To relikwia”.