Tę opinię podzielało wielu najwyższych dostojników III Rzeszy. Mający dobre kontakty z polskim prezydentem Ignacym Mościckim premier Prus i przewodniczący Reichstagu Hermann Göring zapewniał swoich polskich rozmówców, że do wojny z Polską na pewno nie dojdzie, ponieważ Hitler lęka się potęgi Imperium Brytyjskiego. Minister propagandy Joseph Goebbels rozkręcał co prawda agitację antypolską, ale w licznych prywatnych rozmowach dawał do zrozumienia, że wojna byłaby czymś najgorszym, co mogłoby teraz spotkać Niemcy. Pod datą 17 sierpnia 1939 r. zapisał w swoim dzienniku znamienne zdanie: „Wojna oczekiwana jest z niejakim fatalizmem, choć uniknięcie jej graniczyłoby z jakimś cudem”.
W drugiej połowie sierpnia Hitler zaszył się w Berghofie i tam podejmował decyzje. Wielu najwyższych rangą dygnitarzy boleśnie odczuło swoiste odsunięcie od decyzji o kluczowym znaczeniu dla przyszłości Niemiec. Niepokój budził u nich nagły wzrost znaczenia ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa, który teraz miał nieograniczony dostęp do wodza. Wielu z nich było stawianych wobec faktów dokonanych.
Czytaj więcej
Przyjaciel zapytał mnie niedawno, kto był autorem niemieckiego planu podboju Polski w 1939 r., no...
20 sierpnia nadeszła zaskakująca wiadomość o podpisaniu porozumienia gospodarczego Niemiec z ZSRR. Goebbels nakazał swoim służbom ogromną ostrożność w komentowaniu tego wydarzenia. W końcu od sześciu lat cały impet narodowo-socjalistycznej propagandy był skierowany przeciwko komunistom. Prawdziwy szok przeżył jednak 21 sierpnia wieczorem, gdy dowiedział się, że „zły duch Berghofu” – Ribbentrop – osobiście podpisze ten dokument na Kremlu w obecności samego Stalina.
Ze wszystkich wspomnień osób, które były zaangażowane w próby ratowania pokoju w 1939 r., wyłania się demoniczny wizerunek Ribbentropa jako głównego podżegacza wojennego, który z całą determinacją namawiał Hitlera do wojny z Polską, zapewniając, że nie dojdzie do wojny z Zachodem. Dowodzą tego chociażby zapiski włoskiego ministra spraw zagranicznych Galeazzo Ciano, który 11 sierpnia spotkał się z Ribbentropem w zamku Fuschl niedaleko Salzburga. W pewnym momencie ich rozmowa zaczęła przypominać przekomarzankę dwojga dzieci: „A co, jeśli się włączą?” – pytał Ciano w odniesieniu do Francji i Wielkiej Brytanii. Ribbentrop odpowiadał z uporem: „Nie włączą się. Znam ich i jestem tego pewien, a nawet gdyby Wielka Brytania i Francja dotrzymały wobec Polski swoich zobowiązań sojuszniczych, to w ciągu trzech miesięcy ich pokonamy”. Kiedy Ciano zapytał o postawę Rosji, na zazwyczaj ponurej twarzy Ribbentropa pojawił się przelotny demoniczny uśmiech: „Zapewniam, że Rosja nie ruszy się”. Podenerwowany Włoch nie wytrzymał i rzucił: „A jeżeli wojna będzie miała inny wynik?”. Ribbentrop spojrzał na niego surowym wzrokiem, przez chwilę milczał, po czym wycedził przez zaciśnięte usta: „Nie może być innego wyniku!”. Uczestniczący w spotkaniu włoski ambasador Bernardo Attolico był tak przerażony tym, co usłyszał, że jeszcze tego samego dnia napisał list do Mussoliniego z prośbą o jak najszybsze zakwestionowanie Paktu Stalowego, żeby uchronić Italię od udziału w zbliżającym się konflikcie. Jako pretekst do takiego kroku zasugerował swojemu szefowi, że Niemcy nie dopełnili głównego warunku tego paktu: obowiązku konsultacji z sojusznikiem w każdej ważnej sprawie. A sprawa ataku na Polskę wydawała się w historii relacji obu reżimów najważniejsza. Attolico przekonywała Duce, że Ribbentrop swoimi namowami i zapewnieniami z premedytacją pchał Hitlera do wojny, która miała podpalić świat. Miał rację.