Habsburgowie na tronie Węgier: Maria Teresa i Franciszek Józef

2 grudnia 1848 r. Franciszek Józef wdział na swą głowę koronę cesarską oraz węgierską. Wśród pierwszych aktów przez niego podpisanych znalazła się tzw. konstytucja z Ołomuńca z 4 marca 1849 r., na mocy której „zbuntowane” Węgry zlikwidowano jako w miarę samodzielny byt. Rozwiązano parlament, a kraj podzielono na pięć prowincji i podporządkowano je bezpośrednio wspólnej stolicy – Wiedniowi.

Publikacja: 16.12.2024 21:57

Portret Marii Teresy (1717–1780), królowej Czech i Węgier, cesarzowej Austrii (1740–1780), namalowan

Portret Marii Teresy (1717–1780), królowej Czech i Węgier, cesarzowej Austrii (1740–1780), namalowany przez Martina van Meytensa w 1759 r.

Foto: Akademie der bildenden Künste Wien/Martin van Meytens, Public domain, via Wikimedia Commons

Habsburgowie, jedna z najważniejszych dynastii w dziejach Europy, od zajęcia – bez jednego wystrzału – Budy w 1541 roku stali się panami również na węgierskich ziemiach, choć niecałych. Wcześniejsza węgierska klęska w bitwie pod Mohaczem w 1526 roku sprawiła, że Królestwo Węgier uległo rozbiorowi. Jego północno-zachodnia część, obejmująca dzisiejszą Słowację i Ruś Zakarpacką, oraz obszar zachodni obecnego kraju mniej więcej po linię Balatonu weszły bezpośrednio pod berło Habsburgów – rodu, który w minionym tysiącleciu zrobił w Europie bodaj największą karierę. Drugą część dzisiejszych Węgier, wschodnią i południową, aż w pobliże wybrzeży Adriatyku stanowiły z kolei obszary podległe Osmanom. Natomiast trzecia, najmniejsza część, czyli tereny – choć niecałe – Siedmiogrodu tworzyła tzw. Wschodnie Królestwo Węgier albo Księstwo Siedmiogrodzkie, będące lennem Osmanów. To ostatnie, mimo regularnego składania hołdu sułtanowi, uzyskało dość dużą autonomię i przez 170 lat to ono właśnie stanowiło w najgłębszym sensie kontynuację historyczną i kulturową prawdziwych Węgier. Miało to duże znaczenie już w tamtej epoce, gdyż Księstwo dało wybitnych przywódców, w tym m.in. polskiego króla Stefana Batorego.

Wielokulturowy Siedmiogród „ostoją węgierskiej państwowości”

Ten podział kraju w sposób oczywisty zaważył na jego przyszłych losach, a na blisko dwa stulecia zdecydowanie podniósł rangę Siedmiogrodu dla całej kultury węgierskiej. Albowiem Siedmiogród – od zarania dziejów wielojęzyczny, wielokulturowy i wieloreligijny – w oczach Węgrów stał się wówczas jedną z kolebek ich kulturowej tożsamości, a nawet – jak słusznie ujął to Paul Lendvai – prawdziwą „ostoją węgierskiej państwowości”. Siedmiogród zamienił się wtedy w symbol prawdziwej węgierskości, rozumianej po części religijnie, gdyż, według słów Lendvaia: „Kto czuł się Węgrem, ten zostawał kalwinistą. Narodowość pokrywała się z wyznaniem religijnym; tak powstał bastion przeciwko islamowi, a więc Turkom, przeciwko katolicyzmowi, a zatem Habsburgom, oraz przeciwko prawosławiu, czyli Rumunom i Serbom”. Zarazem jednak, co było ewenementem w ówczesnej Europie, w Księstwie Siedmiogrodu nie było prześladowań religijnych.

