Potyczka kutra z czołgami

To było pierwsze w II wojnie światowej takie starcie. Wygrał polski okręt

Publikacja: 07.09.2009 01:22

Kutry z wiślanej flotylli wykorzystywano m.in. do obrony przeciwlotniczeji niszczenia mostów. Na zdj

Kutry z wiślanej flotylli wykorzystywano m.in. do obrony przeciwlotniczeji niszczenia mostów. Na zdjęciu KU-5

Foto: narodowe archiwum cyfrowe

Flotylla Rzeczna – zespół kilkudziesięciu monitorów, kanonierek i kutrów okrętów – przez lata działała na rozlewisku rzeki Piny. Miała bronić II RP przed agresją sowiecką. Ale na początku 1939 r. kilka jednostek przeniesiono na Wisłę, do ujścia Brdy, gdzie utworzyły Oddział Wydzielony Wisła. Wkrótce się okazało, że była to słuszna decyzja.

W skład oddziału wchodziły ciężki kuter uzbrojony „Nieuchwytny” oraz pięć kutrów uzbrojonych i meldunkowych, wyposażonych w lekkie działka i karabiny maszynowe. Zważywszy na długość dolnej Wisły, były to bardzo skromne siły.

Od pierwszych dni wojny wykorzystywano je do obrony przeciwlotniczej – zestrzeliły kilka samolotów. Wkrótce dostały poważniejsze zadania. Gdy 5 września w okolicy Chełmna Niemcy przeprawiali się przez most pontonowy, do oddziału trafił rozkaz dowódcy Armii „Pomorze”: most zniszczyć!

Cztery kutry z wyłączonymi silnikami, płynąc na wiosłach, powoli zbliżają się do mostu. 600 metrów przed celem marynarze spuszczają do wody ławicę min typu rybka. Po chwili trafiają one w pontony i wybuchają. Za nimi płyną płonące kajaki – „brandery”, a kutry otwierają ogień. Most zostaje całkowicie zniszczony.

7 września okręty popłynęły do Włocławka, dwa dni później do Płocka. We Włocławku pozostał KU-4 jako straż tylna. Ten niewielki okręt, a właściwie 14-metrową motorówkę, zbudowano podczas I wojny światowej w Austro-Węgrzech. Jej załogę stanowiło sześciu marynarzy dysponujących działkiem i karabinem maszynowym.

KU-4 wyruszył do Płocka po południu. I wtedy ostrzelały go niemieckie czołgi. Okręt odpowiedział ogniem. Potyczka zakończyła się zwycięstwem Polaków. Jeden czołg został zniszczony, pozostałe musiały się wycofać, a okręt dotarł bez przeszkód do Płocka.

Niestety, epopeja flotylli wiślanej zakończyła się niedługo potem. Lato 1939 r. było bardzo gorące i stan wody w Wiśle pozostawał we wrześniu bardzo niski. Z wody wystawały piaszczyste łachy, pełno było mielizn. I to one zatrzymały KU-4 i inne jednostki. Trzeba je było zniszczyć. Z całego oddziału ocalał KU-30, który jako jedyny, omijając mielizny, dotarł do Twierdzy Modlin. Służył tam przede wszystkim do obrony przeciwlotniczej, zestrzeliwując trzy samoloty.

Gorszy los spotkał resztę rzecznych okrętów, te, które pozostały na Pinie i okolicznych rzekach. Po 17 września zostały zniszczone przez załogi, a marynarze trafili do sowieckiej niewoli.

Jutro o obronie Lwowa i obietnicy, której nie dotrzymał Nikita Chruszczow.

Flotylla Rzeczna – zespół kilkudziesięciu monitorów, kanonierek i kutrów okrętów – przez lata działała na rozlewisku rzeki Piny. Miała bronić II RP przed agresją sowiecką. Ale na początku 1939 r. kilka jednostek przeniesiono na Wisłę, do ujścia Brdy, gdzie utworzyły Oddział Wydzielony Wisła. Wkrótce się okazało, że była to słuszna decyzja.

W skład oddziału wchodziły ciężki kuter uzbrojony „Nieuchwytny” oraz pięć kutrów uzbrojonych i meldunkowych, wyposażonych w lekkie działka i karabiny maszynowe. Zważywszy na długość dolnej Wisły, były to bardzo skromne siły.

Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń