Na zdjęciu (obok) widać wśród nich kobietę w czerni – wdowę po wybitnym popularyzatorze historii. W ciągu ostatnich lat życia mąż otwarcie protestował przeciw polityce władz komunistycznych niszczących naszą kulturę. Żona natomiast regularnie i wyczerpująco pisała nań donosy do bezpieki. Ta sytuacja charakteryzuje stosunek włodarzy PRL do twórców, ową pętlę kontroli, jaką na nich zakładano, aby byli posłusznymi wykonawcami polityki partii.

Inwigilacja oraz represje ze strony policji politycznej to jednak nie wszystko. Uległość i współpracę pisarzy, muzyków i plastyków osiągano także naciskiem ideologicznym. W czasach stalinowskich prowadził on licznych twórców do identyfikacji z sowietyzmem w polskim wydaniu. Uwiedzeni pięknymi hasłami o świetlanej przyszłości i śmiertelnie przestraszeni terrorem, pisali to, czego od nich oczekiwano. A nawet więcej. Nasuwa się strofa Broniewskiego: „A jedno skrzydło rybitwy śmierć, a drugie skrzydło miłość...”.

Polityka partii i później opierała się na zasadzie kija i marchewki. Stypendia, miejsca w domach pracy twórczej, wyjazdy zagraniczne, wczasy, wielotysięczne nakłady książek często umożliwiały okiełznanie literatów i czyniły z nich oportunistów. Wielu dzięki temu komfortowo urządziło sobie życie, a po 1989 roku tęskniło za peerelowskim eldorado. Sytuacja niespotykana na Zachodzie. Ceną był niejednokrotnie donos do bezpieki. Twórcy płacili utratą godności, a kultura polska – plenieniem się literackich chwastów.

Do tych kwestii nawiązuje niniejszy dodatek „Rzeczpospolitej” oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Ukazuje się kilka dni przed konferencją „Twórczość obca nam klasowo. Aparat represji wobec środowisk twórczych w okresie Polski Ludowej”.