II wojna światowa. Sowieckie żołnierki na froncie

W Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej służyło co najmniej 800 tys. kobiet. Niektóre odznaczono za heroizm i autentyczne dokonania, inne nagrodzono za bycie kochankami dowódców.

Publikacja: 20.02.2025 21:00

Lidia Litwiak (1921–1943) była jedną z najsłynniejszych i najskuteczniejszych radzieckich pilotek w 

Lidia Litwiak (1921–1943) była jedną z najsłynniejszych i najskuteczniejszych radzieckich pilotek w czasie II wojny światowej. Nazywano ją „Białą Różą Stalingradu”, zestrzelono ją 1 sierpnia 1943 r.

Foto: Tov sergeant/ Wikimedia Commons

„Pewnego dnia szliśmy ze »Swingiem« brzegiem Willi na Zakrecie, gdy w pewnym miejscu zobaczyliśmy chyba ponad setkę rozebranych do rosołu dziewczyn pluskających i pływających w rzece. Na brzegu leżały równo poukładane w kostki mundury. Była to jakaś kobieca kompania, która przyszła się wykąpać. Nie krępowało ich, że zarówno z drogi, jak i z drugiej strony rzeki było je widać. Z zainteresowaniem przyglądaliśmy się tym nagim dziewczynom, komentując ich urodę i wybierając najładniejszą i najzgrabniejszą. W pewnym momencie jedna z nich nas dojrzała, wyszła z wody i zaczęła się przed nami krygować i wyginać. Po pewnym czasie krzyknęła po rosyjsku: »No i co, napatrzyliście się? To uciekajcie w swoją stronę«” – wspominał Marian Korejwo, żołnierz wileńskiej AK w swojej książce „Moje ścieżki partyzanckie”. Podobny epizod wbił się w pamięć Zdzisławowi Rurarzowi, późniejszemu ambasadorowi PRL w Tokio (który w 1981 r. przeszedł na stronę Wolnego Świata). Wiosną 1945 r. obserwował, jak grupa sowieckich żołnierek kąpie się nago w stawie. Dziewczęta zapraszały go, by do nich dołączył. Miał wówczas zaledwie 15 lat i zabrakło mu odwagi, by to zrobić.

Czytaj więcej

Masakra sowieckich spadochroniarzy. Operacja dnieprzańska w 1943 r.

Armia Czerwona, przelewająca się w latach 1944–1945 przez ziemie polskie, była często postrzegana jako groźna, acz dziwaczna horda. Zdziwienie budziły nie tylko osobliwe zwyczaje sowieckich żołnierzy i ich szokująco niski stan wiedzy o świecie. Dziwić mogło również to, że w owym wojsku było tak dużo kobiet. Oficjalne dane wskazują, że było ich tam 800 tys. Niektóre wyliczenia mówią nawet o 1,5 mln. Kobiety podlegały w ZSRR mobilizacji do wojska na podstawie ustawy z 1 września 1939 r. Służyły w nim nie tylko jako pielęgniarki, telefonistki czy sekretarki. Służyły także w piechocie, kawalerii, piechocie morskiej, broni pancernej, lotnictwie, partyzantce i... NKWD. Były całe pułki złożone wyłącznie z kobiet. 150 tys. sowieckim żołnierkom przyznano różnego rodzaju odznaczenia, z czego 86 najwyższe z nich – gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego. (Odznaczenie to dostała też szeregowa Aniela Krzywoń, poległa pod Lenino, żołnierka 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater. Spłonęła żywcem, próbując ratować dokumenty ze zbombardowanej ciężarówki.) Aż 49 tych gwiazd przyznano pośmiertnie, czasem wiele lat po wojnie. Ile sowieckich żołnierek zginęło podczas II wojny światowej? Tego nikt nigdy nie policzył.

