Karteczkę przyszpilił ktoś do drewnianego krzyża, który – oświetlony zniczami – stał wtedy dokładnie w tym miejscu, gdzie dziś wznosi się znany monument. Dokładnie w tym miejscu, gdzie w Grudniu 1970 padli zabici stoczniowcy. Cały następny dzień spędziłem w stoczni ze skrawkiem papieru opatrzonym pieczątką (jakby wyciętą z kartofla) Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Nigdy, ani przedtem, ani potem, nikt nie dał mi dokumentu dziennikarskiej akredytacji, z którego byłbym bardziej dumny. Dzięki żadnemu nie czułem się tak bezpiecznie jak wśród tych prostych ludzi, strajkujących wtedy – za nas wszystkich – już drugi tydzień. Jak wielkim, oczyszczającym przeżyciem dla narodu była ta stocznia i cały Sierpień ‘80, ten tylko zrozumie, kto przeżył wcześniej ową potworną, peerelowską niemożność, opresyjność, bezmyślność i zadęcie, degenerujące Polskę i Polaków. To się zdarzyło rok i kwartał po pielgrzymce naszego papieża i słowach Jego pierwszej homilii: – Niech zstąpi duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi... Portret papieża umieszczono na bramie stoczni. Dwa lata i dwa przełomowe momenty w naszych dziejach. Pragnęliśmy, aby choć refleks owych lat znalazł się w tym zeszycie.
Maciej Rosalak, redaktor cyklu, dziennikarz „Rzeczpospolitej” m.rosalak@rp.pl