Nawet młody król niemiecki i cesarz rzymski Otton III uległ tym nastrojom i w bojaźni duszy udał się ze swoim dworem w pielgrzymkę do grobu nowego świętego – jego własnego przyjaciela, księcia i biskupa Wojciecha Sławnikowica, którego trzy lata wcześniej papież Grzegorz V wysłał z misją chrystianizacyjną do krajów pogańskich. Jak pisał niemiecki kronikarz Thietmar z Merseburga: „Gdy [Wojciech] z upoważnienia tegoż papieża usiłował poskromić pogańskie dusze Prusów wędzidłem słowa Bożego, przeszyto go włócznią i odcięto głowę w dniu 23 kwietnia (…), widząc go martwym, wrzucili święte ciało do morza, głowę zaś zatknęli gwoli szyderstwa na palu i wśród okrzyków radości odeszli do swoich sadyb”.
Głowa i ciało – na wagę złota?
Niemiecki kronikarz wspomina, że „gdy dowiedział się o tym syn Mieszka, Bolesław, natychmiast wykupił za pieniądze głowę i święte ciało męczennika”. Ponad wiek później anonimowy autor prawdopodobnie upiększył tę historię, zapisując w zamówionej przez księcia Bolesława III Krzywoustego „Kronice polskiej” takie zdanie: „Później zaś ciało jego Bolesław wykupił na wagę złota od owych Prusów i umieścił je z należytą czcią w siedzibie metropolitalnej w Gnieźnie”. To w końcu jak było naprawdę? Czy Prusowie przechowali ciało męczennika, czy wrzucili je do morza, jak twierdził Thietmar? Nie było świadków, zeznań, dowodów. Ważna była pogłoska, która rozeszła się po Europie. Wykupując relikwie świętego męczennika, Bolesław zyskał powód do utworzenia arcybiskupstwa, a tym samym – uzyskania niezależności jurysdykcyjnej i rozpoczęcia zabiegów o koronę.
Czytaj więcej
Jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze dla całych dziejów Polski spotkanie zakończyło się 1024 lata temu.
Gniezno staje się stolicą
Gniezno stało się stolicą pierwszej polskiej archidiecezji, do której 1025 lat temu, prawdopodobnie 8 marca 1000 roku, przybył najwyższy zwierzchnik świata chrześcijańskiego. Pierwszeństwo papieża rozstrzygnięte zostanie dopiero 77 lat później podczas dramatycznego sporu papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV o prawo do inwestytury. W roku milenijnym cesarz rzymski był jeszcze nie tylko politycznym, ale i duchowym przywódcą chrześcijaństwa zachodniego, w tym najwyższym sędzią i prawodawcą, wywodzącym swoją sukcesję od Cezara i Karola Wielkiego.
Bolesław przywitał dostojnych pątników w Gnieźnie przebogato i wspaniałomyślnie. Nie szczędził na darach, które z podziwu mowę odejmowały obdarowanym. Tak przynajmniej twierdził Anonim, zwany Gallem, który w swojej kronice napisał: „Bolesław przyjął [cesarza] tak zaszczytnie i okazale, jak wypadało przyjąć króla, cesarza rzymskiego i dostojnego gościa. Albowiem na przybycie cesarza przygotował przedziwne cuda; najpierw hufce przeróżne rycerstwa, następnie dostojników rozstawił, jak chóry, na obszernej równinie, a poszczególne, z osobna stojące hufce wyróżniała odmienna barwa strojów”. Ile w tym prawdy? Musimy zaufać dziejopisarzowi, pamiętając, że nie szczędził on pochwał dla prapradziadka swojego hojnego sponsora i opiekuna.