„Święte przymierze” Reagana i Jana Pawła II

Ronald Reagan nie był już prezydentem USA, gdy podszedł do niego rodak z Kalifornii i pogratulował mu zwycięstwa w zimnej wojnie. – To nie był mój sukces, ale całego teamu prowadzonego ręką Opatrzności – odpowiedział. Tę rękę Reagan dostrzegł w papieżu z Polski.

Aktualizacja: 08.06.2019 07:11 Publikacja: 08.06.2019 00:01

Watykan, 7 czerwca 1982 r.: Jan Paweł II spotkał się z prezydentem USA Ronaldem Reaganem i pierwszą

Watykan, 7 czerwca 1982 r.: Jan Paweł II spotkał się z prezydentem USA Ronaldem Reaganem i pierwszą damą Nancy Reagan

Foto: AFP

Nie brakuje przesłanek, że CIA już na październikowym konklawe 1978 r. zakulisowo wspierała kandydaturę Karola Wojtyły, posługując się wpływowymi w Watykanie kręgami Opus Dei i Zakonu Kawalerów Maltańskich. Blisko Opus Dei orbitował wiedeński kardynał Franz König, główny rozgrywający na konklawe, zarazem sprężyna napędowa kandydatury Wojtyły. Wybór Polaka na papieża 16 października 1978 r., w czasach tzw. zimnej wojny, CIA przyjęła z entuzjazmem, a jej wicedyrektor Vernon Walters z radości zacierał ręce: „Sowieci przegrali bitwę. Człowiek ze Wschodu, z największego kraju katolickiego, system zna lepiej niż ktokolwiek z nas na Zachodzie". A czyż nadanie Opus Dei, silnie antykomunistycznej organizacji katolickiej, obecnej w ponad 100 krajach, rangi prałatury Jego Świątobliwości, o co ta od dawna zabiegła, oraz wyniesienie na ołtarze jej założyciela, ojca Escrivy, nie było osobistym podziękowaniem Jana Pawła II za wsparcie na konklawe?

Polak na Tronie Piotrowym

Po drugiej stronie żelaznej kurtyny, w moskiewskiej centrali komunizmu, zrozumiano zagrożenie. Radziecki ambasador w Polsce rzucił gorzką drwinę pod adresem rządzących w Warszawie spadkobierców Marksa i Lenina, że „w PRL przez 30 lat budowania socjalizmu udało się jako jedyną sensację na skalę światową wyprodukować papieża". Zaraz po wyborze Karola Wojtyły twardogłowy szef partii i państwa NRD Erich Honecker płakał w rękaw naczelnemu komuniście bloku radzieckiego Leonidowi Breżniewowi, że „zanosi się na utratę komunistycznej Polski". Nie bez powodu na Kremlu też marszczono starcze czoła. Komunistyczna wierchuszka w geriatrycznym wieku z obawami przyglądała się, jak na Tronie Piotrowym zasiadł wojownik. Pokojową Ostpolitik poprzednika, Pawła VI, która prymasowi Wyszyńskiemu przysparzała wypieków na twarzy, złożył do grobu.

Rok po wyborze Jan Paweł II jako pierwszy papież w dziejach zjawił się w Białym Domu. Rozmowę z nim prezydent Jimmy Carter rozpoczął od polskiego „Niech będzie pochwalony", a po zakończeniu wizyty określił ją jako „spotkanie polskiego katolika z baptystą z Georgii". Rezultat spotkania: w ciągu dwóch lat uruchomiono bezpośrednie łącze telefoniczne prezydenta USA z papieżem. Jeszcze owocniej przebiegły w Waszyngtonie rozmowy z antykomunistycznym jastrzębiem polskiego pochodzenia Zbigniewem Brzezińskim. Doradca Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego pod dachem swojego domu i przy barszczu z uszkami konferował z dostojnym gościem „jak Polak z Polakiem". Obydwaj świetnie się rozumieli. „Wybrałeś mnie na konklawe", zażartował papież. „A ty teraz do mnie przyleciałeś, by podziękować", dopowiedział żartobliwie Brzeziński. Pomimo swoistej lekkości spotkanie zdominował temat ciężkiego kalibru: „Jak doprowadzić do implozji komunistyczny system?".

To wyzwanie papież podjął już, gdy pół roku wcześniej przybył do Polski. Historyczne słowa z placu Zwycięstwa (obecnie: plac Józefa Piłsudskiego) w Warszawie wygłoszone 2 czerwca 1979 r. „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi", wybrzmiały niczym program polityczny. Miliony rodaków na mszach i ulicach zamieniły wizytę w triumfalny pochód papieża. Pobyt w ojczyźnie okazał się uwerturą do narodzin wielomilionowej Solidarności, antykomunistycznej opozycji, zarazem wrzodu na ciele bloku radzieckiego. Powiązania między Solidarnością a Kościołem przypominały te między tlenem a wodorem. Lider ruchu, Lech Wałęsa, dysponował bezpośrednim łączem do Watykanu. I w osobie swojego spowiednika księdza Jankowskiego, i sekretarza Episkopatu abp. Bronisława Dąbrowskiego.

