Zima 1978 roku była wyjątkowo ciepła, ale 31 grudnia temperatura nagle spadła do minus 20 stopni Celsjusza i zaczął sypać gęsty śnieg. Wiał też silny wiatr od wschodu, więc na ulicach szybko zrobiły się wielometrowe zaspy, przez które przedzierali się ludzie na zabawy sylwestrowe. Zwykle piechotą albo łapiąc okazję na środku drogi, bo autobusy przestały jeździć, a taksówkarze brali po pięćset złotych. Ci, którzy zdecydowali się jednak na własny pojazd, co chwila przystawali, by odkopać drogę przed sobą.
Anna Laskowska, kosmetyczka: „Najpierw w zakładzie wysiadło ogrzewanie, potem zabrakło wody, a śnieg zasypał drzwi. W drodze do domu na Bemowo mijałam swoje klientki: włosy targał wiatr, suknie mokły na śniegu. Wszyscy byli sini. Przyszłam tuż przed północą i wypiłam szampana z mężem, który ze zdenerwowania odchodził od zmysłów”. Pamięta, że w telewizji właśnie odczytywano apel, aby pracownicy elektrowni niezwłocznie stawili się w pracy.
Rano wszyscy byli zaskoczeni widokiem wielkiej bieli, zwłaszcza drogowcy. Cała Polska była zasypana. Wiele miejscowości zostało odciętych od świata, do niektórych udawało się dotrzeć dopiero po kilkunastu dniach, więc w domach wyjadano poświąteczne zapasy. Na wsi sąsiedzi odśnieżali sąsiadów. W miastach do pracy skierowano żołnierzy i ich ciężki sprzęt bojowy, aby gąsienicami zrywał zalegający śnieg. Pługi śnieżne nie jeździły, bo olej Z-20 zakrzepł im w silnikach.
Wydrążonymi w śniegu tunelami starała się kursować komunikacja miejska, ale często zdarzało się kolektywne pchanie autobusu przez pasażerów. Władze województwa szczecińskiego nakazały, aby każdy właściciel samochodu, który ma jeszcze wolne miejsca, zabierał do kompletu ludzi z przystanków. Jednak Ministerstwo Komunikacji częściej powtarzało hasło: nie musisz, nie jedź.
Tomasz, mechanik z Mazur, pracował dla zachodniej firmy produkującej maszyny. Na trasie Gdańsk – Koszalin toczył się z częściami zamiennymi wydłubanym w śniegu tunelem, w którym raz musiał kilka kilometrów jechać na wstecznym, aby na mijance przepuścić pekaes. Zabrana po drodze kula ubrań po odtajaniu okazała się ładną studentką, która jedzie po książki do nauki. Tomasz zawiózł ją na dworzec, ale pociągi już nie kursowały, autobusy zresztą też. W hotelach nie było miejsc. Dziewczyna skuliła się więc na krześle w jego pokoju, potem próbowała ułożyć się w wannie, ale w końcu poprosiła o kawałek wąskiego materaca. Tomasz: „Do niczego nie doszło. Do dziś pamiętam jednak jej pocałunek na dzień dobry i podziękowania za szacunek tej nocy, bo była jeszcze dziewicą”.Historia pasowałaby do tekstów Jeremiego Przybory, który sam – spiesząc się na nagranie – pospiesznie odśnieżał samochód. Po ukończeniu zorientował się, że pomylił auta, a ponieważ był tyleż roztargniony, co dobrze wychowany, chciał zostawić miejsce w stanie nienaruszonym i odśnieżony już pojazd... ponownie przysypał śniegiem. Po czym zajął się swoim samochodem po drugiej stronie ulicy. Reżyser Andrzej Zakrzewski pamięta, że swoją ładę – którą miał jechać na sylwestra do znajomych – odkopał dopiero na Wielkanoc.