Miłośnicy historii i malarstwa batalistycznego zapewne pamiętają wspaniały obraz Jana Matejki przedstawiający słynną scenę hołdu pruskiego. Oto niemal po 300 latach wojen zakonu krzyżackiego z Rzecząpospolitą jego ostatni wielki mistrz Albert Hohenzollern na kolanach składa przysięgę lenną przed królem Polski. Któż z bohaterów tego wydarzenia mógł przewidzieć, że niespełna 200 lat później potomkowie pierwszego księcia Prus podniosą swój ród i państwo do rangi europejskiej potęgi.

Latem 1618 roku, po śmierci Alberta Fryderyka, ostatniego z linii pruskich Hohenzollernów, za zgodą Zygmunta III Wazy władzę w Prusach Książęcych przejęła brandenburska linia rodu. Był to pierwszy etap odrywania Prus Książęcych od korony polskiej. Kolejni elektorzy brandenburscy tworzyli podstawy silnego państwa, powiększając zakres niezależności od Polski i cesarstwa.

Książę Fryderyk Wilhelm I (1620 – 1688), zwany Wielkim Elektorem, wykorzystał osłabienie Rzeczypospolitej w wyniku szwedzkiego potopu i najpierw sprzymierzył się ze Szwedami, a potem – w zamian za porzucenie Karola Gustawa – na mocy zawartych z Polską traktatów welawsko-bydgoskich uzyskał faktyczną suwerenność nad swoimi wschodnimi posiadłościami. Ponadto utworzył stałą armię pruską, ujednolicił administrację i wzmocnił władzę książęcą nad poszczególnymi prowincjami kraju.

Jego następca Fryderyk III wolał oddawać się uciechom życia, niż zagłębiać w meandry polityki. Dokonał jednak rzeczy niezwykle ważnej dla procesu tworzenia przyszłej potęgi pruskiej – w 1701 roku koronował się na „króla w Prusach”. Oficjalnie tytuł króla Prus przynależał jeszcze do władców Rzeczypospolitej, w której skład wchodziły tzw. Prusy Królewskie, przez co akt ten uznał dopiero sejm z 1764 roku. Bez względu na ocenę tego wydarzenia nad Wisłą istnienie Królestwa Pruskiego do 1713 roku uznała większość znaczących państw europejskich.