Pojawiły się one ponownie w 1990 r., ale powrót pamięci o nich, z wyjątkiem Radzymina-Ossowa, nie nastąpił. Dotyczy to także boju pod Dytiatyniem (dziś w obwodzie iwanofrankowskim na Ukrainie) nazwanego polskimi Termopilami.
16 września 1920 r. oddziały 13. Pułku Piechoty kpt. Jana Gabrysia stoczyły na wzgórzu 385, nieopodal Dytiatynia, dramatyczną kilkugodzinną walkę. Żołnierze zajmujący pozycję na wzgórzu i dysponujący baterią artylerii odpierali kolejne ataki czerwonoarmistów z dwóch brygad. Ponieważ kończyła się im amunicja, na dodatek ponosili ogromne straty, kpt. Gabryś podjął decyzję o wycofaniu się. Nie wszystkim żołnierzom udało się opuścić pozycję. „Na szczycie wzgórza 385 kawaleria otoczyła obsługę baterii oraz II pluton 9. Kompanii osłaniającej działa. Grupa ta dowodzona przez kpt. Adama Zająca nie odpowiedziała na wezwanie do kapitulacji. Po zużyciu amunicji w większości poległa w walce wręcz. Kozacy dobijali rannych. Bój pod Dytiatyniem na cały dzień zatrzymał marsz dwóch brygad sowieckich. Bitwa ta przeszła do historii oręża polskiego jako symbol do końca spełnionego żołnierskiego obowiązku” – pisze historyk Janusz Odziemkowski w „Leksykonie wojny polsko-rosyjskiej 1919 – 1920”.
Pod Dytiatyniem poległo 97 polskich żołnierzy. Na ich zatartej już niemal mogile miejscowa ludność postawiła na początku lat 90. ubiegłego wieku krzyż. Z inicjatywy społecznej ([link=http://www.dytiatyn.pl]www.dytiatyn.pl[/link]) na pobojowisku ma powstać pomnik.