Rówieśnicy: Bohdan Poręba, Andrzej Wajda

Andrzeja Wajdę i Bohdana Porębę dzieli osiem lat w datach urodzenia i tylko dwa w opuszczeniu murów łódzkiej szkoły filmowej. Najpierw ukończył ją w 1953 r. starszy Wajda. Obu reżyserów, o czym świadczy ich twórczy dorobek, łączy chęć sprawowania rządu dusz nad rodakami. Różni postawa ideowa. Rozbieżność ich wyborów życiowych można za Zbigniewem Herbertem nazwać kwestią smaku.

Aktualizacja: 28.01.2008 16:46 Publikacja: 28.01.2008 12:46

Rówieśnicy: Bohdan Poręba, Andrzej Wajda

Foto: KPF

Rocznik 1934. Lista filmów blednie wobec funkcji reżysera w ugrupowaniach politycznych, począwszy od PZPR, TPPR, PRON, aż do skrajnie nacjonalistycznego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, którego był współzałożycielem i liderem.

Dało to asumpt do inwencji satyryków. Andrzej Warchał z Piwnicy pod Baranami natychmiast powołał do życia Sprzysiężenie Narodowe „Psie Pole”.Nad koneksjami reżysera „Hubala” można się zadziwić także po 1989 r. Popierany przez siebie „narodowy komunizm” Albina Siwaka zamienił wówczas na współpracę z Lepperem (z listy Samoobrony dwukrotnie kandydował do Sejmu), Tymińskim i gen. Wileckim. Działał w krakowskim Stowarzyszeniu Nie dla Unii Europejskiej, przed referendum tworząc kontrowersyjne, antyniemieckie klipy antyunijne. Związał się ze środowiskiem Bolesława Tejkowskiego. Jest w zarządzie Polskiego Komitetu Słowiańskiego wchodzącego w skład Soboru Wszechsłowiańskiego w Moskwie. Szkoda miejsca na dalsze wymienianie ugrupowań, z Narodem, Patriotyzmem czy Wielką Polską w nazwie, w których działa. Pożytek z tego tylko jeden: spełnia się w nich tak dokumentnie, że nie reżyseruje.

Bohdan Poręba nie ma dobrej prasy. Pomija się go głuchym milczeniem lub daje upust niechęci do jego poczynań. Mołojecką aktywność w zagłuszaniu sesji jazzowych Melomanów wspomniał Jacek Korcelli w albumie „Filmówka” o łódzkiej szkole: „Na zapleczu głównej sali, najczęściej pod wodzą Poręby, zbierała się grupka i śpiewała marszowe pieśni w rodzaju »Antek murarz«”. O jego roli w uczelnianym ZMP wypowiedział się z kolei Henryk Kluba: „Organizację rozwiązywali najpierw zaciekli komuniści, jak Kidawa czy Poręba. Ten ostatni krzyczał, że stracił najlepsze lata w ZMP”. Kolejna wzmianka wymienia go wśród reżyserów, którzy nie zrobili dyplomów.

Nie przeszkodziło mu to wejść na filmowy rynek. Poza kilkoma scenami w „Hubalu” – zwłaszcza pasterki w barokowym kościółku w Poświętnem w 1939 r., na którą wkraczają umundurowani żołnierze majora Henryka Dobrzańskiego – niewiele z jego twórczości zostaje w pamięci. Jednak z tego filmu, w proteście przeciw zmianom dokonanym przez reżysera, scenarzysta Jan Józef Szczepański wycofał swe nazwisko.

Bo też cała twórczość Poręby przesycona jest patriotycznym pustosłowiem. Ksenofobicznym i antysemickim w wymowie.

„Ścigaliśmy wspólnie [z Krzysztofem Mętrakiem] reżysera Porębę, aktora Filipskiego i innych aberracyjnych narodowców” – nie ukrywa w książce „Z głowy” Janusz Głowacki. Mętraka zastanawia, że w „»Jarosławie Dąbrowskim« Bohdana Poręby Powstanie Styczniowe zrobili rosyjscy oficerowie, rewolucyjni demokraci, a Polacy pętają się po boku. Komunę Paryską zrobili Polacy, goniąc tych obiboków Francuzów – zarówno komunardów, jak i wersalczyków (…)”.

W swoim „Dzienniku” dostrzega, że reżyser jest „nieudolnym epigonem Andrzeja Wajdy w zresztą ciekawej inscenizacji »Rzeczy listopadowej« Ernesta Brylla w TV. Reminiscencje »Piłata i innych« (wyprowadzenie na ulicę) i »Wesela« (scena wesela)”. Konkluduje, że Poręba i Ryszard Filipski są »instrumentami osłabiania siły nacisku środowiska filmowego na władzę«. I za spełnianie tej roli, a nie za różnice ideowe, płacą dziś cenę zbiorowej niechęci”.

Odnotował też Mętrak wymianę zdań: „Bohdan Poręba: Film zrobiłem, naród padnie na kolana. Gruza: Stary, ale jak wstanie i przypierdoli?”.

Nieszczęście Bohdana Poręby polega na przeświadczeniu, że dzięki popularności twórcy dochrapie się w końcu władzy. Niestety, mało kto chce go w tym wspierać. Nawet jako córkę generała Sikorskiego w „Katastrofie w Gibraltarze” musiał obsadzić nikomu nieznaną Darinkę Mitową, bo żadna z młodych Polek nie chciała u niego grać. Janusz R. Kowalczyk

Rocznik 1926. Niewielu mamy artystów, których lista nagród jest wielokrotnie dłuższa od stworzonych dzieł. Szczególny talent reżysera polega na umiejętnym przekonywaniu państwowego decydenta do swych projektów, co sprawia, że bywa pomawiany o ugodowość.