Nie tylko „Nocne Wiedźmy”

„Jako młode patriotki zawsze jesteśmy gotowe stanąć do obrony naszej wspaniałej ojczyzny. My, kobiety, jesteśmy dumne z tego, że dano nam prawo bronić naszego kraju na równi z mężczyznami” – mówiła we wrześniu 1939 r. deputowana do sowieckiej Rady Najwyższej J.M. Kożuszyna. Jej wzniosłe słowa miały przesłaniać niepokojący fakt: już wówczas Stalin wiedział, że będzie potrzebował mnóstwo „mięsa armatniego”, by prowadzić wojnę totalną o podbój Europy i nie miał żadnych skrupułów, by rzucać na front również kobiety. Sowiecki dyktator okazał się pod tym względem bardzo przezorny. Kompromitujące klęski ponoszone przez Armię Czerwoną w 1941 i 1942 r. kosztowały ową armię utratę wielu milionów mężczyzn – zabitych, ciężko rannych, jeńców i dezerterów. Tam, gdzie brakowało mężczyzn, łatano front oddziałami kobiecymi.

Co najmniej 222 tys. kobiet przeszkolono na żołnierzy specjalistów, czyli m.in. obsługujących ciężkie karabiny maszynowe, moździerze czy środki łączności

To młode dziewczyny obsługujące działa przeciwpancerne jako pierwsze stawiły Niemcom opór w Stalingradzie! Często można było je spotkać również w obronie przeciwlotniczej, gdzie pod koniec wojny stanowiły 24 proc. personelu. To one także zapewniały ponad 40 proc. lekarzy frontowych i 100 proc. pielęgniarek. Co najmniej 222 tys. kobiet przeszkolono na żołnierzy specjalistów, czyli m.in. obsługujących ciężkie karabiny maszynowe, moździerze czy środki łączności. 2484 wyszkolono na snajperki. Oficjalnie przypisano im likwidację 11 280 „wrogów”. Najwięcej miała ich zabić Ludmiła Pawliczenko. Zaliczono jej aż 309 zabitych. Najprawdopodobniej jednak jej snajperski dorobek był propagandową fabrykacją. Nie potwierdzają go dokumenty, a relacje Pawliczenko są dziurawe i sprzeczne. Podczas propagandowej podróży po USA nie umiała nawet prawidłowo trzymać karabinu!

Jesienią 1941 r. stworzono trzy kobiece pułki lotnicze: myśliwski, bombowy i nocnych bombowców. Największą sławę spośród nich zdobył 588. Pułk Nocnych bombowców (przemianowany później na 46. Tamański Gwardyjski Kobiecy Pułk Lotniczy) nazywany „Nocnymi Wiedźmami”. Zrzucał on bomby z samolotów U-2 na niemieckie pozycje na Kaukazie, Krymie, w Donbasie, pod Mohylewem, Warszawą i Gdańskiem. Aż 23 jego lotniczki dostały gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego.

Czytaj więcej

Jadwiga Beck: dama międzywojennej dyplomacji

587. Pułk Bombowy (później: 125. Borisowski Gwardyjski Pułk Lotniczy Bombowców Dziennych im. M. Raskowej) przeszedł szlak bojowy od Stalingradu do Bałtyku, zrzucając bomby z samolotów Su-2 i Pe-2. Z czasem, z powodu ponoszonych strat, stał się jednostką koedukacyjną.

586. Pułk Myśliwski, wyposażony w samoloty Jak-1, przebył szlak od Stalingradu do Wiednia. Służące w nim kobiety oficjalnie zestrzeliły 38 samolotów wroga. Jedna z jego lotniczek – Jekaterina Zelenko – staranowała niemiecki samolot. Najsłynniejszą lotniczką tego pułku była Lidia Litwiak, zwana „Białą Różą Stalingradu”. Przypisuje się jej kilkanaście zestrzeleń niemieckich samolotów (historycy spierają się o ich dokładną liczbę). Sama zginęła 1 sierpnia 1943 r. zestrzelona podczas bitwy pod Kurskiem. Miała wówczas niespełna 22 lata. Co ciekawe, dopuszczono ją do służby w lotnictwie, choć jej rodzina była represjonowana w 1937 r.