Po prostu elity rządzące doskonale rozumiały delikatność położenia tego podmiotu i wolały nie zadzierać z dużo silniejszymi sąsiadami. Habsburgowie zdecydowanie wzmocnili swoją obecność na Węgrzech od chwili klęski Osmanów i zwycięstwa Jana Sobieskiego pod Wiedniem. Od tego czasu im bardziej Imperium Osmańskie (Porta) się cofało, tym bardziej Imperium Habsburgów szło na wschód i południe, zajmując coraz więcej węgierskich ziem. Podstawę tej ekspansji dał kończący nieudaną wojnę i eskapadę wojsk tureckich pod wodzą wezyra Kara Mustafy pokój w Karłowicach (obecnie Sremski Karlovci w Serbii, po węgiersku Karlóca), podpisany w styczniu 1699 roku. Zakończył on tureckie panowanie na węgierskich ziemiach. Na jego mocy Chorwacja oraz Królestwo Węgier wraz z Siedmiogrodem, choć bez Banatu, trafiły pod berło Habsburgów i stały się ich lennem.

Wcześniej, pod dwóch oblężeniach Budy, książę Eugeniusz Sabaudzki – którego pomnik na koniu w stroju dragona stoi do dziś na budańskim Wzgórzu Zamkowym – 2 września 1686 roku dokonał ostatecznego szturmu i zdobył miasto, wyrzynając i wyganiając turecką załogę. Ten fakt oraz klęska Turków w bitwie pod Zentą, dzisiejszą Sentą na terenie Serbii (11 września 1697), ostatecznie – i nieodwracalnie – przypieczętowały ich odwrót. Dla Węgrów skończyło się tureckie jarzmo, tyle że niezależności nadal nie było, bowiem wpadli w ręce Habsburgów, których przedstawiciele od tej pory byli równocześnie królami Węgier. Mimo to, dość długo traktowali oni węgierskie ziemie jak wojenne zdobycze. Początkowo narzucili też im oficjalny język – łacinę, którą dopiero w 1794 roku zamieniono na niemiecki, co oczywiście Węgrom również się nie podobało. Walka o węgierski język będzie jednym z wiodących postulatów późniejszych węgierskich rewolucjonistów. Jako obowiązujący zaczął on wchodzić do systemu dopiero w 1844 roku, tuż przed Wiosną Ludów, która jego wagę i rangę jeszcze bardziej podniosła.

Kuruce i labance, czyli patrioci i kolaboranci

Opór wobec kolejnej dominacji, tym razem już nie tureckiej, lecz austriackiej, przyszedł dość szybko, w początkach XVII stulecia, w postaci wielkiego zrywu wymierzonego w Habsburgów, czyli powstania Rakoczego (1703–1711). Przez blisko osiem lat na objętych powstaniem ziemiach język węgierski wprowadzono do administracji i własnego wojska, a przy tym postawiono na takie wartości, jak męstwo, odwaga i sprzeciw wobec – tak cenionych przez Habsburgów – dworaków i zauszników. Powiada się nawet, że ówczesny, krótkotrwały twór państwa Rakoczego był pierwowzorem węgierskiego państwa narodowego. Wtedy też narodził się, stosowany do dziś, choć w różnych konotacjach, podział Węgrów na walczących przeciwko obcym siłom kuruców oraz współpracujących z obcymi siłami i mocarstwami, wówczas Habsburgami, labanców. Od tamtej pory ten, który twardo walczył o interesy własnego państwa i narodu, był szanowanym kurucem, natomiast ten, kto szedł na współpracę z obcymi siłami, był pogardzanym kompradorem, labancem.

Rebelia Rakoczego była na tyle długotrwała i na tyle głęboko przeorała rzeczywistość oraz świadomość rządzących, że po latach przyniosła jeszcze jeden, jak się okazało – długotrwały efekt. Był nim pierwszy kompromis austriacko-węgierski, czyli podpisana 19 kwietnia 1713 roku tzw. Sankcja Pragmatyczna (Pragmatica Sanctio) – dekret monarszy cesarza Karola VI z 1713 r. o niepodzielności posiadłości Habsburgów.

Na mocy dekretu cesarz Karol VI w zamian za postulowaną przez niego zmianę, by tron mogła dziedziczyć kobieta (bo słusznie spodziewał się, że obejmie go jego córka), nadał dość duże przywileje – ziemskie i majątkowe – węgierskiej arystokracji i szlachcie. Jednakże węgierski parlament zatwierdził ją dopiero po dekadzie, bowiem cesarz i zarazem węgierski król nie chciał iść na żadne ustępstwa w wymiarze konstytucyjnym. Ostatecznie uznano, że wszystkie ziemie podlegające Węgierskiej Koronie stanowią nieodłączną część Cesarstwa3. Sankcja była ważna, bowiem wprowadzała w życie dwie idee: kompromisu oraz wspólnych, wybranych spraw zarządzanych odgórnie z Wiednia, co zarazem dawało większą samorządność ziemiom podległym. Jak zobaczymy, stanie się to po latach punktem wyjścia dla „ojca ugody” austro-węgierskiej z 1867 roku, Ferenca Deáka.