Zamach na prezydenta Ronalda Reagana dokonany przez Johna Hinkleya Jr. przed hotelem Hilton w Waszyn

Zamach na prezydenta Ronalda Reagana dokonany przez Johna Hinkleya Jr. przed hotelem Hilton w Waszyngtonie 30 marca 1981 r.

Getty Images

Tajne narady przy cappuccino

Rosnące od wiosny 1981 r. napięcie między Solidarnością a rządem generała Jaruzelskiego, groźba interwencji radzieckiej i wprowadzenie stanu wojennego zintensyfikowały kontakty między Waszyngtonem a Watykanem. Dyrektor CIA William Casey, jego zastępca Robert Gates i Vernon Walters, sekretarz ds. bezpieczeństwa państwa od 20 stycznia 1981 r. nowego prezydenta USA Ronalda Reagana – wszyscy gorliwi katolicy – podczas tajnych misji do Wiecznego Miasta informowali papieża o sytuacji w Polsce. Przy mahoniowym stole w Watykanie emisariusze Reagana modlili się, odbierali z rąk papieża poświęcone różańce i razem z nim podejmowali polityczne decyzje. Papież konferował z Amerykanami osobiście, potem spotykali się oni z sekretarzem stanu kardynałem Casarolim i jego zastępcą abp. Silvestrinim, a niekiedy z przybyłym specjalnie z Warszawy abp. Bronisławem Dąbrowskim, prawą ręką kardynała Glempa. Najczęściej latał Casey, zawsze w czarnym samolocie C-141 bez okien. Każdą podróż do Europy zaczynał od Rzymu. W trakcie jednej z poufnych misji wyciągnął z walizki zdjęcia satelitarne pokazujące plac Zwycięstwa w Warszawie podczas papieskiej mszy w czerwcu 1979 r: ogromne masy ludzi zebrane wokół jednego białego punktu. Przysłowiowe dywizje papieża, których obawiał się Stalin. Jan Paweł II pojął sens wyciągniętego z walizki prezentu.

„Dobrze się dogadywałem z Caseyem – wspominał Brzeziński. – Był elastyczny i pomysłowy, bez cech biurokraty". Codziennie około 5 rano szef CIA przesyłał prezydentowi Reaganowi streszczenie najważniejszych informacji wywiadowczych. Na pierwszym miejscu figurowały te z Polski. Z samego rana też Casey i Bill Clark, najbliższy współpracownik prezydenta, udawali się do nuncjatury w Waszyngtonie, drugiego miejsca poufnych spotkań. Nuncjusz abp Pio Laghi serwował amerykańskie śniadanie z tostami, ale podawał prawdziwe włoskie cappuccino (w latach 80. była to wielka rzadkość, nawet w Waszyngtonie). Niekiedy Laghi odwiedzał Biały Dom, by spotkać się z Reaganem. Wchodził dyskretnym wejściem, by uniknąć szumu w prasie. Trzeci wierzchołek waszyngtońsko-watykańskiego trójkąta tworzył kardynał Filadelfii John Krol, którego ojciec urodził się w Siekierczynie koło Limanowej (ok. 100 km na południowy wschód od rodzinnych Wadowic papieża) i który należał do najbliższych jego przyjaciół. Purpurat często konferował z Caseyem i Clarkiem, a także z Reaganem, by omówić wsparcie dla Solidarności i tajnych operacji w Polsce.

Wymiana informacji stanowiła filar aliansu. Jeśli USA dysponowały przewagą na obszarze stosowania siły, to Watykan posiadał lepsze rozeznanie w ocenie sytuacji politycznej w Polsce. „Mieliśmy stały kontakt z polskimi biskupami" – podkreślał Silvestrini. – Informowali nas o więźniach politycznych, potrzebach Solidarności oraz o wewnętrznych rozrywkach w rządzie".

Dopiero po konsultacjach w Watykanie Reagan podkręcił wyścig zbrojeń, stawiając Związek Radziecki na krawędzi finansowego upadku, skontrował go w Afganistanie, Nikaragui i Angoli, izolował ekonomicznie, wprowadził sankcje gospodarcze, storpedował budowę gigantycznego transkontynentalnego gazociągu z Syberii do Europy Zachodniej (wprawdzie został on otwarty, ale na znacznie mniejszą skalę), zwiększył nakłady na radiostacje Głosu Ameryki i Radia Wolnej Europy, finansował Solidarność i ruchy opozycyjne w Czechosłowacji i na Węgrzech. W Ameryce Południowej CIA zwalczało kłującą w oczy na równi Watykan i Waszyngton lewicową teologię wyzwolenia.