Czytaj więcej

Aksamitna stalinizacja Rosji. Zamknięto Muzeum Gułagu

Służba w armii sowieckiej wiązała się nieuchronnie z wysokim ryzykiem ran i śmierci. Dotyczyło to również kobiet. „Dowódca eskadry 125. Pułku Gwardyjskiego, K.J. Fomiczewa, w walkach z przeciwnikiem płonęła dwukrotnie, odniosła ciężką ranę prawej nogi, miała złamanych sześć żeber i dwukrotnie oparzenia drugiego stopnia. (…) Członek grupy zwiadowczej frontu Ania Morozowa. Podczas wykonywania kolejnego zadania grupę radzieckich zwiadowców okrążyli esesmani. Z postrzeloną ręką Ania ukryła się na bagnach, jednak faszyści wyśledzili ją, wysyłając jej tropem wyszkolone psy. Nie chcąc poddać się do niewoli, Ania rzuciła pod nogi granat” – mówią oficjalne sowieckie sprawozdania przytoczone przez Władimira Bieszanowa.

Frontowo-wojenne „żony”

Wiele spośród wniosków o odznaczenie żołnierek gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego wygląda jednak na propagandowe fantazje. Opisują one czyny, których nie powstydziłby się Rambo. I tak na przykład sierżant Tatiana Kostyrina miała zabić 120 Niemców, z czego 15 w swojej ostatniej walce. Oczywiście, walczyła z nimi wręcz, będąc ciężko ranną. I przy okazji poderwała żołnierzy do natarcia. Sierżant Waleria Gnarowska miała natomiast zastrzelić w jednym starciu 28 Niemców z pistoletu maszynowego, a następnie rzucić się pod czołg Tygrys i wysadzić go w powietrze.

Być może rozwiązaniem tajemnicy ich heroicznych dokonań jest to, że wnioski o odznaczenia były pisane przez ich dowódców. A wielu spośród dowódców miało kochanki wśród kobiecego personelu. Czasem robili im prezenty w postaci orderów za fałszywe dokonania bojowe (marszałek Żukow przypiął swojej osobistej pielęgniarce aż dziesięć orderów, w tym polskie odznaczenia!). A gdy ich wybranki ginęły w bombardowaniach czy ostrzałach, to tworzyli fałszywe legendy mające je heroizować.

Czytaj więcej

Hitlera można było zatrzymać. Czy gdyby Stalin dał się namówić, historia potoczyłaby się inaczej?

„Dowódcy dywizji i armii, politrucy i szefowie działów politycznych, członkowie rad wojennych oraz wojskowi najwyższych stopni często sprawiali sobie tzw. żony frontowe, a niekiedy i kilka naraz. Takie »żony« miewali generałowie: Własow, Czerniachowski, Popow, Jeremienko, Katukow, a nawet niezapomniany Leonid Ilicz Breżniew oraz żelazny marszałek Żukow” – pisał Bieszanow.

Żukow narzekał w notatce z 1 lutego 1945 r.: „Dysponuję meldunkami (…) o tym, że tow. Katukow kompletnie nic nie robi, nie dowodzi swoją armią, przesiaduje w chałupie z babą, i że współżyjąca z nim dziewka przeszkadza mu w pracy”. Podobne zwyczaje panowały również na nieco niższych stanowiskach dowodzenia. „8 stycznia Dorofiejew z Kornyszewem zaprosili do siebie dentystkę oraz felczera Lewanową. Przez dwie doby ww. kobiety piły w ich towarzystwie, zostając z mężczyznami na noc. Po pijanemu Dorofiejew mówił do swoich dowódców: (…) »Wszystkie kobiety, jakie tutaj są, to prostytutki, trzeba je wykorzystać, nie należy tracić takiej okazji«” – widnieje w raporcie NKWD z kontroli w 59. Armii z marca 1942 r. Notatka z kontroli służb tyłowych 5. Armii z grudnia 1941 r. wskazywała natomiast, że: „Niejaka P., urodzona w 1922 roku w ciągu ostatnich dwóch lat pracowała jako fryzjerka w Moskwie. 20/XI – 41 roku została przywieziona z Moskwy i skierowana do pracy na stanowisku maszynistki. Zachowywała się rozwiąźle, siejąc rozpustę także wśród kadry dowódczej. (…) Niejaka K., urodzona w 1915 roku, pracowała w stołówce nr 2. Jako osoba zepsuta i zdeprawowana pod względem seksualnym, nakłaniała osoby ze swojego środowiska do rozpusty. (…) W szpitalach wojskowych współżycie między personelem jest na porządku dziennym. Przy tym aktywnie w tym uczestniczą także dyrektorzy szpitali i komisarze”.