Długie rządy Marii Teresy

Kluczowe dla dalszych losów Węgier okazały się długie rządy (1740–1780) cesarzowej Marii Teresy. Zapisała się ona na kartach historii jako osoba szanująca Węgrów i ich tradycje. Zwana Wielką Cesarzową, mocno zaznaczyła swą obecność w dziejach. Dla Polaków była przede wszystkim jedną z głównych architektów rozbiorów Rzeczypospolitej, dla Węgrów natomiast była to monarchini im sprzyjająca, która utworzyła węgierską gwardię przyboczną, pozwalała rozwijać się jednostkom huzarów (konnej jazdy), włączyła ich przedstawicieli do kursów słynnego, założonego w 1746 roku wiedeńskiego Theresianum, czyli nowoczesnej szkoły średniej oraz dawała możliwość wchodzenia przez nich do szkół kadetów. Przede wszystkim jednak nie stawiała żadnych barier rozwojowi węgierskiego języka i instytucji kulturalnych.

Wdzięczna węgierskim elitom i wojsku za pomoc w objęciu tronu, bowiem walki związane z jej sukcesją (najcięższe rozgrywały się na Śląsku) toczyły się przez osiem lat, potrafiła przed węgierską szlachtą zgromadzoną w parlamencie na terenie Pressburga, dzisiejszej Bratysławy (po węgiersku Pozsony), lać łzy i obiecywać Węgrom, a raczej tamtejszej szlachcie, naprawdę dużo: autonomię, swobody, wolność gospodarowania. Tyle tylko, że jako osoba bogobojna, pobożna katoliczka i matka aż 16 dzieci, zarazem pogłębiła już wcześniej istniejące podziały dzielnicowe węgierskich ziem.

Jednakże reformy przeprowadzone w trakcie jej długich rządów były na ogół udane, a w źródłach i podręcznikach panuje zgodność, iż chociaż w pewnym stopniu zmniejszyły zauważalne różnice cywilizacyjne pomiędzy różnymi dzielnicami rozległej monarchii (najbardziej zacofana pozostawała Galicja). Według znawcy i badacza tej dynastii, Petera M. Judsona, „reformatorskie wysiłki Marii Teresy w pewnym stopniu zmieniły praktycznie wszystkie dziedziny publicznego życia oraz polityki, począwszy od praktyk religijnych, poprzez edukację aż po administrację i wymiar sprawiedliwości, a sięgnęły nawet nowych technik uprawy ról i produkcji przemysłowej”.

Z punktu widzenia dalszych dziejów oraz interesujących nas tutaj węgierskich losów kluczowe były właśnie zmiany zaprowadzone w życiu religijnym. Według wybitnego historyka Ignáca Romsicsa za panowania cesarzowej „zaprzestano przymusowej i wspieranej przez państwo rekatolizacji. Jednak nieco mniej spektakularnymi środkami jeszcze przez dziesięciolecia prowadzono akcję nawracania na wiarę katolicką; dochodziło do przejmowania kościołów i szkół. Wzmocniło to i pogłębiło podziały polityczne powstałe w XVII wieku między dwoma odłamami chrześcijaństwa: w większości katolicka zachodnia część Węgier i całkowicie katolicka Chorwacja coraz bardziej zbliżały się do dynastii Habsburgów, a w przeważającej części protestanckie obszary, jak Siedmiogród i tereny położone na wschód od Cisy, czyli przede wszystkim kalwiniści, raczej opowiadali się przeciwko Habsburgom i pielęgnowali tradycje walk wolnościowych – stanowych i religijnych”. W pełni i wyraziście podział ten dał o sobie znać podczas Wiosny Ludów w 1848 roku.

