Rzeczony Trakt wraz z historycznym zespołem stolicy oraz Wilanowem uznany został w 1994 roku za pomnik historii. Wielu traktuje go niemal na klęczkach, tymczasem co budowla, to pojawia się drugie dno. Często zabawne, czasami smutne.
Na Krakowskim...
Za początek Traktu Królewskiego przyjmowany jest plac Zamkowy. Stoi na nim kolumna Zygmunta – pierwszy pomnik w Warszawie postawiony osobie świeckiej. Stołeczni zakonnicy protestowali, bo przez głowę nie mogło im przejść, że nie tylko święci stają na piedestale. No, ale kolumna Zygmunta III stanęła, choć miała być poświęcona czemu innemu (zwycięstwu pod Guzowem), a do tego chciano postawić ją dwa razy wyższą (marmur pękł...). W połowie XIX stulecia otoczono ją basenem i przerobiono na fontannę. Ta wcale nie była taka brzydka.
Nieco dalej widać kościół św. Anny, który cudem tylko nie zjechał do wykopu podczas budowy Trasy W-Z. Od strony Wisły świątynia ma u szczytu kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Z jakiej epoki? Nie podaje żadne źródło. Od księdza rektora dowiedzieliśmy się, że malowidło zamocowano w 1902 roku. Ciekawie wygląda renesansowa dzwonnica, ale to tylko po części zabytek. Dolne partie są naprawdę stare, lecz od pierwszego piętra mamy nadbudowę z 1818 roku.
Idąc dalej, po lewej pojawia się figura Matki Boskiej Passawskiej, którą wyrzeźbiono w podzięce za uratowanie rodziny od zarazy, lecz z powodów merkantylnych ofiarowano Janowi III Sobieskiemu z okazji wiktorii wiedeńskiej (zapłacił, a jakże...). Matkę Boską kilkakrotnie okradano, ostatni raz w 1982 roku, kiedy zabrano złoconą koronę. Za carskich czasów, ku ogólnemu zgorszeniu, wystawiono obok szalet publiczny, a za komuny – na tyłach – grób sztabu AL, a potem ktoś urządził nagrobek AK-owca. Okazało się, że pusty. Kawałek dalej w latach 20. stanął pomnik Wdzięczności Ameryce, uznany zresztą za niezwykle szpetny, który na szczęście wkrótce się rozleciał.