„Pewnego dnia szliśmy ze »Swingiem« brzegiem Willi na Zakrecie, gdy w pewnym miejscu zobaczyliśmy chyba ponad setkę rozebranych do rosołu dziewczyn pluskających i pływających w rzece. Na brzegu leżały równo poukładane w kostki mundury. Była to jakaś kobieca kompania, która przyszła się wykąpać. Nie krępowało ich, że zarówno z drogi, jak i z drugiej strony rzeki było je widać. Z zainteresowaniem przyglądaliśmy się tym nagim dziewczynom, komentując ich urodę i wybierając najładniejszą i najzgrabniejszą. W pewnym momencie jedna z nich nas dojrzała, wyszła z wody i zaczęła się przed nami krygować i wyginać. Po pewnym czasie krzyknęła po rosyjsku: »No i co, napatrzyliście się? To uciekajcie w swoją stronę«” – wspominał Marian Korejwo, żołnierz wileńskiej AK w swojej książce „Moje ścieżki partyzanckie”. Podobny epizod wbił się w pamięć Zdzisławowi Rurarzowi, późniejszemu ambasadorowi PRL w Tokio (który w 1981 r. przeszedł na stronę Wolnego Świata). Wiosną 1945 r. obserwował, jak grupa sowieckich żołnierek kąpie się nago w stawie. Dziewczęta zapraszały go, by do nich dołączył. Miał wówczas zaledwie 15 lat i zabrakło mu odwagi, by to zrobić.
Czytaj więcej
48 godzin po napaści na Ukrainę w lutym 2022 r. rosyjski desant poniósł klęskę w bitwie o lotnisko Hostomel. W 1943 r. identyczną klęskę ponieśli spadochroniarze Stalina. Otrzymali rozkaz zdobycia przyczółków na lewym brzegu Dniepru.
Armia Czerwona, przelewająca się w latach 1944–1945 przez ziemie polskie, była często postrzegana jako groźna, acz dziwaczna horda. Zdziwienie budziły nie tylko osobliwe zwyczaje sowieckich żołnierzy i ich szokująco niski stan wiedzy o świecie. Dziwić mogło również to, że w owym wojsku było tak dużo kobiet. Oficjalne dane wskazują, że było ich tam 800 tys. Niektóre wyliczenia mówią nawet o 1,5 mln. Kobiety podlegały w ZSRR mobilizacji do wojska na podstawie ustawy z 1 września 1939 r. Służyły w nim nie tylko jako pielęgniarki, telefonistki czy sekretarki. Służyły także w piechocie, kawalerii, piechocie morskiej, broni pancernej, lotnictwie, partyzantce i... NKWD. Były całe pułki złożone wyłącznie z kobiet. 150 tys. sowieckim żołnierkom przyznano różnego rodzaju odznaczenia, z czego 86 najwyższe z nich – gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego. (Odznaczenie to dostała też szeregowa Aniela Krzywoń, poległa pod Lenino, żołnierka 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater. Spłonęła żywcem, próbując ratować dokumenty ze zbombardowanej ciężarówki.) Aż 49 tych gwiazd przyznano pośmiertnie, czasem wiele lat po wojnie. Ile sowieckich żołnierek zginęło podczas II wojny światowej? Tego nikt nigdy nie policzył.
Nie tylko „Nocne Wiedźmy”
„Jako młode patriotki zawsze jesteśmy gotowe stanąć do obrony naszej wspaniałej ojczyzny. My, kobiety, jesteśmy dumne z tego, że dano nam prawo bronić naszego kraju na równi z mężczyznami” – mówiła we wrześniu 1939 r. deputowana do sowieckiej Rady Najwyższej J.M. Kożuszyna. Jej wzniosłe słowa miały przesłaniać niepokojący fakt: już wówczas Stalin wiedział, że będzie potrzebował mnóstwo „mięsa armatniego”, by prowadzić wojnę totalną o podbój Europy i nie miał żadnych skrupułów, by rzucać na front również kobiety. Sowiecki dyktator okazał się pod tym względem bardzo przezorny. Kompromitujące klęski ponoszone przez Armię Czerwoną w 1941 i 1942 r. kosztowały ową armię utratę wielu milionów mężczyzn – zabitych, ciężko rannych, jeńców i dezerterów. Tam, gdzie brakowało mężczyzn, łatano front oddziałami kobiecymi.