Jest jednak niepodważalnym faktem, że to właśnie wtedy, za panowania Marii Teresy, Habsburgowie w mniejszym lub większym stopniu zdominowali całe te obszary, które historycznie, od czasu pierwszej dynastii Árpádów, łącznie zwano ziemiami Korony św. Stefana. Co najistotniejsze, na mocy wspomnianej Pragmatica Sanctio z 1713 roku, Cesarstwo podzielono na cesarską Przedlitawię i królewską Zalitawię, czyli Węgry, wraz z Siedmiogrodem, a nawet Chorwacją-Slawonią, mające być indivisilibiter ac inseparatibiliter (po węgiersku: feloszthatatlan és elválaszthatatlan) jako niepodzielne i nierozłączne części tego skomplikowanego i wielce zróżnicowanego, ale jednego podmiotu na arenie międzynarodowej. Ta formuła obowiązywała do końca jej dni i wręcz stała się prawdziwą dewizą c.k. (kaiserklich und königslich, cesarsko-królewskiej) Monarchii, a nawet trafiła na jej herb. Istotne było też to, że w roku 1790 przyjęto regulację prawną, na mocy której Węgry, czyli ziemie Korony św. Stefana, miały funkcjonować na wzór samodzielnego państwa; tyle że w przeciwieństwie do Przedlitawii nie były podzielone na prowincje, lecz zgodnie z historyczną tradycją na tzw. komitaty (vármegye), co na Zalitawii bardzo sobie ceniono. Odtąd rządziła tam uwłaszczona szlachta, a nie warstwa urzędnicza, jak w reszcie Cesarstwa. To była największa węgierska specyfika.

Tym samym, co prawda nie bezpośrednio pod węgierską flagą, tylko pod austriacką dominacją i kuratelą, zarysowała się, początkowo jednak dość mgliście, wizja zjednoczonych węgierskich ziem oraz zakończenia narzuconych przez konflikty turecko-austriackie podziałów.

Maria Teresa jeszcze mocniej niż jej ojciec popierała program zasiedlania wschodnich kresów swojej domeny. Tyle tylko, że w tym akurat przypadku nie było to działanie w pełni zgodne z węgierskimi interesami, albowiem najczęściej trafiali tam osadnicy niemieckojęzyczni, jak też katolicy, tworząc na nowo zamieszkałych obszarach enklawy nie do końca spójne i harmonijnie współistniejące z dominującą tam większością. Te akcje przesiedleńcze, głównie katolickich Sasów z południa Niemiec, tworzyły nowe etniczne enklawy nie tylko na terenie i tak zróżnicowanego pod względem narodowościowym Siedmiogrodu, ale nawet wokół dzisiejszego Budapesztu. A jeszcze bardziej widoczny był ten proces w zasiedlaniu węgierskich miast, które z czasem, z Budą włącznie, stały się bardziej niemiecko- niż węgierskojęzyczne.

Cesarzowa Maria Teresa zapisała się w historii jeszcze jedną, odtąd trwałą u Habsburgów cechą: sumiennością. Tak o tym pisze historyk tej dynastii, Martyn Rady: „Porządek, regularność, uważność, odpowiedzialność i odgórny nadzór definiowały ich (Habsburgów) podejście do rządzenia, podobnie jak pogarda dla instytucji, które chciały ograniczać nadzorcę”.

Franciszek Józef jako pretendent do tronu

W tym dość surowym dworskim rytuale i reżimie do obowiązków warstwy rządzącej należało też poznawanie licznych języków ludów Monarchię zasiedlających, w tym oczywiście specyficznego węgierskiego. Nie uniknął tego także urodzony 18 sierpnia 1830 roku w pałacu Schönbrunn Franciszek Józef. Pojawił się on w linii bocznej, jako bratanek rządzącego od 1835 roku, choć słabego cesarza Ferdynanda. Nie był więc pierwszym wyborem co do sukcesji, ale jego narodziny i tak uczczono 21 salwami armatnimi, bowiem matka, Zofia, była już wtedy silną i wyrazistą osobowością na dworze, co ujawniło się jeszcze bardziej w latach następnych. Jako pierworodnemu synowi w rodzinie (potem urodziło się jeszcze trzech braci i siostra, która zmarła w wieku 5 lat) już we wczesnym dzieciństwie zaordynowano mu, jak niemal wszystkim arystokratom na dworze, przynajmniej w linii męskiej, obowiązkową naukę nie tylko francuskiego i łaciny, ale też, jak najbardziej, węgierskiego. Do kwestii tego ostatniego podchodzono niezwykle poważnie, bowiem liczono się z tym, że ze względu na słabowitość i zauważalną nieudolność panującego cesarza być może to Franciszkowi Józefowi trzeba będzie oddać pod władanie część ziem, na przykład węgierską Koronę.