Reżyser oczekiwanych, szeroko dyskutowanych, wywołujących polemiki filmów całe życie prowadził zaczepno-obronną walkę z państwowym mecenasem o możliwość swobodnej wypowiedzi twórczej. Wykształcenie malarskie, które odebrał tuż po wojnie na ASP w Krakowie, dawało widzom satysfakcję obcowania z przepięknymi wizyjnymi ujęciami. „W Kopenhadze zapytano Andrzeja Wajdę, co symbolizuje biały koń. Wajda odpowiedział: była noc, gdybym pokazał czarnego konia, byłoby go trudno zobaczyć” – odnotował Krzysztof Mętrak w swym „Dzienniku”. Zadziwiające, że dla wielu osób czarnym koniem jest właśnie sam twórca „Lotnej”.

„W 1980 roku wszystkie modnisie rzuciły się nagle na robotników i dawaj odcinać kupony od nie swoich zasług – mówił Kazimierz Kutz swojej biografce Elżbiecie Baniewicz. – Wielkość Wajdy polega na tym, że jest zawsze pierwszy tam, gdzie się powinno być. To genialny koniunkturalista”.

W warunkach ustrojowych PRL zależność od mecenasa nie była dla nikogo tajemnicą. Poszczególnych twórców różnił tylko stopień uwikłania. To Wajda nakręcił miłe władzy „Kanał” oraz „Popiół i diament”. Dla Wajdy polityka była jednak często tematem i punktem wyjścia – nigdy dojścia. Reżyser „Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza” nie aspirował do kręgów władzy, jakkolwiek na prośbę Lecha Wałęsy przez jedną kadencję był posłem kontraktowego Sejmu.

Oczywiście nie wszystkie pomysły polskiego zdobywcy Oscara za całokształt twórczości zasługują na równe uznanie. Artysta najbardziej tracił wówczas, gdy opowiadał się po tzw. słusznej stronie. W tragedii Sofoklesa upozował Kreona na Jaruzelskiego, a Antygonę na „Solidarność”. Chór zaś – zamiast ostrzegać obie strony – podzielił się na oportunistów i „stoczniowców”. Takie odczytanie tekstu przez Wajdę na premierze (1984 r., Stary Teatr w Krakowie) Tadeusz Nyczek wygwizdał, by następnie podsumować w recenzji o tytule „Antynoga”.

Adam Hanuszkiewicz też często podkreślał, że teatr czyniący aluzje do ustroju, przeciw któremu jest cała widownia, schlebia jej myśleniu i gustowi. Tymczasem w latach, kiedy wszyscy Niemcy byli za Hitlerem, Brecht umiał go pokazać jako groźnego bandytę. Prawdziwy teatr polityczny polega bowiem na ostrzeganiu.

Trudno się z tym nie zgodzić, jakkolwiek większość filmów i przedstawień Andrzeja Wajdy była pod tym względem w awangardzie. Poruszały nowym, wnikliwym spojrzeniem na doczesne bolączki, zaskakiwały świeżością tematyki, śmiałością przełamywania kolejnych politycznych tabu. Przecierały drogi innym reżyserom. Wajda wspóltworzył podwaliny polskiej szkoły filmowej, a jako szef Zespołu X dawał swobodę twórczą skupionym wokół niego młodym reżyserom kina moralnego niepokoju. Jego zespół pierwszy padł zresztą ofiarą restrykcji stanu wojennego.

W drugoobiegowych „Komediantach. Rzeczy o bojkocie” reżyser wspaniałej „Ziemi obiecanej” opowiadał, jak jego otoczenie przyjęło rozłamową politykę władz PRL: „Ponieważ u nas środowisko wytworzyło towarzyską sytuację, w której i przedtem aktorzy pod koniec lat 70. nie grali w pewnych filmach i nie grali z pewnymi aktorami, u niektórych reżyserów, więc nie było to takie dziwne, że aktorzy nagle tak zdecydowanie powiedzieli »nie«”.

Jeśli mierzyć owo „nie” artystycznymi dokonaniami, dzieli ono niemal dokładnie na te istotne, a zarazem chętnie oglądane, oraz na chybione i nieudolne mimo mocnego wsparcia przez aparat władzy PRL. I chwała Bogu, że „Katyń” wyszedł spod ręki Wajdy, choć przez lata przymierzał się do tej tematyki Bohdan Poręba.

Rocznik 1934. Lista filmów blednie wobec funkcji reżysera w ugrupowaniach politycznych, począwszy od PZPR, TPPR, PRON, aż do skrajnie nacjonalistycznego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, którego był współzałożycielem i liderem.

Dało to asumpt do inwencji satyryków. Andrzej Warchał z Piwnicy pod Baranami natychmiast powołał do życia Sprzysiężenie Narodowe „Psie Pole”.Nad koneksjami reżysera „Hubala” można się zadziwić także po 1989 r. Popierany przez siebie „narodowy komunizm” Albina Siwaka zamienił wówczas na współpracę z Lepperem (z listy Samoobrony dwukrotnie kandydował do Sejmu), Tymińskim i gen. Wileckim. Działał w krakowskim Stowarzyszeniu Nie dla Unii Europejskiej, przed referendum tworząc kontrowersyjne, antyniemieckie klipy antyunijne. Związał się ze środowiskiem Bolesława Tejkowskiego. Jest w zarządzie Polskiego Komitetu Słowiańskiego wchodzącego w skład Soboru Wszechsłowiańskiego w Moskwie. Szkoda miejsca na dalsze wymienianie ugrupowań, z Narodem, Patriotyzmem czy Wielką Polską w nazwie, w których działa. Pożytek z tego tylko jeden: spełnia się w nich tak dokumentnie, że nie reżyseruje.

Pozostało 86% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem