Na tę chwilę rodziny dziewięciu górników z kopalni Wujek w Katowicach i ich koledzy czekali ponad ćwierć wieku. Zakończyła się sprawa, która tylko w sądach ciągnęła się przez 15 lat.
Katowicki Sąd Apelacyjny prawomocnie skazał wczoraj Romualda Cieślaka, byłego dowódcę plutonu specjalnego ZOMO pacyfikującego kopalnie Wujek i Manifest Lipcowy w 1981 r., na 11 lat więzienia. Na mocy amnestii karę zmniejszono mu do sześciu lat. Cieślak od ponad roku siedzi w areszcie. Nie chciał uczestniczyć we wczorajszym ogłoszeniu wyroku. Do sądu nie przyszedł żaden z oskarżonych zomowców.
Cieślak otrzymał o pięć lat łagodniejszy wyrok od tego, którego wcześniej domagał się sąd okręgowy. Apelacja uznała, że nie można skazać go za sprawstwo kierownicze zabójstwa górników, ale za podżeganie do bójki, która doprowadziła do śmierci. Powód? Braki dowodowe. – Może to budzić niesmak, zdziwienie, ale bójka w znaczeniu karnym odbiega od znaczenia potocznego tego słowa – mówił sędzia Piotr Mirek.
– Nie o wielkość kary tu chodzi, ale o sam fakt uznania ich winy – skomentował po wyjściu z sali Stanisław Płatek, jeden z oskarżycieli posiłkowych i przywódców strajku w Wujku.
Sprawa jednego milicjanta została przekazana do ponownego rozpatrzenia. 13 zomowców skazano na siedem lat bezwzględnego więzienia złagodzone do 3,5 roku, stwierdzając, że „nie było sytuacji, która uzasadniałaby użycie broni”. Uniewinniony został Marian Okrutny, były wiceszef wojewódzkiej MO, oskarżony o sprawstwo kierownicze pacyfikacji kopalń. Sąd Apelacyjny podkreślił w uzasadnieniu wyroku heroiczną rolę górników. – Wydając końcowe orzeczenie, należy powiedzieć: Gloria Victis – chwała zwyciężonym, bo polegli w słusznej sprawie – mówił przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Waldemar Szmidt. – Ci, którzy do końca swoim milczeniem osłaniają zabójców, karę odbędą z poczuciem fałszywie pojętej koleżeńskiej wspólnoty. Ci zaś, którzy zabili, pozostaną ze świadomością popełnionej i nie w pełni ukaranej zbrodni do końca swych dni.