Franciszek Józef I (1830–1916), w latach 1848–1916 cesarz Austrii i król Węgier, Czech i Chorwacji.

Franciszek Józef I (1830–1916), w latach 1848–1916 cesarz Austrii i król Węgier, Czech i Chorwacji. Portret namalowany przez Franza Schrotzberga między 1865 a 1870 r.

Foto: Franz Schrotzberg, Public domain, via Wikimedia Commons

Jak podaje badacz związków tego monarchy z Węgrami, András Gerő, Franciszek Józef (do czego dodawano jeszcze imię Karol) systematycznie zaczął uczyć się węgierskiego w ramach wyłącznie prywatnych lekcji od 1837 roku, a więc od siódmego roku życia, a w pierwszą podróż na Węgry, nad Balaton i do stojącego do dziś pałacu rodziny Festeticsów w Keszthely udał się, wraz z dwoma młodszymi braćmi, we wrześniu 1843 roku. Do czasu objęcia tronu był na Węgrzech jeszcze dwukrotnie: w 1846 roku udał się na polowanie w pobliżu jeziora Nezyderskiego (Fertő-tó, dziś na pograniczu z Austrią), a w początkach 1847 roku na pogrzeb jednego z arystokratów królewskiego rodu, czyli namiestnika cesarza na ziemiach węgierskich, nadora Józefa.

Po tej śmierci to właśnie na niego, niespełna 17-latka, nałożono, a on przyjął, nowe, formalnie pierwsze urzędowe obowiązki. Potwierdził ten swój nowy status, starannie i uważnie odczytując tekst napisany mu po węgiersku przez tamtejszych arystokratów i jego długoletniego nauczyciela tego języka, Pála Kiss Nemeskériego. Jego słowa – „zawsze będę świętował ten dzień” – zebrani na pogrzebie przyjęli z entuzjazmem, wręcz owacyjnie. Czemu trudno się dziwić, bo był to pierwszy przypadek od trzystu lat, gdy przedstawiciel rodu Habsburgów mówił do Węgrów w ich rodzimym języku. Sam mówca natomiast nie wiedział jeszcze, że w ten sposób dozgonnie wiąże się z Węgrami, na dobre i złe. Zanim wstąpił na tron, był na Węgrzech ogółem pięć razy. Po raz ostatni pod koniec 1847 roku w Pozsony – Bratysławie, na otwarciu obrad tamtejszego węgierskiego parlamentu; tego samego, który zostanie rozwiązany przez jego poprzednika na tronie, Ferdynanda, w październiku następnego roku (dopiero po rewolucji i po latach przerwy w działaniu parlament ten przeniesie się do Pesztu; Budapeszt powstanie formalnie po 1872 roku). Jak podają ówczesne źródła, Franciszek Józef potrafił się już wtedy posługiwać węgierskim i rozumieć go, a rudymentarna znajomość tego specyficznego języka pozostała mu do końca życia, choć nie ma żadnych dowodów, by kiedykolwiek był jego zbytnim miłośnikiem. Kazali, to się nauczył, ale się nie cieszył…

Franciszka Józefa, wówczas 18-latka, wyniosła na tron węgierska rewolucja. Na niej politycznie wypłynął, a potem na kontrrewolucyjnej fali, represjach, prześladowaniach i terrorze wymierzonym we wszelkie tendencje wolnościowe zbudował system autorytarny, przynajmniej w początkowej jego fazie. W c.k. Monarchii, przecież nierozłącznej i niepodzielnej niemal z natury, jak uważał wychowany w tym duchu młody Franciszek Józef, nie mogło być mowy o żadnej rebelii, separacji, samodzielności czy odrębności, tak pod względem ustrojowym, jak terytorialnym. Ten powstańczy zryw miał i musiał być zdławiony w samym zarodku – tak uważał, idąc w ślad za swoimi mentorami i nauczycielami.

