Wiele razy ważyły się tutaj – zwłaszcza na ziemiach dawnej Beocji i Fokidy, którędy prowadzą lądowe drogi z Azji do Aten – losy Grecji, a zarazem przyszłej cywilizacji europejskiej i idei demokratycznych. Tak było właśnie podczas wojen perskich, gdy garstka hoplitów Leonidasa zagrodziła w Termopilach drogę wojskom Kserksesa, uosabiającego potęgę despotycznie rządzonego Wschodu. Dziś prowadzi tędy ruchliwy szlak drogowy, znany wszystkim uczestnikom objazdowych wycieczek po Grecji. Znacznie mniej turystów dociera na pole stoczonej rok później bitwy pod Platejami, choć ona właśnie zadecydowała o ostatecznej klęsce Persów. Najlepiej wybrać się w te malownicze strony położone u stóp górskiego masywu Cithaeron przy okazji zwiedzania sąsiednich Teb.
W Termopilach, jak w czasach perskiego najazdu, unoszą się siarkowe wyziewy z gorących źródeł. Na pobojowisku, gdzie poległ Leonidas i jego Spartiaci, łączyły się z wonią krwi. Dziś mieszają się z zapachem benzyny. Bo przesmyk termopilski, jaki znamy z antycznych przekazów, już nie istnieje. Trakt prowadzący z północnej Grecji do Aten biegł w tym miejscu między brzegiem morza i stromymi stokami gór skalną półką o długości ponad 3 km, zwężającą się w niektórych miejscach do kilku metrów. Tam, gdzie nie mogły się minąć dwa wozy bojowe, prowadzi ruchliwa szosa, którą pędzą wielkie ciężarówki. Od czasów bitwy morze odsunęło się od Termopil o ponad cztery kilometry. Jego miejsce na równinie utworzonej przez osady niesione z gór przez rzeki i potoki zajęły pola i sady. Ślady dawnej, być może starożytnej drogi, dostrzec można jeszcze między górskim zboczem porośniętym zaroślami a nową szosą.
Miłośnicy historii zbierają ukradkiem kamienie z rozsypujących się przydrożnych murków, w nadziei, że któryś z nich to ruiny przegradzającego cieśninę słynnego muru, zza którego bronili się hoplici. Dalej, już w pobliżu zachodniego wylotu przesmyku wzniesiono przed pół wiekiem spiżowy pomnik Leonidasa. Po drugiej stronie szosy, na pagórku, gdzie król Sparty bronił się do ostatka, znajduje się tablica z wyrytymi słowami Symonidesa: „Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżym jej syny. Prawom jej do ostatniej posłuszni godziny”.
Nad szarymi nagimi grzbietami gór Cithaeron – oddzielającymi dawną Beocję od Zatoki Korynckiej i Aten – i równiną, gdzie grecka piechota pod wodzą Pauzaniasza rozbiła perską konnicę, często dostrzec można kolorowe czasze paralotni. Wieś Plataiai, leżąca o kilkaset kroków od murów starożytnych Plateae, to dziś ulubione miejsce weekendowych wypadów Ateńczyków. Słynie też z rolnictwa, zwłaszcza z wysokiej jakości cebuli, której zagony nawadniane są wodą z rzeki Aesopus, niegdyś oddzielającej obóz perski od greckich pozycji. O kilkaset kroków od dzisiejszego osiedla, wśród łąk u podnóża gór, oglądać można ruiny starożytnego miasta, które przez wieki walczyło z potężnymi sąsiadami z Teb o swą niezależność. Jego fortyfikacje i fundamenty świątyń, zachowane na powierzchni lub odkopane przez archeologów, zajmują 12 ha.
Jedno z najpotężniejszych greckich miast w IV w. p.n.e. przewodziło całej Helladzie. Zrównane z ziemią przez Aleksandra Wielkiego. Z czasów świetności zachowały się pozostałości pałacu królewskiego, świątyni Apollina i antycznych wodociągów. Znakomite muzeum archeologiczne z unikatowym zbiorem larnaksów, mykeńskich terakotowych sarkofagów z 1350 –1250 r. p.n.e