– Ciekawe, że w inscenizacji bitwy pod Kłuszunem biorą udział zarówno Polacy, jak i Rosjanie. A więc historia – nawet tak dramatyczna – może po wiekach jednoczyć, nie dzielić. Nikt tu nie chce odgrzewać starych waśni, rozdrapywać ran ani dostarczać argumentów do sporów toczonych przez polityków. Po prostu w Warszawie spotkają się ludzie, którzy chcą pielęgnować piękną militarną tradycję.Widziałem już kilka inscenizacji batalii sprzed stuleci. Należy na nie patrzeć jak na doskonały film kostiumowy czy eksponowane w muzeach obrazy dawnych mistrzów. Można zachwycić się pięknem zbroi, mundurów, białej broni, a także logistyką wodzów. To rzadka okazja, by zobaczyć prawdziwą kawalerię, wspaniałe konie. Dzięki takim imprezom rozbudza się wyobraźnię, a widzowie poszerzają wiedzę o dziejach naszego oręża. Z tych wszystkich przyczyn zdecydowałem się wesprzeć pana Bartosza Siedlara, pomysłodawcę inscenizacji, i komentować ją. Uważam go za prawdziwego entuzjastę, człowieka autentycznie i bez reszty oddanego popularyzowaniu historii.