1848 r. – Wiosna Ludów i koronacja Franciszka Józefa

Wybuch Wiosny Ludów, tak w Wiedniu, jak i w Budapeszcie, a przede wszystkim przyjęcie tzw. ustaw kwietniowych, w istocie nowej konstytucji dla ziem węgierskiej Korony, przyspieszyło bieg wydarzeń i odsunęło nieudolnego Ferdynanda. 2 grudnia 1848 roku Franciszek Józef wdział na swą głowę koronę cesarską oraz węgierską, której posiadanie jednak już wkrótce zakwestionuje rewolucyjny rząd na Węgrzech, co mocno nowego władcę do niej zniechęci. Doszło do trwającego przez lata sporu, bowiem Węgrzy chcieli, by Franciszek Józef jako monarcha zaaprobował ich ustawodawstwo w zamian za koronę, a on tego warunku długo nawet nie myślał przyjmować, bo chodziło przecież o odłam jego poddanych, o podporządkowany mu „z łaski Bożej” lud (mniejsza o to, węgierski czy inny), co zawsze podkreślał.

Koronacja nastąpiła na zamku w Ołomuńcu, gdzie z obawy o swój los przed zrewoltowanym ludem stolicy schroniła się rodzina cesarska i dwór. To tam przesądzono o zmianie na tronie, ale zarazem też o losach węgierskiego powstania, które – jak uznano – należy za wszelką cenę stłumić, wręcz utopić we krwi, a obowiązkowy i posłuszny nowy cesarz całkowicie się z tym stanowiskiem zgadzał. Szybko okazało się więc, że wcześniejsze wiązane z nim oczekiwania węgierskiej arystokracji i szlachty spełzły na niczym. Nowy władca całkowicie przejął argumenty własnych wojskowych i konsekwentnie stał po stronie tych, którzy pragnęli zakończyć rewoltę siłowo. Wśród pierwszych aktów przez niego podpisanych znalazła się tzw. konstytucja z Ołomuńca z 4 marca 1849 roku, na mocy której „zbuntowane” Węgry zlikwidowano jako w miarę samodzielny byt. Rozwiązano ich parlament, zerwano z tradycją administracyjną i ziemie Królestwa podlegającego Koronie św. Stefana podzielono na pięć prowincji, zgodnie z interesami władz centralnych, podporządkowując je zarazem bezpośrednio wspólnej stolicy – Wiedniowi. Na tej podstawie, w oczach Franciszka Józefa, ubieganie się o węgierską koronę nie miało już żadnego sensu; ani w sensie prawnym, ani pod względem mocy sprawczej nie miała ona dla niego większego znaczenia.

Koroną obdarzono młodzieńca, który już wtedy dał się poznać jako osoba zdyscyplinowana, sumienna, rzetelna, wręcz służbista, co okazało się trwałe. Od początku w ramach jego indywidualnej nauki szczególną wagę przykładano do kursów o charakterze wojskowym czy kadeckim, prowadzonych żelazną ręką przez pułkownika Franza Hauslaba, w tym nade wszystko lekcji jeździectwa, fechtunku, strzelania. Tymczasem młodzieńcowi – jak szybko zauważano – zarówno mundur, jak wojskowy dryl bardzo imponował. Gdy już był nastolatkiem, postanowiono nieco rozszerzyć jego horyzonty poza wojskowe regulaminy. Przez pewien czas pobierał prywatne lekcje dyplomacji i strategii od samego kanclerza Klemensa von Metternicha, do którego kancelarii chodził na życzenie tego nietuzinkowego polityka. Dostrzegł on w nastolatku, już wtedy szykowanym do przejęcia korony, zadatki na męża stanu. To Metternich wbijał mu do głowy formułę, której Franciszek Józef będzie wierny do końca życia: władca „z Bożej łaski” panuje, rządzi i decyduje, a lud ma mu być posłuszny, jeśli nie wierny. A lud to nie narody i ich aspiracje, lecz po prostu podwładni, bez względu na to, czy są Niemcami, Austriakami, Czechami, Węgrami, Rusinami czy Polakami. Dlatego nigdy nie rozumiał najpierw wolnościowego zrywu Węgrów podczas Wiosny Ludów, a potem narodowościowych ruchów, które od wewnątrz podkopywały gmach jego cesarstwa.

