– Miałam duszę na ramieniu, podnosząc numerek 46, gdy zaczęła się licytacja. Po kilkudziesięciu sekundach było po wszystkim. Kolekcja jest nasza – mówiła wzruszona Joanna Lang, wysłanniczka Muzeum Powstania Warszawskiego. Kolekcja została sprzedana za 190 tys. euro, polskie muzeum było jedynym chętnym do nabycia 123 znaczków, kopert i korespondencji oraz innych pamiątek powstańczych.
Już za miesiąc zbiory znajdą się w Warszawie, gdzie historycy zajmą się ich opracowaniem. – Spodziewamy się, że analiza korespondencji może ujawnić losy osób, które korzystały z powstańczej poczty – mówią przedstawiciele muzeum. Rzeczywista cena zakupu będzie o jedną czwartą wyższa od wywoławczej, gdyż konieczne jest uiszczenie prowizji domu aukcyjnego Ulrich Felzmann Briefmarken Auktionen oraz VAT.
3,5 tys. zł cena wywoławcza kartki z powstania warszawskiego wraz ze znaczkami podczas aukcji filatelistycznej w Polsce
Aukcja rozpoczęła się w sobotę krótko po dziesiątej rano. Na pierwszy ogień poszła drobnica w postaci setek znaczków i ich serii z aneksu do głównego katalogu. Spodziewano się, że kolekcja poczty powstańczej zostanie wystawiona na sprzedaż około południa. Trafiła pod młotek wcześniej. – Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Nie stosowaliśmy żadnych trików – zapewnia Peter Such, przedstawiciel domu aukcyjnego. Jest to odpowiedź na pogłoski, że przyśpieszenie terminu wystawienia kolekcji poczty polowej mogło spowodować, że na salę aukcyjną w hotelu Nikko w Düsseldorfie nie zdołali przybyć inni chętni do zakupu kolekcji. – Kolekcja jest zamkniętą całością i niezwykle trudno byłoby ją rozbudowywać, co jest zazwyczaj celem kolekcjonerów. Dlatego nie sądzę, aby zainteresował się nią któryś z nich – tłumaczy Helmut Sieckendieck, jeden ze znanych w środowisku handlarzy.
Na świecie znajdują się cztery kolekcje polowej poczty powstańczej. Jedną zgromadziło warszawskie muzeum, drugą niemiecki kolekcjoner Manfred Schulze, który wystawił ją na sprzedaż. Właścicielami kolejnych są kolekcjonerzy w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Żaden nie pojawił się w Düsseldorfie ani nie przekazał zlecenia kupna profesjonalnym pośrednikom. – To unikatowa kolekcja o wartości muzealnej, ale wyłącznie w Polsce – mówi Lorenz Kirchheim, jeden z uczestniczących w aukcji pośredników.Dotychczasowy właściciel kolekcji Manfred Schulze jest osobą znaną w środowisku polskich filatelistów. Dwanaście lat temu wydał książkę, w której przedstawił swą kolekcję poczty powstańczej oraz obszerną kolekcję korespondencji, znaczków oraz innych obiektów z getta w Łodzi, którą bez powodzenia usiłował sprzedać na sobotniej aukcji za 170 tys. euro. Chętny się nie znalazł, choć oglądali ją przedstawiciele środowisk żydowskich z Izraela, Australii i USA. Dom aukcyjny liczy, że zainteresuje się nią muzeum miejskie w Łodzi.