Początków nowoczesności należy szukać w czasach, gdy historia staje się własnością zwykłych ludzi. Kiedy to właśnie oni pojawiają się na światowej scenie zarówno w roli pełnoprawnych uczestników, jak i kreatorów dziejowego widowiska. Niewiele wiadomo o Pawle i Marii Czołgoszach. Nie jest nawet pewne, czy tak brzmiało ich prawdziwe nazwisko. Autorzy popularyzujący wiedzę historyczną przedstawiają ich jako polskich emigrantów, którzy opuścili stary kraj w pierwszych latach po upadku powstania styczniowego, ale jeśli przypomnimy, że wyruszali na swoją transoceaniczną wyprawę gdzieś spod Grodna, a może spod Wilna, równie dobrze mogliby być dzisiaj nazywani Białorusinami lub nawet Litwinami (niewykluczone, że pierwotnie ich nazwisko brzmiało: Żołgys) – w II połowie XIX stulecia na ziemiach byłego Wielkiego Księstwa, leżących w granicach zaboru rosyjskiego, kwestie tożsamości etnicznej były wciąż bardzo płynne. Wiemy natomiast, że gdy osiedli już na dobre w stanie Michigan, urodził im się syn, Leon Franciszek, jedno z dzieci z dość licznego potomstwa. Leon był niewysoki, raczej wątłej budowy, nie odznaczał się też nadzwyczajnymi przymiotami intelektualnymi. Prawdę mówiąc, w ogóle nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ale lubił czytać. I był podatny na idee.