Chociaż, jak widać, Franciszek Józef był do rządów starannie przygotowywany, początkowo z węgierskiego punktu widzenia nie wydawał się osobą najbardziej godną włożenia na głowę korony św. Stefana. A to dlatego, że rozpoczął swe rządy od brutalnego i krwawego stłumienia węgierskiego ruchu wolnościowego. Albowiem rewolucja na Węgrzech zaczęła się w istocie rzeczy od ogłoszenia niepodległości, co jej faktyczny przywódca Lajos Kossuth ostatecznie przeforsował 19 kwietnia 1849 roku jako nowo obowiązujące prawo, wspomnianą powyżej konstytucję. Była ona niczym innym, jak zdecydowaną i śmiałą węgierską odpowiedzią na odbierającą im praktycznie wszystkie prawa konstytucję z Ołomuńca. Ten nowy węgierski akt prawny był w gruncie rzeczy ogłoszeniem suwerenności i tym samym podważył żelazną, znaną już nam zasadę Habsburgów, mówiącą o niepodzielności i nierozłączności ziem, nad którymi panują.

Uzasadniając przyjęcie własnej konstytucji, Lajos Kossuth stwierdził wprost, że akt z Ołomuńca to „zdrada rodu Lotaryńskich Habsburgów wobec narodu węgierskiego”. Węgry wraz z Siedmiogrodem i podległymi im ziemiami oraz krainami są „wolne, samodzielne i niezależne”. Jak pisze András Gerő: „Większość (zebranych w kościele w Debreczynie słuchaczy) zaakceptowała argumentacje Kossutha. Jeśli Franciszkowi Józefowi nie jest potrzebne królestwo Węgier, Węgry dla niego nie istnieją, to w ich oczach nie istnieje też habsburski władca podważający funkcjonowanie ich państwowości”.

Stłumienie węgierskiej rebelii z pomocą carskich wojsk

Tak narodził się konflikt, który jeszcze bardziej utwardził antywęgierskie zapatrywania młodego władcy wobec „buntowników”. Nic więc dziwnego, że szybko łączył on wszystkie możliwe mechanizmy, by – sprzeczną z jego poglądami, a zarazem podważającą kanony Habsburgów – ideę węgierskiej samodzielności jak najszybciej i wszelkimi możliwymi środkami ukrócić. Młody cesarz, zgodnie ze swym wychowaniem i przekonaniami, postawił na rozwiązania wojskowe, które ostatecznie doprowadziły go w maju 1849 roku do rozmów z carem Mikołajem I, zresztą w warszawskich Łazienkach, i prośby o pomoc rosyjskich wojsk w tłumieniu rebelii. Przy czym, za namową doradców, postawił równocześnie na tendencje odśrodkowe wewnątrz ziem Korony św. Stefana. Już w grudniu 1848 roku, gdy rewolucja jeszcze w najlepsze trwała, obiecał dużą autonomię Serbom, a w trakcie rewolucji cały czas jawnie popierał chorwackiego bana Josipa Jelačića, dowódcę wojsk Monarchii, wytrwale zwalczającego węgierskich powstańców.

Z węgierskiego punktu widzenia najgorsze było to, że cesarz poprosił cara Mikołaja o pomoc i wezwał armię rosyjską pod wodzą kata polskiego powstania listopadowego, Iwana Paskiewicza. A przysłowiowym gwoździem do trumny dla cesarza jako ewentualnego władcy Węgier był fakt, iż już po stłumieniu powstania nie posłuchał głosu doradców i nie skorzystał z prawa łaski, by uniewinnić jego przywódców, z pierwszym premierem Lajosem Batthyányim na czele. Wszedł więc do węgierskiej powszechnej świadomości jako kat powstania i zabójca bohaterów rewolucji, „13 męczenników z Aradu” (9 powieszono, 4 rozstrzelano). W żadnej mierze nie był to więc dobry start do roli koronowanej głowy państwa węgierskiego, wręcz odwrotnie, na samym początku był tam postacią do głębi znienawidzoną, kojarzącą się z przemocą i obcym jarzmem.

