Trumna ze szczątkami gen. Sikorskiego ma zostać wydobyta z krypty św. Leonarda na Wawelu dziś rano – 15 lat po tym, gdy Brytyjczycy zwrócili jego ciało Polsce. Do ekshumacji ma dojść dopiero teraz, choć lansowana przez dziesięciolecia wersja wydarzeń, że generał zginął w katastrofie lotniczej, od dłuższego czasu jest w przekonujący sposób podważana.
Władze państwowe i kościelne wyraziły wreszcie zgodę na sekcję zwłok Władysława Sikorskiego. Nie oznacza to jednak, że już za kilka tygodni, gdy poznamy wyniki badań, będziemy mieli pełną wiedzę o tym, co 4 lipca 1943 roku wydarzyło się w Gibraltarze. Wszystko zależy bowiem od tego, co naukowcy znajdą w trumnie.
Niewykluczone, że zaledwie jedno badanie – kodu genetycznego DNA – spowoduje, że dalsze testy będą bezzasadne. Według jednej z teorii w trumnie przekazanej Polsce przez Brytyjczyków we wrześniu 1993 roku znajduje się bowiem ciało innego mężczyzny. W ten sposób Londyn, który mógł przewidzieć, że Polacy prędzej czy później przeprowadzą sekcję, miał się zabezpieczyć przed wykryciem prawdziwej przyczyny śmierci polskiego premiera.
[srodtytul]Kule czy sznur[/srodtytul]
Jeżeli w trumnie rzeczywiście leży Sikorski, najważniejszy będzie stan zachowania zwłok. Według relacji osób, które 15 lat temu brały udział w przekładaniu ciała generała z jednej trumny do drugiej, były one częściowo zmumifikowane. Przełożenie ich i 15 lat przechowywania w innych warunkach mogło to jednak diametralnie zmienić.