Wizyta Reagana w Watykanie

„Z mojej strażnicy widzę tylko dwóch mężów stanu prowadzących walkę z komunizmem – to papież i prezydent", napisał kilka lat później William A. Wilson, multimilioner i kalifornijski przyjaciel Reagana, którego prezydent USA wysłał jako swojego ambasadora do Watykanu. Inni członkowie administracji amerykańskiej mówili o „świętym przymierzu". „To był jeden z największych tajnych sojuszy wszech czasów", ocenił od środka Richard Allen, pierwszy doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Reagana. Pod taką właśnie interpretacją o „»świętym przymierzu« między prezydentem, CIA a papieżem Janem Pawłem II" przyłożył pieczęć sam Carl Bernstein. Dziennikarska gwiazda zasłynęła z tropienia afer politycznych, w tym najsłynniejszej afery XX stulecia, Watergate, która zmiotła prezydenta Nixona. W 1992 r. w amerykańskim „Time" Bernstein zamieścił artykuł, w którym dowodził, że upadek komunizmu w Europie Wschodniej był efektem „tajnego przymierza", jakie w latach 80. połączyło Jana Pawła II, Ronalda Reagana i Williama Caseya. Potwierdził to najbardziej renomowany włoski watykanista Marco Politi. „To nie był alians polityczny, tylko nieprawdopodobna jedność myśli", kontrował Luigi Geninazzi, włoski dziennikarz i ekspert w sprawach polskich, który wielokrotnie rozmawiał z Janem Pawłem II. Tyle że jedno nie wykluczało drugiego. Tylko na zewnątrz papież dbał o zachowanie niezależności od USA, by zachować rolę mediatora wobec rządu w Warszawie i Solidarności.

W ramach „sojuszu wszech czasów", pół roku po wprowadzeniu stanu wojennego i delegalizacji Solidarności, dochodzi 7 czerwca 1982 r. do pierwszego spotkania na szczycie. W Bibliotece Watykańskiej papież Jan Paweł II podejmuje prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana. Siedzą naprzeciw siebie na jasnych krzesłach, przy mahoniowym biurku. Przez 50 minut konferują w cztery oczy, bez tłumaczy. Obydwaj wierzą, że są narzędziami w rękach Opatrzności, która wybrała ich do szczególnej misji. Bo czyż w ciągu zaledwie sześciu tygodni nie padli ofiarą zamachów, cudem uchodząc z życiem? 30 marca 1981 r., tuż przy Białym Domu, szaleniec omal nie zabił Reagana, by ściągnąć na siebie uwagę aktorki Jodie Foster. Kula ugrzęzła 3 centymetry od serca. Reagan nie mógł twierdzić, że zamachowcem kierowała ideologia komunistyczna, ale skoro przeżył, wziął komunizm na muszkę i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra kula Ali Agcy przeszła w ciele papieża kuriozalną trajektorią, omijając najważniejsze organy, pozbawiając jednak Jana Pawła II trzech litrów krwi.

„Spójrz, jakie złe siły stanęły na naszej drodze, a Opatrzność je przezwyciężyła", mówi w watykańskiej bibliotece prezydent do papieża. Obywaj doszukują się boskiej interwencji i są pewni, że życie zostało im zaoszczędzone, by mogli stoczyć epicką walkę z ateistycznym komunizmem. Odmawiają akceptacji dla fundamentalnego faktu w ich życiu: podziału Europy w Jałcie i oddania wschodniej Europy Związkowi Radzieckiemu. Łączy ich nie tylko polityczny cel, ale i metafizyka – komunizm pojmują w kategoriach absolutnego zła. Reagan już podczas pielgrzymki papieża po rodzinnym kraju uznał go za klucz do losów Polski i wznowił przerwane w XIX w. stosunki dyplomatyczne USA z Watykanem. Teraz, siedząc naprzeciwko siebie, intuicyjnie wyczuwają pokrewne fluidy: są byłymi aktorami, świetnie radzą sobie z autoprezentacją i obydwaj zostali osieroceni – Jan Paweł II poprzez śmierć rodziców, Reagan przez alkoholizm ojca. Ta intymna więź, jaka się narodziła przy watykańskim biurku, przetrwa do śmierci amerykańskiego prezydenta w 2004 r. Wszystkim odwiedzającym go w kalifornijskim domu pokazywał wiszące w gabinecie zdjęcie papieża, „najlepszego przyjaciela", podkreślał.