Po stłumieniu powstania i zakończeniu walk sytuacja bynajmniej nie uległa zmianie. Trwała brutalna pacyfikacja, nie było mowy o żadnym pojednaniu. Cesarz narzucił Węgrom – w nagrodę za jego sprawność bojową w stłumieniu powstania – słynnego okrutnika, „hienę z Brescii”, Juliusa von Haynau. Miał on dokonać całkowitej pacyfikacji buntu, co z radością uczynił. A gdy już wykonał swe ohydne powinności, zastąpiono go nowym ministrem spraw wewnętrznych Alexandrem Bachem, który, chcąc uniknąć powtórki buntu, porozstawiał na terenach całej węgierskiej Korony posterunki wojskowe, rozbudował sieć policji i tajnych donosicieli, których meldunki umożliwiały wkraczanie znienacka do domostw i zagród. Natomiast na górującej nad Dunajem w Budzie Górze Gellérta zbudował cytadelę, „węgierską Bastylię”, jak ją powszechnie nazywano, z lufami dział wymierzonymi w „krnąbrne” miasto leżące poniżej. Potem, jak się okaże, ten zwyczaj karania „zbuntowanego” lub „grzesznego” miasta mocno się na Węgrzech zakorzenił.

Dodatkowo jawnie nienawidzący Węgrów Bach, chcąc ich jeszcze bardziej poniżyć, publicznie tytułował podległe mu ziemie „byłym Królestwem Węgier”. Stan wyjątkowy na Węgrzech trwał do 1854 roku. W tym czasie wszystkie reformy wprowadzone od czasów panowania Marii Teresy wstrzymano, wszystkie instytucje samorządowe, z których Węgry były tak dumne, zamknięto, a niemiecki znowu stał się językiem urzędowym. Do dziś uznaje się w literaturze węgierskiej wpływy i rządy tego polityka za „ciemną noc bachowską”. A jeden z największych poetów węgierskiego romantyzmu Mihály Vörösmarty tuż przed śmiercią w listopadzie 1855 roku dobrze oddał ówczesne nastroje w kraju, pisząc: „tu teraz panuje zima, śnieg, cisza i śmierć”. (...)

Fragment książki Bogdana Góralczyka „Ojczulkowie. Filary czy przekleństwo Węgrów?”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Akademickiego Dialog. Tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.

Bogdan Góralczyk „Ojczulkowie. Filary czy przekleństwo Węgrów?”

Bogdan Góralczyk „Ojczulkowie. Filary czy przekleństwo Węgrów?”

Foto: Wydawnictwo Akademickie Dialog

Habsburgowie, jedna z najważniejszych dynastii w dziejach Europy, od zajęcia – bez jednego wystrzału – Budy w 1541 roku stali się panami również na węgierskich ziemiach, choć niecałych. Wcześniejsza węgierska klęska w bitwie pod Mohaczem w 1526 roku sprawiła, że Królestwo Węgier uległo rozbiorowi. Jego północno-zachodnia część, obejmująca dzisiejszą Słowację i Ruś Zakarpacką, oraz obszar zachodni obecnego kraju mniej więcej po linię Balatonu weszły bezpośrednio pod berło Habsburgów – rodu, który w minionym tysiącleciu zrobił w Europie bodaj największą karierę. Drugą część dzisiejszych Węgier, wschodnią i południową, aż w pobliże wybrzeży Adriatyku stanowiły z kolei obszary podległe Osmanom. Natomiast trzecia, najmniejsza część, czyli tereny – choć niecałe – Siedmiogrodu tworzyła tzw. Wschodnie Królestwo Węgier albo Księstwo Siedmiogrodzkie, będące lennem Osmanów. To ostatnie, mimo regularnego składania hołdu sułtanowi, uzyskało dość dużą autonomię i przez 170 lat to ono właśnie stanowiło w najgłębszym sensie kontynuację historyczną i kulturową prawdziwych Węgier. Miało to duże znaczenie już w tamtej epoce, gdyż Księstwo dało wybitnych przywódców, w tym m.in. polskiego króla Stefana Batorego.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Brytyjskie Roswell
Historia świata
Tajemnica kamienia runicznego wikingów rozszyfrowana
Historia świata
Kto przygarnie Syrię po upadku Baszara Asada?
Historia świata
Komu zawdzięczamy gotyckie katedry?
Historia świata
„Gorączka złota” w średniowiecznej Europie
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność