„W hołdzie narodowi węgierskiemu, który okazał Rzeczpospolitej Polskiej przyjaźń i pomoc w czasie śmiertelnego zagrożenia bolszewicką agresją. W okresie przełomowych zmagań 12 sierpnia 1920 r. do Skierniewic dotarł transport 22 milionów pocisków z fabryki Manfreda Weissa w Csepel, w Budapeszcie" – tablicę z takim napisem odsłonili wczoraj prezydenci Węgier i Polski, Pal Schmitt i Bronisław Komorowski, na placu Piłsudskiego w Warszawie.

Skrzynki z węgierską amunicją zapadły w pamięć polskim oficerom, bo pojawiły się dosłownie w ostatniej chwili, gdy Sowieci docierali pod Warszawę. Ale równie dramatyczne jak ówczesna sytuacja na froncie były dzieje transportu kolejowego z amunicją z Budapesztu. Najkrótsza droga prowadziła przez Czechosłowację, ale rząd w Pradze odmówił zgody na przepuszczenie transportu. Dopiero Rumunia – dzięki wstawiennictwu Francji – zgodziła się przepuścić węgierski pociąg do granic Polski.

Admirał Miklos Horthy, który wcześniej stłumił rewolucję sowiecką na Węgrzech, jako jeden z niewielu europejskich mężów stanu, rozumiał grozę sytuacji Polski. Łącznie w latach 1919 – 1921 rząd Królestwa Węgier przekazał Polsce blisko 100 milionów pocisków karabinowych, ogromne ilości amunicji artyleryjskiej i sprzętu wojennego. Po 91 latach wdzięczna Polska dziękuje za ten gest.