Nieprzebrane tłumy Polaków na placu Zwycięstwa. Msza św. celebrowana przez Jana Pawła II podczas jeg

Nieprzebrane tłumy Polaków na placu Zwycięstwa. Msza św. celebrowana przez Jana Pawła II podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Warszawa, 2 czerwca 1979 r.

Getty Images

Rzucili komunizm na kolana

Dzień po spotkaniu w bibliotece watykańskiej prezydent referuje ustalenia szczytu w londyńskim Westminster. Na forum parlamentu brytyjskiego odsłania strategiczne kierunki polityki amerykańskiej. Zapowiada „wysłanie komunizmu na śmietnik historii" dzięki „wielkiemu rewolucyjnemu kryzysowi" w Europie Wschodniej. Wywoła go „krucjata wolności", która zacznie się w Polsce „gwałtownym wybuchem niepokojów społecznych". Wprawdzie nad Wisłą trwa stan wojenny, ale alians amerykańsko-watykański wspiera podziemną Solidarność. Cel przedsięwzięcia? Wyrwanie Polski z orbity radzieckiej. A Polska jako największy kraj satelicki, ojczyzna papieża i Solidarności niczym pierwszy kamień domina pociągnie za sobą resztę państw bloku. „Ten papież zmieni świat", wyrokuje w Londynie Reagan.

Istotnie, Polak w Watykanie nie tylko słowem dodaje otuchy rodakom. W największej konspiracji, ze względu na relacje dyplomatyczne z blokiem wschodnim, w tym z Kremlem, dostarcza twardą walutę do rąk Solidarności. Przywożą ją z Watykanu polscy księża. Pieniądze dla zakazanego związku pochodzą też z funduszy CIA. Prałat Henryk Jankowski niczym polski Kissinger wykłada regułę Realpolitik: „Jeśli chce się prowadzić wojnę, trzeba mieć pieniądze, a jeśli chce się ją wygrać, potrzeba jeszcze więcej pieniędzy". Dzięki tym funduszom opozycja opłaca telefony i ludzi, wykupuje z więzień aresztowanych, wydaje prasę. Nawet na prowincji w miasteczkach wychodzą podziemne gazety. Kościół publikuje własne, a solidarnościowe pisma umieszcza na tablicach parafialnych. W kościelnych piwnicach miliony Polaków oglądają filmy dokumentalne na sprzęcie przemycanym do kraju. Bo oprócz gotówki kanałami uruchomionymi przez księży i amerykańskich agentów z dyplomatycznym paszportem nad Wisłę docierają (pierwsze w Polsce) faksy, prasy drukarskie, kserokopiarki, teleksy, telefony, nadajniki, radiostacje krótkofalowe, kamery wideo, komputery i edytory tekstu. Tą samą drogą Lech Wałęsa i inni liderzy Solidarności otrzymują wskazówki, efekty narad w Watykanie i waszyngtońskiej nuncjaturze.

Oczywiście, abdykacja Jaruzelskiego, Okrągły Stół i wybory w czerwcu 1989 r. w Polsce, upadek reżimów w bloku radzieckim oraz klęska ZSRR w zimnej wojnie bez nuklearnego armagedonu – to wszystko nie byłoby możliwe bez Lecha Wałęsy, Vaclava Havla, Margaret Thatcher czy Michaiła Gorbaczowa. W 1982 r. ani Reagan, ani papież nie przewidzieli pojawienia się Gorbaczowa, którego wysiłki reformatorskie wyzwoliły potężne siły, które wymknęły się spod jego kontroli. Ale jak wszyscy wielcy liderzy w historii, zarówno papież Jan Paweł II, jak i prezydent Ronald Reagan wykorzystali siły historii do własnych – dalekosiężnych – celów.

Nie brakuje przesłanek, że CIA już na październikowym konklawe 1978 r. zakulisowo wspierała kandydaturę Karola Wojtyły, posługując się wpływowymi w Watykanie kręgami Opus Dei i Zakonu Kawalerów Maltańskich. Blisko Opus Dei orbitował wiedeński kardynał Franz König, główny rozgrywający na konklawe, zarazem sprężyna napędowa kandydatury Wojtyły. Wybór Polaka na papieża 16 października 1978 r., w czasach tzw. zimnej wojny, CIA przyjęła z entuzjazmem, a jej wicedyrektor Vernon Walters z radości zacierał ręce: „Sowieci przegrali bitwę. Człowiek ze Wschodu, z największego kraju katolickiego, system zna lepiej niż ktokolwiek z nas na Zachodzie". A czyż nadanie Opus Dei, silnie antykomunistycznej organizacji katolickiej, obecnej w ponad 100 krajach, rangi prałatury Jego Świątobliwości, o co ta od dawna zabiegła, oraz wyniesienie na ołtarze jej założyciela, ojca Escrivy, nie było osobistym podziękowaniem Jana Pawła II za wsparcie na konklawe?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN