Mieszkanie Koziara to skrzyżowanie pracowni naukowca geologa z lokalem konspiracyjnym. Dwie dekady po upadku komunizmu jego łóżko wciąż stoi w pokoju dziennym, wciśnięte między regały z książkami a stolik z komputerem i skanerem. Drugi pokój, w którym mógłby urządzić sypialnię, wypełnia głównie piętrowe łóżko z przygotowanym śpiworem.
– Mauzoleum? – pytam.
– Po trosze – Koziar ma na myśli nie to łóżko, na którym jesienią 1982 r. kilkanaście dni spał Władysław Frasyniuk, ale raczej pamiątki z podziemia schowane w pawlaczach i na półkach. Najnowszy eksponat to Krzyż Zasługi od prezydenta Lecha Kaczyńskiego za konspiracyjną działalność. Odebrał go w czerwcu.
[srodtytul]Nie wpadł dzięki reżimowej telewizji[/srodtytul]
2325 dni. Tak długo Jan Koziar, vel Andrzej Sadowski, podziemny publicysta, nie mógł wrócić do własnych czterech kątów. Sam nigdy nie policzył, ile dni spędził w obcym mieszkaniu we wrocławskim Śródmieściu.