Czytaj więcej

Paweł Łepkowski: Czy Stalin dał się oszukać Hitlerowi?

„Oczywiście, była też miłość, były wesela i dzieci, a nawet rodzinne załogi cekaemów czy małżeńska załoga działa samobieżnego; powstaje tylko jedno pytanie: na ile to zwiększyło zdolność bojową Armii Czerwonej? Możliwe, że gdyby na froncie było mniej kobiet (i wódki), mężczyźni szybciej zaczęliby tęsknić za domem, a dowódcy mogliby bardziej skupić się na wykonywaniu swoich obowiązków” – napisał Bieszanow.

Atrakcje dla sojuszników

Kiedy wiosną 1945 r. wojska aliantów zachodnich zetknęły się z armią sowiecką na terenach pokonanej Rzeszy, uwagę wielu amerykańskich, brytyjskich i francuskich żołnierzy zwrócił fakt, że w „sojuszniczej” armii służy tak wiele kobiet. W kronikach filmowych z tamtego czasu widać, jak się oni z nimi „fraternizują”. Podczas oficjalnych przyjęć wydawanych przez sowieckich dowódców kobiety w mundurach miały umilać towarzystwo aliantom. Sowiecki aktor Boris Siczkin wspominał, jak Iwan Sierow, generał NKWD, ściągał dziewczyny na takie przyjęcie: „Potrzebne są dziwki. Może z osiem sztuk. (…) Cztery to za mało, powinno być nie mniej niż osiem. Masz około dwóch, trzech godzin. Posłuchaj, powinny być dobrze ubrane, w wieczorowych sukniach. Co to znaczy… nie ma sukni. Załatw. Wejdź do Niemców i weź. Przy okazji weź od Niemców cienie do powiek, aby je podmalować, perfumy, żeby odświeżyć. Przypnij im do sukienek medale i ordery. Z jednej zrób bohaterkę Związku Radzieckiego” – polecił Sierow swojemu podwładnemu. Bankiet bardzo się spodobał sojusznikom. „Nasza Kława – bohater Związku Radzieckiego – miała ogromne piersi, a jej krótkie ręce nie sięgały do sutków, a na nich wisiały Złota Gwiazda i Order Lenina. Francuz był zachwycony piersiami Kławy i czule je całował, uważając, jak wszyscy pijani, że nikt tego nie widzi. Patrząc z boku jednak, miało się wrażenie, że on całuje Lenina na orderze” – wspominał Siczkin.

„Pewnego dnia szliśmy ze »Swingiem« brzegiem Willi na Zakrecie, gdy w pewnym miejscu zobaczyliśmy chyba ponad setkę rozebranych do rosołu dziewczyn pluskających i pływających w rzece. Na brzegu leżały równo poukładane w kostki mundury. Była to jakaś kobieca kompania, która przyszła się wykąpać. Nie krępowało ich, że zarówno z drogi, jak i z drugiej strony rzeki było je widać. Z zainteresowaniem przyglądaliśmy się tym nagim dziewczynom, komentując ich urodę i wybierając najładniejszą i najzgrabniejszą. W pewnym momencie jedna z nich nas dojrzała, wyszła z wody i zaczęła się przed nami krygować i wyginać. Po pewnym czasie krzyknęła po rosyjsku: »No i co, napatrzyliście się? To uciekajcie w swoją stronę«” – wspominał Marian Korejwo, żołnierz wileńskiej AK w swojej książce „Moje ścieżki partyzanckie”. Podobny epizod wbił się w pamięć Zdzisławowi Rurarzowi, późniejszemu ambasadorowi PRL w Tokio (który w 1981 r. przeszedł na stronę Wolnego Świata). Wiosną 1945 r. obserwował, jak grupa sowieckich żołnierek kąpie się nago w stawie. Dziewczęta zapraszały go, by do nich dołączył. Miał wówczas zaledwie 15 lat i zabrakło mu odwagi, by to zrobić.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Seria jubileuszy stowarzyszeń polskich techników
Historia świata
Polityczne początki Adolfa Hitlera. Niepozorne narodziny nazizmu
Historia świata
Syberia – dziecko rosyjskiego kolonializmu
Historia świata
Wojny Putina: Krym, 2014 rok.
Historia świata
Angkor – skarb światowej kultury