Reklama

Krnąbrne Miasto Gdańsk

Tradycji morskich tośmy, z ręką na sercu, nie mieli. Za to miał je – przez wieki nasz, i nie nasz – Gdańsk.

Publikacja: 24.12.2011 00:01

Widok Gdańska z początku XVII wieku

Widok Gdańska z początku XVII wieku

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Ta nadbałtycka perła, tyleż polska, ile niemiecka, w istocie samodzielna, sama o sobie stanowiąca, dumna, pyszna. Korząca się przed zmieniającymi się niczym rękawiczki władcami, stawiająca przed nimi triumfalne bramy, zasilająca ich kiesy, ale po cichu – robiąca swoje, bogacąca się, każdy oddany grosz odzyskująca w dwójnasób, korzystając z licznych przywilejów pozwalających jej na utrzymywanie niemal całkowitego monopolu handlowego w tym rejonie Bałtyku. Miasto niby wolne, a zawsze zależne, choć nigdy do końca. Wolne Miasto Gdańsk. Freie Stadt Danzig.

Miał Gdańsk pod berłem Rzeczypospolitej swoje złote lata, gdy jednak w 1525 r. opowiedział się za Lutrem, wyrzucił zakonników i głośno zaczął wołać – jak pisał Paweł Jasienica w „Polsce Jagiellonów" (PIW 1963) – „o skasowanie mszy, postów i śpiewów kościelnych oraz o wolność rybołówstwa, połowu bursztynu i głoszenia kazań przez świeckich", wywołał gniew królewski i już w następnym roku Zygmunt August na czele kilkutysięcznego wojska przybył nad Motławę, by rozprawić się z buntownikami. 14 przywódców buntu kazał ściąć przed Dworem Artusa, przywrócił także dawne władze, księży i zakonników. Ale efektów reformacji cofnąć nie był w stanie.

Gdańsk, dbały o swój monopol, sprzeciwiał się też budowaniu przez polskiego monarchę floty wojennej, z ukosa spoglądając na poczynania królewskie nad Bałtykiem. (We Francji – zauważa Jasienica – jeszcze dwa wieki później do niektórych portów królewskie okręty francuskie nie miały wstępu.) Warto też pamiętać, że ówczesny Kraków liczył 20 tysięcy mieszkańców, a Gdańsk przynajmniej 40 tysięcy.

Król polski utrzymywał w Gdańsku swoją „straż morską" składającą się z okrętów kaperskich. W 1567 r. było tych statków żeglujących pod polską flagą 17 (dla porównania: Szwedzi mieli 60 okrętów). I oto, 25 czerwca 1568 r. – pisał Jan Kilarski w „Gdańsku", w wydanym przed wojną w Poznaniu przez Wydawnictwo Polskie (R. Wegner) w sławnej serii „Cuda Polski" – „gdy w czas burzy kilka królewskich statków kaperskich schroniło się do portu, (rajcowie miejscy) załogę tych statków pojmali i stracili". Głowy nieszczęśników przez dwa lata sterczały na palach, ku przestrodze, przy Bramie Wyżynnej. Król powołał wówczas Komisję Morską i zaczął budować statki w... Elblągu (u schyłku życia Zygmunta Augusta elbląskie stocznie zwodowały dla niego jedną małą fregatę i galeon „Smok"). Gdańsk musiał się ukorzyć i bardzo przepraszać obrażony majestat, co też miało miejsce na sejmie warszawskim w roku 1570.

Miasto było jednak krnąbrne, a przy tym pozwoliło sobie popełnić zasadniczy błąd, kandydata do korony polskiej widząc w cesarzu Maksymilianie, a nie w Stefanie Batorym. A że przy okazji doszło do splądrowania kościoła oo. Dominikanów i obrabowania oliwskiego klasztoru, Batory rzucił na Gdańsk banicję, cały handel skierował na Elbląg i z wojskiem ruszył na Pomorze. Mimo ogromnej przewagi w ludziach armii miejskiej poniosła ona porażkę nad Jeziorem Lubieszowskim w 1577 r. w starciu z sześć razy mniej licznymi siłami królewskimi, którymi dowodził Jan Zborowski. Ostateczną klęskę ponieśli gdańszczanie nieco później, gdy twierdzy w Latarni Gdańskiej bronili dla nich zaciężni Szkoci i Gaskończycy, a zdobywali ją landsknechci Batorego – narodowości niemieckiej.

Myślał o tym wszystkim Ksawery Pruszyński w lipcu 1939 r., spacerując po gdańskiej Frauengasse, przekonany, że żegna się oto ze starym Gdańskiem, do tamtej pory, mimo licznych starć wojennych, niezniszczonym (dopiero w 1945 r. Armia Czerwona obróci miasto w perzynę), ale stającym się – niemal z dnia na dzień – obcym. I pisał, wzruszony i zrozpaczony, w reportażu wydrukowanym w „Wiadomościach Literackich" („Gdańsk – »miasto niegdyś nasze«" nr 31 – 32), że jest Gdańsk „jedynym i najpiękniejszym pomnikiem, jaki na rozdrożu narodów, na rozgraniczu mów, wzniesiono na cześć współpracy dwóch wielkich szczepów jednej europejskiej rodziny. Były Psie Pola i Grunwaldy, były pokotem leżące krzyżackie płaszcze komturów na płaskich rozłogach Płowiec. Była hakata i była Września. Ale była wielka kobieta dziejów Polski, taka Zyta piastowskiej dynastii, Ryksa-Rycheza, która kraj wyrwała z anarchii pogańskiej, po śmierci Mieszka II, i – córka i siostra niemieckich cesarzy – przywróciła tron Kazimierzowi Odnowicielowi, a jedność państwu. Śpi dziś zapomniana w podziemiach kolońskiego tumu. Byli niemieccy mnisi po klasztorach i niemieccy drukarze w Krakowie, i niemieccy budowniczowie zamków wołyńskich, i ludzie niemieckiej krwi,

ludzie niepożyci, budowniczowie wiekopomni: Linde, Lelewel, Estreicher, Bruckner. Była może walka i wrażba wiekowa, współpraca niezwykle ścisła, niezwykle płodna. W latach najcięższej niewoli mógł Sienkiewicz, bez uchybienia narodowej godności, rzucić wawrzyn hołdu owym zaciężnym żołnierzom regimentu niemieckiego, który pod Żółtymi Wodami dał się wyciąć w pień hordom Tuhaj Beja i kureniom Chmielnickiego z tej prostej racji, że aż do maja zaciągnął się w służbę Rzeczpospolitej".

Reklama
Reklama

I retorycznie, a zarazem profetycznie pytał świetny pisarz: „W przededniu zmagania narodów, w przeddzień śmiertelnych zapasów tych znad Szprewy i Renu, tych znad Wisły i Bugu, może wolno, jak umarłemu, wielkiemu Gdańskowi złożyć ostatni hołd i tamtej, jak on zmarłej, wielkiej polsko-niemieckiej przeszłości"?

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama